Re: W cyklu prawdziwe historie...z życia O`Senseia i o Ki...
To faktycznie nie zamierzona gra słów z tymi Twoimi teoriami, za co Cię przepraszam Randall. Raczej chodzi o to, że mając dużo do powiedzenia, tracisz czasami czas na wdawanie się w dyskuje z bezsensownymi tezami.
Jedni chodzą na dyskoteki, inni oglądają pornole. Ja sobie lubie podyskutować, nawet "dla sztuki". Taka rozrywka.
Jeżeli już Ci chodzi o konkrety, to niezrozumiała dla mnie jest Twoja argumentacja dotycząca atemi, czy też wiecznego odnoszenia technik aikido do ulicy. Mam wrażenie, że poczuł byś się niespokojny, gdyby ktoś Cię zaczął przekonywać, że tai-chi to sztuka samobrony.
Ja traktuję aikido jako sztukę walki. Z definicji,
sztuka walki ma przygotowywać do walki. Po prostu chcę by to co robię działało, a nie było tylko zabawą na macie, działającą w konwencji treningu. Nie znaczy to jednak że pierwsze co to przejde sie na jakiś balet, szukając komu by tu wejśc irimi na grzdyla. To tak jak z kataną, chciałbym mieć porządną ostrą replikę, taką fest użytkową, ale nie po to by ciąć ludzi na ulicy.
Tai chi nikt nie nazywa sztuką walki. Kiedyś pewien instruktor pokazywał mi jak te ruchy przekładają sie na techniki obronne. Całkiem fajne. Ale jeśli sie całe zycie ćwiczy wolno w parku, to nici będa z tej obrony.
Pewnie obaj nie spotkaliśmy dotąd aikidoki, który by nas przestraszył na ulicy, ale też wiemy, że nie o to chodzi. Jeśli czytałeś niektóre z moich postów, to wiesz, że przykładam dużo wagi do skuteczności moich technik, co wyraża sie w zasadzie w dwóch płaszczyznach. Pierwsza, to nie używania ich tak długo, jak to jest możliwe. Myślę tu o randori sprowadzającego sie wyłącznie do uników, a mającym na celu zniechęcenie napastników. Druga płaszczyzna to wykonywanie technik tylko wtedy, kiedy jest możliwe wytrącenie atakującego z równowagi i natychmiastowe spowodowanie jego upadku na plecy (jak w judo) lub na piersi w przypadku ikyo, nikyo, sankyo.
No to randori robimy podobnie, tylko ja czasem kopie i uderzam.
Jakieś 3 lata temu jeszcze miałem podobne podejście. Miałem jako tako poukładane w głowie techniki, rozumiałem jak to działa i wierzyłem że można dojść do takiej perfekcji. Ale ten sen już sie skończył.
Zatem nie ma tu mowy o jakichś otwarciach, atemi, czy też podobnych banialukach, bo na to po prostu nie ma czasu.
Tylko że tam nikt nie atakuje naprawdę. Realnie, to jest o wiele trudniejsze, a ja, jak napisałem wyżej, chcę by to działało.
Faktycznie, mam ciągoty do tego co robił Fiodor na Combat Aikido
, ale mimo to idę w innym kierunku, znacznie więcej aikido jest w tym co robię, poza tym nie widze niczego złego w ćwiczeniu tradycyjnym, dla większości ludzi jest to najodpowiedniejsze. Tylko ułamek ludzi nadaje sie do budo, to siedzi w głowie albo nie.
Tak więc, jeżeli postawisz sobie takie cele, to boks, bjj, czy też inne sporty, jako uzupełniajace aikido, nie mają racji bytu ponieważ, jak wyraził się Ueshiba przed demonstracją u cesarza: "to nie bedzie aikido, ponieważ aikido nie zna kompromisu".
Czy Ueshiba był całe życie słabym staruszkiem? Każdy wiek ma swoje prawa. Potrafił i przykopac i przypieprzyć, i łapy połamać, ilu aikidoków teraz to potrafi? /no może łapy połamac to potrafią
/
Poza tym, odrzucam całą teoretyczną część aikido. Za dużo sie naczytałem filozofów, by wierzyć jakiemukolwiek. Njbliżej mi chyba do pragmatyzmu. Dla mnie aikido to tylko zasady kierujące technikami, zasady ruchu, nie etyki. A uznanie etyki i teologii Dziadka wcale nie jest konieczne do uprawiania aikido. To tak jakbym musiał być tej samej wiary co gość, który wymyślił rower, by móc jeździć na rowerze. Dalej, zarówno pewne rzeczy z boksu przydają mi sie na aikido, tak i wiele rzeczy z aikido ćwiczę na innych treningach /przeważnie na kravce, działa jak złoto/, tajming i wyczucie dystansu też sa jak znalazł w boksie i kicku. Ale jestem zdania, że bez tego "rozszerzonego horyzontu", nie potrafiłbym zrobic tych technik na gościu wchodzącym "na bombie" jak to ładnie wyraża trener krawata. Może kiedyś zmienie zdanie, choćby po to zadaję pytania, nawet dziwne. To taka ewolucja, ma swoje etapy, i na każdym trzeba robić swoje.
Mam nadzieję że coś wyjaśniłem. Pozdro.