W moim przypadku było jak następuje:
Zacząłem ćwiczyć samoobronę w Łódzkim AZS. treningi prowadziła sensei Ania Jagiełło, związana chyba z jujutsu i ninjutsu. Bardzo mi się spodobalo, dużo walki, parteru, uderzeń itd. Tak bardzo, ze trenowałam na różnych jej sekcjach i w różnych godzinach. Niestety po pewnym czasie dziekan zakazał prowadzenia dodatkowych treningów karate wieczorami, oskarżając ją o wykorzystywanie sali uniwersytetu dla osiągnięcia własnych korzyści majątkowych. Co było oczywiście bzdurą bo treningi były za free. Wydaje mi się, że wpływ na decyzję dziekana miało silne lobby Fudokanu w łodzi, któryemu nie w smak była konkurencja.
Równocześnie zacząłem trenować shotokan w jej znajomego Wieśka Szymkiewicza. Nie rozróżniałem wtedy karate shotokan od shidokanu na przykład. Atmosfera w klubie była super, treningi też. Ale pojawił się problem z salą i sekcja przeniosła się na Teofilów, a treningikończyly sie około 22, czyli dokładnie wtedy jak odjeżdzał mój ostatni autobus do domku
tak na prawdę nie chciałem odchodzić.
Potem znalazłem sekcję Shidokan. I już zostałem. Blisko, super atmosfera, doskonały trener (pozdrowienia Grzegorz
) To na Shidokanie przekonałem się, ze sa style skuteczne i mniej skuteczne, jak potężne może być hiza na głowe (raz po zawodach miałem przez to trochę pokiereszowana twarz :wink: ) itd. Z racji tego, że dużo podróżuję, znalazłem się w Grecji i tu zacząłem trenować judo, nie tylko dlatego,że była jedyna sekcja SW na uniwersytecie :wink: , ale również żeby podszkolić rzuty, podcięcia itp, które w Shidokanie są również stosowane. Teraz pewnie czeka nie kolejna zmiana sekcji z racji tego, że przeprowadzam się do Warszawy, ale myśle, że zostanę przy Shidokanie (chyba, że za poźno mi będzie wracać o 22.30 bo tak kończą się tam treningi :wink: )
Pozdrawiam wszystkich moich trenerów i ludzi z którymi kiedykolwiek ćwiczyłem.
OSU!