Tak sobie Was Panowie czytam i czytam a w tym roku minie mi 10 lat treningu Aikido. Zacząłem trenować Aikido dla jego piękna ruchu i tego że nie było tam rywalizacji i wydawało mi się w tamtym czasie że jest ono bardzo skuteczne
I tak ćwiczyłem w Warszawie/Krakowie, gdy zaczynałem oczywiście wszystkie tłumaczenia i teoretyzowania łykałem jak pelikan - postaw nogę tu, ustaw się tak itp itd.Byłem tym całym światem Aikido mocno zafascynowany. Po kilku latach zmieniłem miasto, zmieniłem dojo na idące po linii Tissier i tam znów Aikido niby to samo ale inne i znów kilka ładnych miesięcy na dostosowywanie się do tamtejszego stylu. Tutaj zaczęły pojawiać się rysy na obrazie Aikido - te wszystkie układania się uke, wyśnione sposoby reakcji na ściąganie przy iriminage. Do tego opowiadanie jak powinno się reagować na tsuki ( nie muszę mówić że dokładnie inaczej niż we wcześniejszym dojo
Dobra... przeszedłem przez ten etap "tresury uke " i się zadomowiłem. Jakoś rok temu poczułem znudzenie, że wciąż to samo, wciąż układamy uke tak jak jest nage wygodnie ( to jest szczególnie widoczne przy nowych adeptach) że w Aikido nie ma myślenia tylko jest ślepe podążanie za choreografią obowiązującą w danej linii. To co Akahige pisze o braku jakiejkolwiek metodyki w Aikido, braku pomiaru postępów wydaje mi się jak najbardziej słuszne. Mam wrażenie że Aikido dzieli się teraz na trzy nurty: 1)nurt choreograficzno-taneczny polegający na jak najbardziej wiernym odwzorowywaniu danego Shihana ( w głównej mierze Tissierowcy ), nurt rekreacyjno-towarzyski ( najczęściej występujący ) oraz nurt "szukający-skuteczności" ( kiedyś Philip Orban i może Yoshinkan
. Zaczęły narastać we mnie pytania i wątpliwości no i rok temu poszedłem na Judo i ... zostałem. Na Aikido chodzę średnio raz w tygodniu ale przez Judo narasta we mnie wrażenie że Aikido teraz to tylko formy ruchowe. Brak oporującego uke który szuka dziur w wykonywanej na nim technice, absurdalne formy ataku i bardzo często słabo wykwalifikowani instruktorzy sprawiają że Aikido ma problem z tożsamością. Cały czas mam ogromny do niego sentyment ale ( to jest tylko moje zdanie skromne zdanie i mój odbiór) w Aikido brakuje rdzenia- mierzalnej definicji kto jest dobry w tym co robi a kto jest kiepski, która technika ma sens a która nie, jak sensownie prowadzić trening, jak budować wytrzymałość, umiejętności czuciowo - ruchowe. Echh-- szkoda ... Może to czas właśnie do instruktorów żeby coś w tym zmienić?