Zabić jednym ciosem!
Jeżeli oprzeć się ma analizie KATA (Shotokan) to dochodzę do wniosku, że większość ciosów jest skierowana na korpus (brzuch lub żebra), a jednemu napastnikowi poświęca się jeden - dwa ciosy (po bloku) po czym następuje zmiana kierunku...
Wydaje mi się, że do tego niekoniecznie trzeba analizować kata shotokan, które z tego co wiem mniej lub bardziej odbiegają od swoich okinawańskich pierwowzorów. Wystarczy poczytać założenia dotyczące karate spisane rękami jego dawnych, uznanych mistrzów. Ta idea jest tam dość jasno sformułowana. Jednak jest to właśnie pewna
idea. Do osiągnięcia tejże idei ma się dążyć latami treningu itp. i wcale niekoniecznie się ją osiąga. Taki już los idei...
Wynika z tego - że albo:
1. Kata te nie są "bojowe" (zapis walki w kilkoma przeciwnikami) tylko "sportowe"
2. Zakłada się zakończenie walki pojedyńczą techniką skierowaną na korpus (ale możliwe że pierwotne kierunki uderzenia zostały zmienione)
Jak wiesz, sporo zmienił już Itosu wprowadzając karate do szkół. Wiele zmienił Funakoshi popularyzując karate w Japonii. A zmiany następowały jeszcze potem (jak i przedtem).
Mapa punktów witalnych jest bogata. Nie ograniczają się one do korpusu. Dosłowna interpretacja kata nie ma zbyt wiele wspólnego z ich bojowym zastosowaniem. W niektórych sekcjach shotokan zdaje się ćwiczy się w kata tsuki na wysokości barków. Z pewnością nie wykonuje się go tak walcząc, bo lepiej uderzyć w krtań, nasadę zębów, splot itp. itd. Kata to tylko efekt pewnej daleeeeko idącej formalizacji. Na mistrzostwa świata w kata trzeba je wykonywać dokładniusieńko jak sensei nauczał. :-) Ale w walce nie powinno się wg mnie popełniać błędu polegającego na dokładnym naśladowaniu ruchów z kata. Trza być twórczym. Np. jak umiesz ładniutko w kata wykonać age uke i gyaku tsuki w idealnej zenkutsu dachi, to w sytuacji samoobrony powinieneś np. zareagować age uke, ale w pozycji z mocniej cofniętym prawym biodrem (jakby już prawie do shiko dachi), a swoje gyaku tsuki wykonać na jodan (np. w szyję) i z dynamicznym dokręceniem tegoż biodra do zenkutsu dachi, co nada mu jeszcze większą siłę (bardziej właśnie jak w przypadku nawalania w makiwarę, niż dokładnie tak jak w kata). To tylko jeden przykład. Chodzi mi o to, że kata to powiedzmy atlas technik, ale do tego atlasu potrzebne są bogate przypisy. No a wśród nich właśnie ten, który mówi, żeby twórczo wykorzystywać zawarte w kata elementy.
Do czego zmierzam - jeżeli zakłada się zakończenie walki jednym ciosem to albo:
A. Jest to atak na określone szczególnie wrażliwe punkty - co wymaga niewiarygodnie dużej dokładności w walce - już pierwsze uderzenie ma trafić w punkt (który przeciwnik może się starać osłonić - to jak w boksie KO może nastąpić po pierwszym ciosie w brodę ale walka trwa zwykle długo, gdyż zawodnicy chronią szczękę)
Wiesz doskonale, że karate nie wymyślono do walk z bokserami, ani do walk na ringu, ani nawet do walk z innymi karatekami. Czy 'bandyta', który spróbuje znienacka Cię uderzyć będzie trzymał przy tym prawidłową bokserską pozycję i gardę? Jesli nie trenował pod tym kątem, to raczej nie. Twoja obrona i kontratak mają go zaskoczyć. Zaskoczą i trafisz np. w krtań - no i zabiłeś przeciwnika 'jednym ciosem'.
Czego Tobie, ani nikomu oczywiście nie życzę...B. Atak jest zadawany z tak dużą siłą, że "łamie kości" (tak jak atak pałką, kijem) wtedy dokładne celowanie ma mniejsze znaczenie - zasłanianie się ręką ( bokserską gardą) przed ciosem pałką może ochroni głowę, ale narazi rękę na złamanie...
Skoro takim tsuki wyćwiczonym przez lata na makiwarze można rozbić całkiem grubą deskę ciosem nukite, lub chociażby uderzyć w jabłko tak, że zostają z niego tylko bryzgi, to czemu przy trafieniu w szyję, oko, splot, krocze itp. taki cios nie miałby wyeliminować przeciwnika?
Ćwicząc na worku jestem z zasadzie bardziej zdolny do "nabijania siniaków" niż do "łamania kości" moje ciosy na korpus są bolesne, ale zakończenie walki może nastąpić tylko po trafieniu we wrażliwy punkt - w splot czy "na wątrobę" - więc raczej celuję w głowę!
Tzn. wobec braku umiejętności skończenia walki jednym gyaku-zuki w korpus stosuję prawy krzyżowy na głowę...
Tako i ja czynię. :-)
Myślę, że żeby się odważyć na próbę zakończenia walki na ulicy ciosem w splot, musiałbym być piekielnie pewny siebie i swojej przewagi w razie czego...
...ale jeżeli dawni Karatecy wcale nie ćwiczyli uderzeń w powietrze, tylko setki tysięcy uderzeń w makiwarę to może (niektórzy mistrzowie) rozwineli siłę ciosu "kruszącego kości"???
Czemu nie?
Ps. A jeżeli ktoś ma tak wielką siłę uderzenia - to może zabić człowieka z bronią, czy psa, czy nawet byka jednym ciosem....
Pomimo całej mojej sympatii Kselos, napuszczę na Ciebie Towarzystwo Opieki Nad Zwierzętami, jak nie przestaniesz snuć tych swoich niecnych, kłusowniczych planów! :wink: