budo_Belial napisał
widzisz nie starasz sie zobaczyc koncepcji
Koncepcję widzę, ale wydaje mi się mało sensowna po prostu. Po prostu - jeśli uważasz, że na tego chestguarda da się uderzyc z pełną siłą i szybkościa i przećwiczyć wszystkie techniki uderzenia łokciem, to wychodząc z takiego założenia koncepcja jest sensowna.
Moim zdaniem te techniki będą tak czy inaczej markowane, chyba, że liczymy się z tym, że połamiemy delikwentowi żebra

No, chyba, że nie potrafimy silnie uderzyć łokciem, to mozna żyć w złudzeniu, że to, co uderzamy ma sens

(oj, chyba się powtarzam

)
Ponadto w tego typu ćwiczeniu, kiedy nie uczysz się uderzać na głowę masz naturalną anatomiczną przeszkodę w postaci rąk (oczywiście o ile partner je w ogóle jakoś trzyma, bo jak je podniesie do góry, to faktycznie walimy jak w worek), które przy uderzaniu na łeb można wykluczyć (i tego też się trzeba nauczyć). Krótko mówiąc jest to utrudnianie sobie życia. Dlatego uważam, że nie jest to sensowne. Wolno mi
Reasumując - jak mam wybierać pomiędzy koncepcją - markujemy uderzenia łokciem na łeb zabezpieczony kaskiem + ćwiczymy klincz + ćwiczymy uderzenia z pełnym powerem na worku i tarczach kontra kombinujemy uderzanie z łokcia na deseczkę na klatce piersiowej z, jak to napisałeś "połową siły i 100% prędkości", to wybieram koncepcję numer jeden.
Dalej popisałeś o idei walki w chunach unikając odpowiedzi na pytanie, jaką widzisz alternatywę dla sparringu
Widzisz, problem polega na tym, że wszystkie prezentacje WT jakie widziałem (bo jak w innych gałęziach to wygląda, to nie wiem), polegały na tym, że jeden pan nieudolnie atakował drugiego, a drugi go zasypywał gradem ciosów w hiperskomplikowanych kombinacjach. Pomijając już to, że było to zrobione w klimacie zwykłego, pardon, napierdalania nie broniącego się delikwenta. Znaczy mentalne nastawienie prezentujących było takie, że to ten niby broniący się był zdecydowanie agresorem

A atak był zazwyczaj taki, że wystarczyło się... odsunąć :roll:
Krótko mówiąc, ćwiczenie o jakim mówisz implikuje parę niezdrowych przyzwyczajeń - atakujący nie uczy się atakować inaczej, jak pojedynczym atakiem i atakuje nieporadnie, wiedząc, że za chwilę dostanie serię. W tym momencie atakuje tak, że zazwyczaj ten broniący nie ma się przed czym bronić, zatem jego korzystanie z repertuaru technicznego i taktycznego tak naprawdę drastycznie się ogranicza. Bo nie jest przyzwyczajony do tego, że atakujący może chociażby wykonać zmyłkę, czy manipulować dystansem. I potem wychodzi takie, z przeproszeniem, aikido. Na dodatek zupełnie niepotrzebnie zbrutalizowane.
Wiesz, Belial, nie obrażaj się, ale ja odnoszę nieodparte wrażenie, że jesteś zindokrynowany wingtsunowym podejściem i nigdy nie sparrowałeś z kimś, kto sparruje regularnie boksersko czy thaiboksersko (o chwytaczach w ogóle nie wspominam). Zobaczyłbyś, jak sprawdza się metodyka nauczania, o której piszesz, jak trzeba skończyć delikwenta, który atakuje czymś więcej niż sygnalizowanym prostym
No, chyba, że masz takie doświadczenie i uważasz, że ono niewiele wnosi do Twojego treningu. Ewentualnie sparrowałeś z takimi kickerami, jak na tym wklejonym przez siebie filmiku, mniejszymi o łeb początkującymi potykającymi sie o własne nogi