Temat może i oklepany lecz każda sytuacja jest inna...
Jakis czas temu mialem spine z pewnym gowniarzem z podworka co to mysli ze jest twardy, bo jest z kolegami. Podobno strasznie gadal na mnie za plecami, ze sobie da ze mna rade itp. Ktoregos dnia mijalem go na ulicy i zapytalem sie o co mu chodzi, bo slyszalem ze cos do mnie ma. Nabozowal sie strasznie i sie pyta czy ja chce dymu

Walke uznalem za zakonczona, bo kto podczas bojki ucieka tel odebrac a poza tym widzialem ze koles ma juz dosc. Potem puscil fame ze ucieklem i ze mnie pobil i wogole...
Po jakims czasie mijalem go znowu to powiedzial tylko "szykuj sie". Powiedzialem ze jestem gotowy tu i teraz a on szybko sie oddalil jakby sie nie przygotowal jeszcze do starcia, ale by zapowiadal moja porazke :?
Po jakim czasie zaczepil mnie jego kolega, ale skonczylo sie tylko na gadaniu.
Minelo juz sporo czasu i koles albo sie na mnie nie patrzy albo jak idzie z kolegami to stara sie byc twardziel, bo rzuca jakis "fajny" text jak go mijam.
Po tym wszystkim doszedlem do wniosku ze nie warto lac takich gowniarzy bo tworzy sie reakcja lancuchowa ze ktos kogos nasyla, bo musi zachowac dume itp
Od tego wszystkiego minelo sporo czasu a ten koles czasami sie sadzi chyba na mnie i teraz nie wiem czy warto interweniowac znowu jesli np. mijam go a on mnie wyzywa itp
Czy warto go ruszac i na sile mu wpajac pewne zasady? Wkoncu te jego slowa mnie nie rania a poza tym po co sobie wrogow szukac w postaci jego naslanych kolegow? Co wy na to? Znowu powinienem wyjasniac sytuacje czy olac go i dac sobie spokoj?