Mam do Ciebie ogromny szacunek, bo zdaję sobie sprawę z ogromu Twojej wiedzy na temat SW w ogóle. Cenię Twoje umiejętności jako szkoleniowca bjj i chylę czoła przed sukcesami Twoich podopiecznych.
Ale, do ciężkiej cholery, dlaczego bierzesz się za nauczanie czegoś, o czym nie masz pojęcia? Dlaczego fundujesz kobietom szkodliwą iluzję bezpieczeństwa?
Jakim prawem zakładasz, że to, czego uczysz swoich zawodników sprawdzi się w samoobronie kobiet? Na czym bazujesz? Na swoim sportowym przecież, nie innym doświadczeniu? Na swoim męskim wyczuciu?
Czy zdajesz sobie sprawę z tego, co się dzieje z psychiką kobiety w takiej sytuacji? Oczywiście, że nie, bo nie możesz tego wiedzieć. Nigdy w takiej sytuacji nie byłeś i nie będziesz. Również z tego co wiem żadna z bliskich Ci kobiet nie ma takich doświadczeń (i oby nigdy ich nie miały!). Więc pozwól, że ja ci to opowiem.
Aby to było bardziej zrozumiałe dla ciebie i dla innych panów, którzy stanowią tu zdecydowaną większość, posłużę się pewnym zabiegiem, zwanym zamianą ról. Wiem, jak trudno jest facetowi wyobrazić sobie, że jest kobietą. Pozostań więc mężczyzną.
Wyobraź sobie, że jesteś panem, który swoje lata młodości i sprawności ma już za sobą. Idąc przez wyludnioną ulicę napada Cię zgraja młodzieniaszków w dresach, na których absolutnie nie działają twoje grzeczne słowa: ależ panowie!
Dostajesz w twarz, krew tryska ci z nosa i czujesz pierwszy piekący ból ... Dresy obstępują Cię dokoła i dziecinnie łatwo wyjmują z poły płaszcza Twój portfel oraz wszystkie dokumenty. Znajdują jeszcze telefon komórkowy, strasznie stary model, którego używasz tylko wyjątkowo, więc karta już dawno straciła swoją ważność. Któregoś drecha ten fakt dlaczegoś wkurza. Ładuje Ci plombę na szczękę ... Chwiejesz się i upadasz ... Upadasz bardzo nieszczęśliwie, na swój prawy bark. Czujesz prąd, który przeszywa Ci szyję i schodzi w dół aż do łopatki ... Złamałeś obojczyk! Nie możesz się ruszać! A oni wciąż nie odchodzą! Widok starszego pana leżącego w kałuży krwi i niemogącego poruszyć żadną kończyną sprawia im najwidoczniej przyjemność. Na Twoim żołądku lądują jeszcze zdrowe, mocne kopniaki ...Już nie wiesz, co tak naprawdę z Tobą się dzieje. W głowie masz tylko jeden wielki ból!
I w tym momencie zjawia się przecudnej urody wróżka – wybawicielka. Staje nad Tobą, patrzy pełnym troski wzrokiem i mówi: mam coś dla ciebie, co pozwoli ci przegnać tych bandziorów! To cudowne urządzenie, które mnie zawsze pomaga, kiedy jestem w niebezpieczeństwie! Jest malutkie, ale bardzo sprytne. Wystarczy, że wyciągniesz po niego rękę!
Próbujesz przemówić do tej zjawiskowej damy, że nie możesz nie tylko wyciągnąć ręki po to urządzenie, ale w ogóle nie możesz się poruszać, bo wszystko tak bardzo cię boli ... Chcesz jej to powiedzieć, ale ona wcale Cię nie słucha. Mówi dalej:
Jak już wyciągniesz rękę, to wtedy przy pomocy wprawnego oka skierujesz ...
Próbujesz kobiecie dać jakoś znać, że od dawna cierpisz na astygmatyzm i wprawnego oka nigdy nie miałeś, a teraz najbardziej dokucza ci ból barku i krwawiący nos, ale ona dalej swoje:
To bardzo proste w obsłudze. Wystarczy przez rok czy dwa intensywnie trenować po 10 godzin dziennie, by nauczyć się używać tego urządzenia. A wtedy odegnasz niebezpieczeństwo!
Tak mniej więcej wygląda jakość Twoich porad przełożona na męską mentalność.
Kobieta wzięta w dosiad czuje się dokładnie tak, jak ten facet - ubity, połamany, potwornie obolały i ogólnie niezdolny do jakiegokolwiek działania. Tak samo bezużyteczne są dla niej Twoje rady w stylu „jak przerzucić gościa przez biodro”, co dla faceta propozycja cudownego urządzenia od wróżki, które zabija na miejscu całe zło. Tylko różnica pomiędzy facetem a kobietą jest taka, że żaden facet nie uwierzy w istnienie cudownego urządzenia. Te wszystkie wyszkolone przez Ciebie kobiety w to uwierzyły!
Wszystkie oprócz jednej. Ta jedna przyszła do mnie i poprosiła, żebyśmy to ćwiczenie powtórzyły razem. Usiadłam na niej. Nie chciałam jej dusić, ale nalegała (tak było w oryginalnej wersji ćwiczenia!). Już będąc w dosiadzie dałam jej czas na to, żeby sobie przypomniała, co po kolei ma robić.
Jak myślisz, co było dalej? Czy trzeba było wykazać się jakimiś szczególnymi umiejętnościami z zakresu walki (wiesz dobrze, że jestem w tym zwykły cienias i niewiele potrafię), żeby sobie z nią poradzić? I ile trwała ta jej „samoobrona”?
Czy naprawdę nie czujesz wyrzutów sumienia, że okłamałeś tyle kobiet? Wmówiłeś im, że wyjście z dosiadu to bułka z masłem, jeżeli tylko skrzyżujemy ramiona, zapleciemy facetowi jedną nogę z tyłu i wyrzucimy w górę biodra!
Czy mistrzowi Nastuli też zaproponowałbyś taką cudo-technikę, żeby więcej nie zachowywał się jak leszcz i więcej nie przegrywał przez dosiad, jak z Minotauro? Nie, nie zrobiłbyś tego, ponieważ Nastula by Cię wyśmiał!
Kobiety nie wyśmieją. One kupią każdy towar, który jest zapakowany w papierek pod tytułem „samoobrona kobiet”. Nawet jeżeli w tym papierku będzie śmierdzące gówno pod tytułem brazylijskie jiu jitsu!
