Mieszkalem w Brazyli 2 lata poniewarz moja byla zona jest brazylijka. Widzalem capoeire w wykonaniu kilku ludzi,jest super. Myslalem ze to taki taniec ale wyprowadzil mnie z bedu kuzyn mojej lubej. Poszlismy do baru na piwko i oczywiscie,jako ze jestem bialy, ktos szukal dymu. Zdaza sie to dosc czesto, jak chodzi sie do barow gdzie przesiaduje"smietanka towarzyska". 3 gosci obrazilo mnie dosyc powaznie, wstalem i zbaranialem. Kuzyn w czasie kiedy wtawalem jakos dziwnie podskoczyl, widzialem latajace nogi, 2 panow lezlo a 3 odpalal sandaly. Cudowne bylo i widowiskowe. Zapytalem ile lat trenuje powiedzial ze 20. Troche to ostudzilo moje zapedy do trenowania szkoda

.
Teraz pracuje w Afryce dla BP. Na weekendy smiglowiec zawozi nas na lad,aby odpoczac. Poszedlem do baru z kolega aby sie zresetowac, podczas drogi powrotnej,napadlo nas 2 czarnych z maczetami. Bylem bardzo odwazny i zastosowalem metode strusia pedzi wiatra.
Jednak te debile pognaly za nami. Mialem szczescie jeden sie przewrocil drogi byl dosyc daleko w tyle. Doskoczylem do niego,zawsze mam kastet w kieszeni, dostal w lep. Jego sznowny kolega ucekl,cale szczescie.
Wrocilem do hotelu i zaczalm analizowac jaki jestem glupi, przecez moglem zginac.
Mimo ze trenowalem roze style nie widze mozliwosci obrony przed maczeta. Nawet w wykonaniu idiotow jest ona jak miecz,przecina wszystko.
Jak sie bronic przed takim diabelstwem??