Co do postrzału na parkingu: Nakamura piszę o swoim postrzeleniu jako o następnym wątku tuż po podjęciu decyzji o odejściu i otrzymaniu odpowiedzi, a potem wiadomości o wydaleniu z organizacji. Tuż po opisie sytuacji mówi o ludziach z Japonii, których zna, którzy przekazali mu rozmowę innych ludzi, z których jedna osoba znała doskonale bossa mafii. Może to jakiś błąd w tłumaczeniu, albo po prostu mój tok rozumowania jest inny niż autora, ale dla mnie to niejasne, nienaturalnie wtrącone i sugeruje, że autor ma coś na myśli co by chętnie powiedział, ale tego nie zrobi. Następnie Nakamura wraca do pisania o Seido.
Dla mnie samo umiejscowienie sytuacji w tekście i brak jakiegokolwiek wyjaśnienia (a w tekście jest dosłownie napisane, że był to płatny zabójca) jest to delikatna sugestia, że postrzał miał związek z odejściem. Ale oczywiście to tylko moja interpretacja i nie stawiam tezy, że była to jakaś zemsta kierowana z Japonii.
Był taki koreański film dokumentalny o życiu Oyamy. I właśnie to chyba tam spotkałem się pierwszy raz w życiu z informacją, że Oyama uratował życie szefowi Yakuzy i potem był jego bodyguardem. Na kyokushin4life.com ludzie mówili też na różny sposób o wsparciu mafii dla kyokushinkai. Z kolei na polskich forach spotkałem się z pociągnięciem wątku poza życie Oyamy, a mianowicie chodzi o wsparcie dla jego rodziny i powiązań Matsui'ego. Niezaprzeczalny jest fakt (podawany jest chyba w każdej książce o kyokushin gdzie znajduje się skrótowa biografia Oyamy), że sosai za młodu był członkiem organizacji przestępczej i bynajmniej nie siedział tam za maszyną do pisania. Tyle jeśli chodzi o źródła, które przychodzą mi teraz do głowy.
Co do filozofii Seido (czyli już ściśle na temat): problem w tym, że w różnych dojo kyokushin także ćwiczą osoby niepełnosprawne, dzieci, ludzie w średnim wieku i seniorzy we właściwym tego słowa znaczeniu. Ludzie mimo poważnego traktowania karate czują się w dojo dobrze i nikt nie narzuca im zadań, którym nie są w stanie podołać. Tworzy się też pewien duch wspólnoty, współuczestnictwa.
Być może Nakamura był pierwszym, który o tym napisał, ale nie jest to naprawdę nic wyjątkowego, może tylko pociągnął to krok dalej, ale w moim odczuciu jest to krok za daleko. Karate musi mieć zachowany choćby w najmniejszym stopniu ten "twardy" pierwiastek . A czytając tę książkę zupełnie nie czułem japońskiego, surowego klimatu.
Inną sprawą jest wpajanie ćwiczącym różnych wartości, ale nie wiemy jak jest z tego realizacją poza Honbu Dojo.
Może mój ton jest trochę zbyt krytyczny, więc sprostuję: podoba mi się, że istnieje i stale się rozwija styl, w którym jest większy nacisk na duchowość i wartości, kto wie, być może nawet wreszcie sensownie wyłożone i "skodyfikowane". Gdyby w mojej okolicy została otwarta sekcja Seido, na pewno poszedłbym zobaczyć jak ćwiczą i jak wygląda to od praktycznej strony poza Honbu.
Postrzal na parkingu - w orginale jest - I heard from one of...
Pozniej - I was told by a close Japanese friend...
Dla mnie to jest - jedna baba drugiej babie. Nie udalo sie ustalic sprawcow - takie sa fakty. W zadnym kontekscie nie pada tu nazwisko Oyamy. To ze Nakamura mial "naloty" gorliwych japonskich pretorian Oyamy na swoje dojo, robiacych mu balagan na treningu - to fakty, ktore wielu potwierdza, zdarzalo sie to nie jeden raz. Stad sie prawdopodobnie wziela regula, ze jak ktos zaczyna w dojo w Nowym Jorku treningi to z bialymi pasami - od zera.
w orginale tekstu "platny zabojca" to "hit man". Zdarzenie mialo miejsce niedlugo po odejsciu Nakamury i chronologicznie ciezko bylo je umeiscowic gdzie indziej.
Jesli chodzi o Oyame to nie ma zadnej rzetelnej jego biografii. Jest wiele koloryzowanych historii, ktore nie maja zadnego poparcia w dokumentach, elementarnych faktach z historii powszechnej, ralacja swiadkow itp.
To samo dotyczy jego zwiazkow w mlodosci ze swiatem przestepczym. Jak chce legenda, Oymama uciekl w gory przed wymiarem sprawiedliwosci, tam sie ukrywal i cwiczyl, w innej wersji zabil czlowieka zostal uniewinniony, a w poczuciu winy zaczal sie opiekowac rodzina nieszczesnika. Fajna historia, ale niestety wyssana z palca.
Nie da sie ustalic prostych faktow - takich jak - kiedy i u kogo Oyama zdal na czarny pas? Kiedy - konkrety - data, miejsce, zdjecia, relacje swiadkow i uczestnikow - kiedy zaliczyl swoje 300 walk.
Dla interpretatorow mojego tekstu, napisze jeszcze raz - nie da sie ustalic - nie pisze ze takie rzeczy nie mialy miejsca.
Podobnie sie ma ze slawnymi I Mistrzostwami Japonii w 1947 roku, w ktorych Oyama rzekomo wygral. I Mistrzostwa Japonii zorganizowane zostaly przeszlo dekade pozniej, po smierci Funakoshiego, a do 1948 roku w Japonii obowiazywal tzw. Budo Ban. zakaz uprawiania sztuk wojennych. O zawodach nie wspomne.
Fakt jest tez taki ze tuz po wojnie prawo bylo surowe i mozna bylo podpasc za byle co. Takie czasy wtedy byly. Bieda i rygor.
Human face of karate to oprocz ksiazek Funakoshiego jedyne powojenne znane mi dzielo mistrza karate, gdzie jest tekst i zero obrazkow: Ten fakt pozycjonuje ksiazke wysoko. Reszta ksiazek mniej wiecej wyglada podobnie, bez wzgledu na stylowe roznice. Ogolnie - nic ciekawego.
One day, one life time - ksiazka w calosci poswiecona medytacji i treningowi umyslu i woli. Drugiej takiej w karate nie znajdziecie. Technique and spirit- ksiazka jak sama nazwa wskazuje. Wszystko na temat, z wyjasnieniami i konkretnym intelektualnym zapleczem. Ja mam dosc bezrozumnego bicia w worek czy klaniania sie bez zrozumienia istoty uklonu. Dzieki temu co pisze Nakamura, mozna zrozumiec o co w karate chodzi i przestac sie zachowywac na modle "bo sensei kazali".
Na koniec dodam ze nie znam Tadashi Nakamury osobiscie. Znam jego ksiazki i znam go z opowiadan Steve Arneila. To mi wystarczy zeby miec wyrobione, dobre zdanie o nim.