Stopnie samoobrony - po co, co dają?
Napisano Ponad rok temu
ostatnio znalazłem wiele informacji i ulotek na temat kursów samoobrony. Oferują kurs I stopnia, potem II.
Czy taki kurs coś daje? Czy nie lepiej jednak pozostać przy treningach j-j, aikido itp?
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Czy taki kurs coś daje?
Nie. Marketingowa ściema.
Napisano Ponad rok temu
Czy taki kurs coś daje?
Nie. Marketingowa ściema.
Też mi się tak wydaje. Ogólnie to kurs trwa 1msc - zajęcia 2xtyg po 1h.
Napisano Ponad rok temu
Czy taki kurs coś daje?
Nie. Marketingowa ściema.
A jak jest z ESDS? Zdaje się że tego uczą głownie na seminariach, a nie regularnych zajęciach a czytając opinie ćwiczących można odnieść wrażenie ,że ten system samoobrony nie jest "ściemą". To jak to w końcu jest,kto tu ściemnia? ;-)
Napisano Ponad rok temu
Kurs prowadzony przez kogoś, kto wcześniej skończył jedynie podobny kurs lub ma czarny pas w karate shotokan, mający na celu wyszkolenie osoby nie mającej wcześniej styczności ze sztukami walki w okresie jednego miesiąca, jest dla mnie zwykłym naciągactwem.
Napisano Ponad rok temu
Czy cos daje ? - bardziej jest zacheta do cyklicznego szkolenia - jak ktos kumaty zorientuje sie ze tylko wtedy cos osiagnie wiecej niz kilka trickow.
To jest jak ze szkola - podstawowa, zawodowa, srednia, licencjat/inzynier, magister, doktor itp - ukonczenie czegokolwiek nie zapewni wiedzy i inteligencji jak osoba sama sie nie nauczy. Po zawodowce mozna miec wieksza wiedze praktyczna niz po doktoracie. Ale dr nie musi juz konczyc zawodowki aby ta wiedze posiasc moze nauczyc sie sam
To wszystko jest marketing ale kazde stopniowanie ma na celu ulatwienie etapow szkolenia - lub oczywiscie cele jakies typowo dowartosciowujace.
Ukonczenie calych etapow szkolenia swiadczy o systematycznosci osob szkolacych sie a to tez bardzo wane. Gorzej jesli ktos skacze po kazdej dziedzinie i ma ogromna wiedze a nic nie ma usystematyzowanego i powstaje wtedy wszechwiedzacy glab :roll:
Dla mnie przy szkoleniach nie ma znaczenia jaki kto ma stopien czy poziom najwyzej dam fachowca do cwiczenia wraz z poczatkujacymi lub kogos bez stopna do czarnych pasow ale to dopiero kiedy zobacze co robi.
Niejeden instruktor poczul sie obrazony kiedy musial cwiczyc z poczatkujacymi ale do takiego poziomu dolaczam jaki reprezentuje
Napisano Ponad rok temu
Pozdrawiam, Thufir
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Ciekawe, ze podczas drugiej wojny światowej, Fairbairn i Sykes potrafili wyszkolić agentów SOE w walce bez użycia broni w ciągu ośmiu godzin...
Pozdrawiam, Thufir
Potrafili szkolic a nie wyszkolic a to duza roznica
W ciagu 8 godzin tez mozna nauczyc osobe ruchu figur w szachach to nie znaczy ze jest od razu Kasparowem.
Przed wojna tez mistrzyni swiata w jezdzie figurowej na lyzwach jezdzila tak ze kazdy sie zachwycal - teraz kazde dziecko ze szkolki lyzwiarskiej po kilku miesiacach ladniej jezdzi.
Kwestia tez tego kogo szkolimy czy laika ktory nic nie wie czy tez fachowca sprawnego i zaprawionego w walce sprzedajac mu dodatkowe tricki.
Tak jak bierzemy doswiadczonego zawodnika z innego klubu podajemy mu kilka technik potem on wygrywa zawody i sie chwalimy ze nasz styl jest najlepszy i zawodnik osiagnal to dzieki naszemu treningowi - marketing ma wiele twarzy
Napisano Ponad rok temu
Wybacz Thufir, ale poziom wyszkolenia po 8 godzinach oscyluje w okolicach zera. Szczęściem tych agentów zapewne było to, że przeciwnik dysponował podobnym wyszkoleniem, a walka wręcz w pracy terenowej to margines marginesu marginesu marginesu marginesu wykonywanych czynności zawodowych.
Niemcy i Japończycy nie zgodziliby się z twoim zdaniem Niemcy, którzy opracowali nawet specjalny system przeciwko technikom Fairbairna, jak również zaczeli szkolić swoje oddziały specjalne we własnym systemie walki wręcz Nahkampf. I Japończycy, którzy po przymusowych sparringach ze schwytanymi w trakcie operacji Rimau jeńcami z oddziału Z, byli pod wielkim wrażeniem ich umiejętności. Pułkownik Kempeitai, posiadacz czarnego pasa w judo, przyznał: "jestem zdziwiony, ze wszyscy jesteście tacy dobrzy po tak krótkim okresie szkolenia w tym, co jest uważane za trudna japońską sztukę".
Mam wrażenie, że wciąż mylicie szkolenie w sztukach czy sportach walki z treningiem samoobrony. Trening samoobrony ma zupełnie inne cele, inne są strategie i inne są metody treningowe. Nie chodzi o wyszkolenie sportowca, który będzie zwyciężał w zawodach, nie chodzi o uzyskanie fizycznej perfekcji techniki. Chodzi o danie zwykłemu człowiekowi- biznesmanowi, gospodyni domowej itp.- umiejętności które zwiększą jego szanse na wyjście cało w sytuacji zagrożenia. A wiec podstawą są umiejętności rozpoznawania i unikania zagrożenia zanim się pojawi, dalej nauczenie radzenia sobie z szokiem adrenalinowym, przełamanie paraliżu ("freeze"), umiejętność deeskalacji i nauczenie bardzo ograniczonego repertuaru technik. Techniki te muszą być proste, skuteczne, szybko wyuczalne, slużące do ataku z wyprzedzeniem i oparte o dużą motorykę by zadziałały w warunkach stresu adrenalinowego. I muszą być możliwe do wykonania bez ciągłych powtórzeń.
Pozdrawiam, Thufir
Napisano Ponad rok temu
Cmentarze sa pelne osob ktore w takie bzdury wierza jak komandos po 8h kursu - zreszta najczesciej combatow nauczaja osoby ktore nawet w wojsku nie byly
O ile sprrawnemu zolnierzowi mozna kilka trickow sprzedac w 8 h to nie przecietnemu czlowiekowi na tyle zeby bylo to skuteczne.
Co do Nahkamp i antiterror kampf nie wiem jak bylo w czasie wojny ale teraz sie mozna z niektorych rzeczy niezle posmiac.
Napisano Ponad rok temu
Martius, jest gorzej niż myślisz. Aby się skutecznie obronić przed atakiem zagrażającym życiu lub zdrowiu, w ogóle nie trzeba nic ćwiczyć. Przytaczałem wiele razy statystyki świadczące o tym, że zdecydowana większość osób ( oscylująca w pobliżu 99% ), które obroniły się na ulicy ( w tym przed próbom zabojstwa, gwałtu, rabunku, itp. ) kompletnie nic nie ćwiczyła. Tym bardziej więc możliwe jest, że można kogoś nauczyć samoobrony w ciągu kilku godzin.Dlatego trening skutecznej samoobrony jest duzo trudniejszy niz pod sport i bzdura jest wmawianie ze trwac moze kilka godzin.
We wstępie do "All-in Fighting" Fairbairn ( drugi dan w judo ) pisze:
"Students are warned not to consider themselves experts until they can carry out every movement instinctively and automatically. Until then they should spend at least ten minutes daily in practice with a friend..."(sic!)
P.S. I nie pisz mi tu o "odruchach" bo mi ręce opadają... ;-)
Napisano Ponad rok temu
Moze Ci sie niedobrze robic sluchajac o odruchach ale tak to jest to co jest najwazniejsze tylko Ty tak jak i wielu innych mysli ze odruchy to jest robienie jakiejs techniki, idealnie podrecznikowo odruchowo i skutecznie a dla mnie jest to np takie skrecenie ciala aby zminimalizowac destrukcje ataku,
Cialo czlowieka ma dzialac tak jak powieka chroniaca oko w samoobronie chodzi o to zeby przezyc a nie pokonac przeciwnika czy zastosowac trick. A sa cwiczenia na takie reakcje dzieki temu mozna miec tylko szrame a nie dziure po nozu.
Przytaczacie Fairb... a to co robili to mozna zaliczyc co najwyzej do trickow walki wrecz a nie do samoobrony. I tez to gowno da po 8 h
Napisano Ponad rok temu
I jak tu dyskutować z takim argumentem? ;-)I tez to gowno da po 8 h...
System Fairbairna, to nie triki czy sztuczki, tylko przemyślany, kompletny system samoobrony, w którym walka wrecz, walka bronią palną, nożem oraz innymi narzędziami stanowi jedność. Dlatego teraz się do niego wraca. Przy tych ośmiu godzinach tak bym się nie upierał, bo nie znam źrodła ani kontekstu tej wypowiedzi. Sam gdzieś słyszalem opinię Fairbairna, że system, który nie zadziała po dwóch tygodniach szkolenia, nie zadziała nigdy.
Po tylu latach treningu i nauczania przekonałem się, że w samoobronie zadziałać może wieczorem coś, czego nauczyłeś się rano. Pod warunkiem, że trening prowadzony jest w oparciu o gross motor skills, np. wg takiego wzoru:
W uproszczeniu oczywiście.
A o odruchach pisałem w tym sensie, że w nauczaniu techniki ruchowej zastosowanie mają nawyki czuciowo-ruchowe, a nie odruchy.
Napisano Ponad rok temu
Chyba wszyscy tutaj mieli próbkę podobnej sytuacji oglądając pierwszą "walkę" Najmana z Saletą. Swego rodzaju kuriozum, że zupełny amator samą gwłatownością ataku sprowadza do parteru (dwukrotnie!!!) osobę, którą wikipedia określa tak: "polski kick-boxer i pięściarz wagi ciężkiej, mistrz świata w kick-boxingu, a także mistrz Polski, Europy i interkontynentalny w zawodowym boksie".Aby się skutecznie obronić przed atakiem zagrażającym życiu lub zdrowiu, w ogóle nie trzeba nic ćwiczyć. Przytaczałem wiele razy statystyki świadczące o tym, że zdecydowana większość osób ( oscylująca w pobliżu 99% ), które obroniły się na ulicy ( w tym przed próbom zabojstwa, gwałtu, rabunku, itp. ) kompletnie nic nie ćwiczyła.
Jeśli system samoobrony mówi wyraźnie: "nie pojedynkuj się bo nie masz szans, zaskocz przeciwnika gwałtownością ataku" a następnie przez 16 h wałkuje się tę gwałtowność ataku w różnych kombinacjach, to wg mnie nie jest to złe podejście a system całkiem spójny i sensowny.
Co do "stopni" - raczej nazwałbym to blokami tematycznymi, gdzie jeden wynika z drugiego tworząc pozór "stopni zaawansowania".
Napisano Ponad rok temu
System Fairbairna, to nie triki czy sztuczki, tylko przemyślany, kompletny system samoobrony, w którym walka wrecz, walka bronią palną, nożem oraz innymi narzędziami stanowi jedność. Dlatego teraz się do niego wraca. Przy tych ośmiu godzinach tak bym się nie upierał, bo nie znam źrodła ani kontekstu tej wypowiedzi. Sam gdzieś słyszalem opinię Fairbairna, że system, który nie zadziała po dwóch tygodniach szkolenia, nie zadziała nigdy.
Po tylu latach treningu i nauczania przekonałem się, że w samoobronie zadziałać może wieczorem coś, czego nauczyłeś się rano. Pod warunkiem, że trening prowadzony jest w oparciu o gross motor skills, np. wg takiego wzoru:
W uproszczeniu oczywiście.
A o odruchach pisałem w tym sensie, że w nauczaniu techniki ruchowej zastosowanie mają nawyki czuciowo-ruchowe, a nie odruchy.
Przeceniasz system Fairbairna - okolo 90-91 roku rozmawialem z jednym z naszych skoczkow ktorzy przechodzili szkolenie z nim i jego szkoleniowcami. Bylem ciekaw jak byli szkoleni bo rzadko sie ma okazje porozmawiac z jakims z cichociemnych. Jego kumpel z Powisla ktory nigdy nic nie cwiczyl a w naszym wojsku mial tylko walke karabinem z bagnetem nie mial problemu ze spacyfikowaniem starszego instruktora kilkoma strzalami. Podchodzili do nauki walki wrecz w tym systemie jak my do aikido i traktowali to bardzo po macoszemu
To samo slyszalem z ust innego cichociemnego z mojej rodziny tylko on aukurat nie zetknal sie z Fairbairnem tylko z ludzmi przez niego szkolonymi.
A ze wraca sie do pewnych rzeczy to normalne druga sprawa bardzo czesto wraca sie dla autorytetu - jak instruktor sam nie potrafi wyrobic sobie uznania to musi siegac po autorytety i tworzyc nastepne mity. Ale bez przesady bo niedlugo zacznie sie cos takiego jak z azjatami - kazdy azjata to spec od sztuk walki
Kazdy co zetknal sie z systemem Fairbairna to spec od samoobrony .... nawet po wiecej niz 8 h
Sam korzystam z wielu rzeczy przez niego opisanych bo po co wywazac otwarte drzwi wiele rzeczy sie nowych nie wymysli poki czlowiek ma 2 rece i 2 nogi.
Co do filmiku i Michelina - nie da sie zaprzeczyc to sa dobre metody ale rozsadnie robione a najczesciej konczy sie to tym ze osoba poodzewa sie w ochraniacze pousztywnia tasmami nadgarstki itp napoweruje sie jaki to jest komandos niezniszczalny a wymieka po pierwszym strzale z liscia albo sobie rozwala reke na ciele partnera albo zaczyna plakac bo suspensorium zapomnial zalozyc a w jadro dostal. Cos takiego jest dobre raz na jakis czas ale nie caly czas bo czlowiek zapomina ze sam moze byc uszkodzony albo sam sie uszkodzic o partnera.
No ale co jakis czas musi byc zachwyt jakimis nowymi czy starymi metodami .... ludzie lubia zyc iluzja
Napisano Ponad rok temu
Martius – u Fairbairna działało ale on raczej nie szkolił laików
Wracajac do opisywanego przypadku chłopaka z powiśla - Powisle i Praga to przedwojenna warszawska cwaniara. Z reszta Fairbairn tez starał się korzystać z chłopaków z East Endu czy Soho jako instruktorów – oni tez sporo wnosili do procesu szkolenia – swoje doświadczenia z ulicy, podręcznik, który każdy z nas może obecnie przeczytać to nie wszystko, co robiono i czego uczono. Wielu bandziorów tez nic nie ćwiczy a jednak z powodzeniem wali „dziesiony” na mieście
Dar 75 – Niemcy do wojny szykowali się kilka lat, żołnierze byli szkoleni zgodnie z pruskimi wzorcami, (czyli brutalnie i dość skutecznie). Przygotowanie obejmowało także walkę wręcz głównie w takim I wojennym wydaniu, tyle tylko ze szermierka na bagnety jak i cała reszta na niewiele się zdaje gdy ktoś skradając sie z tyłu wbije ci nóż w boczna powierzchnie szyi. Inaczej wyglądało szkolenie w walce wręcz w wojskach spadochronowych czy SS – tam dzięki kontaktom z Japończykami poza boksem praktykowano elementy judo/jujitsu a nawet zapasy + oczywiscie techniki skrytobójcze.
Osadnik pytasz o ESDS – seminaria maja na celu dać człowiekowi pigułę techniczno – metodyczną. Ćwicz to i to tak i tak, dlatego bo tak i tak – wszystko zostanie ci wytłumaczone i poczujesz na własnej skórze żeby nie było głupich pytań... i oczywiście przećwiczysz. Nikt nie twierdzi ze po weekendowym kursie wyjdzie delta /ranger. Organ nieużywany zanika – wiec musisz ćwiczyć. ESDS skierowany jest przede wszystkim dla osób, które są z „branży mundurowo – porządkowej”, ludzi którzy wiedza po co przyjeżdżają bo wiedza do czego im to będzie potrzebne - potrzebują narzędzia do pracy i nie koniecznie takiego jak słynny kop w ryj jak na placu Konstytucji w W-wie w wykonaniu policjanta. Narzędzie dostają – jak je będą wykorzystywać i czy chcą się wprawiać w jego użyciu – zależy od nich. Takie jest założenie weekendowych kursów w ESDS. Laik przyjdzie i zobaczy, zostanie mu wskazana droga – reszta zależy od niego.
Akahige trening sytuacyjny jest moim zdaniem najlepszym elementem „testującym” opanowanie technik i taktyk oraz umiejętność ich zastosowania w określonych sytuacjach. Tyle że ataki "napastnika" powinny nieśc pewne kontrolowane zagrożenie dla broniącego się a nie być oklepywaniem i pokazywaniem "a kuku, tu jestem, zobacz, mogę cie uderzyć..." tak jak na filmie.
pashunio - fajnie to ująłes
Napisano Ponad rok temu
Fairbairn miał do dyspozycji doskonały materiał ludzki – ludzi zmotywowanych, sprawnych itp. Do OSS czy SOE nie trafiali ludzie przypadkowi. Były to osoby sprawne fizycznie i umysłowo niejednokrotnie z dobrym przygotowaniem wojskowym oraz doświadczeniem bojowym. Ludzi o odpowiednim poziomie sprawności fizycznej i psychicznej. Takich ludzi szkoli się zupełnie inaczej niż przeciętnego Kowalskiego, który trafia do sekcji samoobrony...
Wracajac do opisywanego przypadku chłopaka z powiśla - Powisle i Praga to przedwojenna warszawska cwaniara. Z reszta Fairbairn tez starał się korzystać z chłopaków z East Endu czy Soho jako instruktorów – oni tez sporo wnosili do procesu szkolenia – swoje doświadczenia z ulicy, podręcznik, który każdy z nas może obecnie przeczytać to nie wszystko, co robiono i czego uczono. Wielu bandziorów tez nic nie ćwiczy a jednak z powodzeniem wali „dziesiony” na mieście
O to chodzi właśnie! Punktem wyjścia dla tej dyskusji była kwesta: czy da się w ogóle kogoś nauczyć samoobrony w krotkim czasie? Uważam, że tak, przy uwzględnieniu powyższych zastrzeżeń. Z pizdusia, za przeproszeniem, BJJ czy inne skuteczne sztuki walki nie zrobią wymiatacza ( chociaż widzialem wyjątki, tzn. pizduś zamieniał się jednak w twardziela ).
Nie do końca, bo przecież istniały co najmniej dwa systemy Fairbairna: cywilno - policyjny oraz wojskowy. Ten pierwszy opisany został w podręcznikach: Shanghai Municipal Police Manual of Self defence ( 1915 ), Defendu (1926 ), Scientific Self Defence ( 1931 ) oraz, dla kobiet, Hands Off! ( 1942 ). Ten drugi - w Get Tough!/All-In Figting. Materiał tych podręczników w dużym stopniu pokrywa się. Poza tym, kryterium "zabójczości" technik nie może stanowić o tym, czy system nadaje się dla cywilów, czy nie. W końcu, najskuteczniejszym narzędziem samoobrony jest broń palna ( pistolet/rewolwer ), w USA używany w tym celu milion razy (!) rocznie.Porównywanie systemu Fairbairna z działaniami obronnymi (samoobroną) mija się z celem.
Napisano Ponad rok temu
Ich celem jest zeby wlasnie czesto z ciapy zrobic osobe ktora bedzie w stanie przezyc po napadzie lub znalesc wyjscie z niebezpiecznej sytuacji poprzez odepchniecie kogos i chociazby ucieczke.
Po to sa taz etapy kursow aby rozdzielic na wieksze ciapy i mniejsze ciapy.
Kiedys na seminarium jedna dziewczyna przez kilka lat cwiczaca super skuteczny koszerny system walki na sile probowala mi udowodnic ze jak ja napadna to ona jest w stanie wyzwolic taka energie i agresje ze jest w stanie pokonac nawet kilku napastnikow bo to cwicza na zajeciach.
Ja jej na to mowie ze najlepiej zeby spierniczala w czasie napadu ile sil w nogach jesli to bedzie mozliwe lub oddala portfel jesli tylko o to chodzi.
W kazdym razie doszlo do tego ze ja mialem zasymulowac atak a ona mogla wykonywac to co chciala i jak chciala.
jak juz sie rzudzila w agresywnym szale to zwalila sie po jednym plaskaczu luzna reka zaplakana na mate.
Wielu powie tak babski bokser jak mozna kobiete uderzyc ale prawda jest taka ze niektorym nic nie przemowi do rozumu jak nie odczuja tego na sobie.
Ona zapewne podswiadomie myslala ze nie bede w stanie uderzyc kobiety a dla mnie przeciwnik to przeciwnik niezaleznie od plci.
Po okolo dwoch tygodniach zjawila sie w mojej sekcji i dluzszy czas cwiczyla zanim nie wyjechala na stale. Czerwony policzek miala prawie przez tydzien ale dalo jej to do myslenia i poszla do sekcji gdzie nie trzeba wyjmowac galek ocznych czy rozdzierac palcami gardla
Dlatego traktujmy wszelkie samoobroy, combaty itp z przymrużeniem oka a w szczegolnosci szybkie kursy jakby bylo cos uniwersalnego i szybkiego do nauki to nie byloby na roznych szkoleniach czesto tych samych osob choc przeciez to fachowcy w swoich dziedzinach i po kilkunastu godzinach i roznych certyfikatach ze szkolen potwierdzajacyc ich skutecznosc nie potrzebowali by chodzic na nic innego bo juz by sie dawno nauczyli jak sie walczy.
Umiejetnosc nieuzywana zanika, jak samoobrona nie jest oparta na naturalnych ruchach tylko konkretnych technikach to tez zanika umiejetnosc wykonywania tego, wiemy co i jak tylko nie wiemy dlaczego on nam dal z glowki zanim mu przywalilismy w jadra
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych
10 następnych tematów
-
szalency, pijani, nacpani w swietle podejmowanych interwencj
- Ponad rok temu
-
Filmy z seminariow - Tematyka: Ulica
- Ponad rok temu
-
Zaczepiał i dźgał nożem......
- Ponad rok temu
-
Napadli go w domu, więc chwycił za nóż.
- Ponad rok temu
-
Damski bokser
- Ponad rok temu
-
Podstawy prawne samoobrony ludzkim językiem
- Ponad rok temu
-
Jaka gaśnica?
- Ponad rok temu
-
Na co się zapisać?
- Ponad rok temu
-
bjj ćwiczone tylko z kolan
- Ponad rok temu
-
walka z dwoma a obalenia
- Ponad rok temu