Mam następujący problem. Chciałbym przybrać na masie (mięśniowej oczywiście), a od czasu redukcji (ponad rok) jestem na diecie niskokaloryczno-niskowęglowej i bardzo mi z nią dobrze.
Przed wakacjami 2009 startowałem jako tłuścioch (180cm / 115kg) i bardzo szybko pozbyłem się cielska. Koniec końców ważę 68kg i niestety wyglądam teraz jak suchar. Mam już w domu wszystko, co potrzebne (ławka, sztanga, drążek, poręcze, itp...) oraz nieograniczony dostęp do siłowni. Wcinam niemal samo białko i ćwiczę teoretycznie na masę/rzeźbę, ale efekty są znikome.
Zakładam, że spowodowane jest to tym, że od redukcji ciężko mi przekroczyć 2000kcal dziennie (jak mi się uda, to chodzę ja struty i mam niestrawności). I tu pytanie. Jak to 'obejść'? Nie chcę się objadać, bo mam jeszcze w głowie swój obraz sprzed 2 lat i nie chcę znowu się zalać.
Czy wprowadzenie kreatyny i jakichś potwornych ilości WPI coś mi da?
Dodatkowy problem jest z węglami, które spożywam głównie w postaci płatków i warzyw zielonych. Od ryżu tak się odzwyczaiłem, że 'muli' mnie po 6-8szt. sushi maki.
Czy wprowadzenie gainera i 'przeproszenie się' z makaronem i ryżem to jedyne wyjście? Nie da się zbudować masy na deficycie?

P.S.: Tak szczerze, to nawet nie wiem, czy jestem endo czy ekto... niby jako łebek byłem suchy (ale kto nie był), ale jako dorosły człowiek się roztyłem (między 23 i 26 rokiem życia). Teraz stuknęło już 28 i niby waga się trzyma sama dość nisko, ale nie chcę kusić losu.
Dla zobrazowania moja 'masa' wygląda obecnie tak:
