Aktualny test miotacza:
FORCE 80 LOURD/GAZ/MGŁA 75 ml - CS o stężeniu 2 % produkcja Francja
– test przeprowadziłem 22 maja 2008 r w obecności Hordy.
Aby być obiektywnym a jednocześnie nie mielić tego samego, postaram się wnieść coś więcej niż tylko opis funkcjonowania samego miotacza.
Produkowany jest on przez moją ulubioną fabrykę we Francji – PIERRE G. CHIMIE która produkuje również ARM II i inne ciekawe miotacze

. Na pierwszy rzut oka, miotacz oprócz swojego oryginalnego logo niczym specjalnym nie różni się od np. niemieckich miotaczy, poza tym że 75 ml to jednak nie jest tak mało. Zdecydowanie wyróżnia się za to
DUŻĄ dyszą która niejako „mówi sama za siebie” że się tak wyrażę he he, chyba największą z jaką się spotkałem do tej pory wśród współczesnych miotaczy „kieszonkowych”.
Ponieważ posiadam 2 miotacze FORCE 80 75 ml o tej samej pojemności i wyglądzie, różniące się postacią zawartego w nich środka – pierwszy z nich jest w formie MGŁY a drugi ŻELU, potrząsając nimi da się zauważyć różnice w gęstości samej substancji w pojemnikach na korzyść żelu. Teoretycznie miotacze żelowe wymyślono aby przeciwstawiały się podmuchom wiatru, niemniej z moich doświadczeń wynika iż zarówno żel jak i mgła ( w przypadku Force 80 ) piskają tak samo, a nawet jeśli są jakieś różnice, to na tyle niewielkie że praktycznie nie mają znaczenia. Reasumując obydwa piskają gazem w formie
stożka mgły który jeżeli chodzi o skuteczne zastosowanie na ulicy nadaje się na
maximum 2 metry – od głowicy miotacza, przy normalnej pogodzie, z umiarkowanymi podmuchami wiatru, w przypadku żelu z 0,5 metra dalej – tak więc zapewnienia producenta mówiące o SKUTECZNYM zastosowaniu miotacza na 3 lub 4 metry SĄ MOCNO PRZESADZONE !!!.
Kolejnym elementem o którym warto wspomnieć jest ilość realnych strzałów (
realnych czyli takich które powinny wywrzeć odpowiednie wrażenie na naszym przeciwniku ! - przy miotaczu o pojemności 75 ml udało nam się oddać 4 konkretne salwy że tak powiem, piąta była licha, cherlawa i bardziej przypominała smarki

) dodatkowo sympatycznym zjawiskiem jest głośny syk, w trakcie oddawania kolejnych salw, ten syk jest na tyle głośny, iż nie sposób na niego nie zwrócić uwagi, więc stosując ten miotacz wywiera on również działanie psychologiczne na innych e/w oponentów którzy sami nie dostali gazem podczas utarczki. Sama szerokość chmury gazu wystarcza na bezproblemowe objęcie połowy sylwetki celując w klatkę dlatego też uważam że ta pojemność powinna wystarczyć do skutecznej obrony przed 2 a maksymalnie 3 przeciwnikami ( trzema przy założeniu iż pierwsza salwa obejmie 2 naraz ).
Sama substancja drażniąca jest
ZDECYDOWANIE PRZYZWOITA więc osoby nią potraktowane, zostają wyłączone z „akcji” na jakieś 20 do 30 minut, choć przyznam że widziałem typów wracających do siebie już po 15 min od zastosowania, tak więc czas oszołomienia jest różny w przypadku różnych organizmów. Niemniej w walce/obronie na ulicy czas ten w zupełności wystarcza na wykonanie wszelkich manewrów które mogły by nam przyjść do głowy, poczynając od spokojnego oddalenia się z miejsca akcji do przetańczenia krakowiaka na głowach naszych zamotanych przeciwników. Sam gaz ma działanie DUSZĄCO łzawiące, jednocześnie wywołuje ból, pieczenie, oszołomienie i utratę orientacji warto zwrócić jeszcze uwagę na fakt że zarówno gaz jak i mgła po wystrzeleniu z pojemnika i osadzeniu się na celu ma tendencję do szybkiego odparowywania – wygląda to jakby gaz się gotował lub bulgotał po czym zostaje cienka biaława warstewka osadu.
Teraz trochę o minusach mianowicie z moich doświadczeń z codziennego noszenia zdecydowanie ujawniła się
BARDZO KIEPSKA JAKOŚC GŁOWICY WRAZ Z OBUDOWĄ przy równie słabej jakości plastiku zastosowanego do ich wykonania, że o tandetnym wykonaniu i niewygodnym kształcie osłony ( zbyt małym na wygodne wsadzenie palca a jak ktoś ma duże dłonie od razu zwróci na to uwagę )!!!.
W moim pierwszym miotaczu Force 80 noszonym na pasie w kaburze z cordury zapinanej na rzep, zwichrował się kształt obudowy dyszy od zbyt mocnego zaciskania rzepa kabury, w celu jego ustabilizowania w odpowiedniej i wygodnej do użycia pozycji, doprowadziło to do wykrzywienia toru prowadnicy palca na głowicy miotacza oraz pęknięcia plastiku łączącego 2 połówki osłony na górze, a to sprawiło że w miotaczu mogła się łatwo obluzować dysza a i możliwość niekontrolowanego samo wyzwolenia znacznie wzrosła.
W drugim takim samym miotaczu noszonym przez Hordę przy pasku za „klips” ( będący integralną częścią obudowy - który właściwie wygląda jak gówno jakieś i do noszenia za niego się zwyczajnie nie nadaje ) – lub po jego późniejszym odłamaniu, w kieszeni spodni, gdzie codzienne zabieranie go ze sobą doprowadziło również do
POWAŻNEGO uszkodzenia głowicy, tzn. gdy wziąłem będąc u niego kiedyś jego miotacz do ręki, sama dysza była przekrzywiona zdecydowanie pod kątem w dół – prawdopodobnie od noszenia w kieszeniach jeansów – chciałem ją naprostować i dobić ponieważ wydawała mi się również obluzowana, niemniej po delikatnym dotknięciu głowicy odłamała się plastikowa rurka z nasadzoną na nią dyszą wylotową gazu. Stało się to tak niefortunnie że pękła ona jakieś 3 milimetry w głąb samej aluminiowej tulejki pojemnika i nie dało się tego już w żaden sposób naprawić. Interesujące jest jeszcze to że pomimo braku możliwości noszenia / ze względu na odpadającą dyszę / z miotacza dało się jeszcze wystrzelić kilka razy aż do jego zużycia delikatnie wciskając odłamaną końcówkę we wspomniana tulejkę.
Podsumowując warto mieć swojego własnego FORCE 80

niemniej należy pamiętać iż jeśli chcemy uniknąć e/w problemów, powinniśmy nosić go w luźnej kieszeni bluzy lub kurtki gdzie nie będzie narażony na uszkodzenia mechaniczne. Nosząc swoje miotacze nigdy nie wkładam ich do kieszeni spodni lub w inne trudno dostępne miejsca takie jak np. plecak czy jakaś wewnętrzną kieszeń – ponieważ poręczność ich użycia znacznie spada. Nie wkładam również innych przedmiotów do kieszeni w której mam gaz ( coś za coś – wygoda i poręczność zastosowania wymaga oddzielnego miejsca / kieszeni będącej gdzieś na wierzchu pod ręką i odpowiednio dużego w niej otworu który nie ograniczał by nam ruchów i nie zahaczał przy błyskawicznym wyciąganiu, dobrym pomysłem jest tu możliwość kupienia miotacza o rozmiarze pasującym do naszego ubrania. I na koniec ponieważ zawsze podkreślałem ( zgodnie z tym co mawiał mój dziadziuś ) że:
- lepiej mieć i nie potrzebować niż potrzebować i nie mieć –
warto nosić ze sobą kilka miotaczy ... :wink:

:wink: HE HE a przynajmniej dwa.
Cizzia