Bylem w takiej dokladnie sytuacji 2 razy w zyciu. Raz z dziewczyna, raz z kolega. W obu przypadkach zareagowalem tak samo, kazalem uciekac dziewczynie/koledze - w 1 sytuacji facet byla, daleko w 2 trzymal kolege za fraki, jak sie wywalil kazalem koledze uciekac - poradzilem sobie jakostam potem z tym napastnikiem co zdazyl dobiec technikami nazwijmy je sportowymi, po czym oddalilem sie - jak sobie poradzisz z glownym agresorem to koledzy traca z lekka werwe wiec jest to mozliwe. Teraz sobie przypominam moze jeszcze z 2 podobne sytuacje.Zaatakujesz pierwszy, a jeśli tak, to kiedy? zaczekasz na ich atak? Zaczniesz uciekać- a jesli tak, co z dziewczyną? Będziesz się starał rozładować sytuację? Co konkretnie powiesz? Skąd będziesz wiedzieć, że masz przejść od próby deeskalacji do ataku z wyprzedzeniem? Masz zero sekund do namysłu.
Bylem tez w roznych innych sytuacjach kiedy mnie na przyklad "zamrozilo", bylem tez w takiej raz - ale to bedac mlodym bardzo - ze dostalem z tylu tube z zupelnego zaskoczenia po ktorej mi sie system wylaczyl i nie sadze zeby 20 lat kravata cos tu zmienilo - fizjologia.
W zyciu nie cwiczylem systemu typu combat, cwiczylem natomiast wtedy sporo sparingowo i widzac faceta biegnacego na mnie z golymi rekami czulem sie w miare pewnie, skakala mi troche adrenalina ale bez przesady. Mysle tez ze jakbym w tube dostal podczas szarpaniny to tez wtedy bym sie jakos specjalnie nie wylaczyl chociaz kto wie.
Zycie mozna stracic na tych rozwazaniach jak w ksiazkach Millera co powiedziec i kiedy jest jaki malpi taniec - spieprzasz, jak nie mozesz to tuba temu na drodze i spieprzasz.
Byc moze spotkalem sie z dziwnymi combatami (tak mysle) stad moj uraz