ja rowniez nie lubie "odzywek ze sklepow" - wspomagam sie zwyklymi koktajlami na bazie mleka i jajek oraz witaminami typu centrum itp
Ty! to jest very gud ajdija! nie pomyślałem o tym, choć już zastanawiałem się nad suplementacją. Mój trening nie jest ciężki, ale po 4 miesiącach zaorki czuję się trochę tak, jakbym wydalił wnętrzności lewym uchem. Nie wiem jak to jest z Wami, którzy wylewacie krew z potem na siłowni/macie, bo ja trenuję tylko w warunkach domowych (nie z własnego wyboru) ale może poradzicie coś młodszemu lamerowatemu koledze na temat suplementów? Nie chcę przeginać pały ani w jedną, ani w drugą stronę; nigdy się nie wspomagałem, ponieważ nie było potrzeby. Stawiam na intensywność: 3 razy dziennie, 7 dni w tygodniu przez 4 miesiące (miałem dużo luzu, bo w roku szkolnym tylko raz dziennie). No i był git. Ale jakieś 4 dni temu wstaję rano z łóżka i stwierdzam, że dziś chyba sobie nie pobiegam...i ręce jakieś takie lekko rozmiękczone...no to mówię - trudno, dziś bez biegania, należy mi się odpoczynek, bo czuję się jakbym wczoraj jeździł na rowerze bez siodełka. Około 18, po ,,walce z cieniem" miałem lekki shiz - kręci mi się w głowie i na wymioty zbiera. Po minucie przeszło, ale wypaliłem wszystkie rezerwy, czułem to w środku. Następny dzień lenistwa, ale kiedy znów wznowiłem trening czułem ubytki sił. Do mojego niedotlenionego mózgu wpadła jedna myśl - zobaczę czy na Vortalu Budo znajdę odpowiedzi na dręczące mnie pytania. No i proszę! Nie zawiodłem się! Tak więc, po tym przydługawym opisie mojej egzystencji, pytam się Was, Królowie Maty i Ringu, czy to są objawy choroby wenerycznej...znaczy przemęczenia wymagającego jakichś ,,witaminek"?
Dietka oczywiście: warzywa owoce, mleczko mamy i te sprawy już od dawna, ale w moim przypadku chyba wystarczy odpoczynek i te witaminy centrum? Dodam tylko na koniec, że mój trening zbyt ciężki nie jest dlatego katuję codziennie, ale przez te 4 miechy chyba bieganie dało tak w kość :roll: