Sorry Adam, ale chyba nie bardzo jest o czym dyskutować, jeżeli przedmiotem dyskusji ma być to, CO kibole mają w głowach.
Co wtedy robią ? Zaczynają rozróbę, przecież to oczywiste, to jedyny sposób na odreagowanie poczucia przegranej, jaki znają tacy "ludzie" - odegrać się na kibicach tej drużyny tak jakby to oni skopali dupska przegranej drużynie.
I nie ma to niestety wiele wspólnego z tym wspaniałym widowiskowym sportem. Wojna kiboli to jeden z najgorszych wizerunków ulicy z jakim się w życiu zetknąłem.
Poszedłem raz na mecz Lechii i modliłem się żeby wyjść stamtąd jak najszybciej i w jednym kawałku. Wszyscy darli japy w rynsztokowy sposób, nie zależnie od tego czy ich drużyna wygrywała czy przegrywała. To był najgorszy pokaz zbiorowego chamstwa, prostactwa i dowód rynsztokowego rodowodu jaki widziałem.
Pod żadnym względem nie nazwałbym tego czegoś sportowym dopingiem.
Na szczęście nic się większego nie stało, choć na boisko pofruneły butelki i jakieś petardy po jednym z bardziej bezczelnych fauli i pojawiło się trochę więcej policji.
Ale w sumie to dobrze, że taki element może wpier***lić "kibicom" przeciwnej drużyny. Przynajmniej nie cierpią na tym postronni ludzie albo cierpią znacznie mniej. Niech się wyładowują na sobie nawzajem.
Dla mnie to jest totalnie patologicznie chore, ja nie wiem jakie cuchnące szambo trzeba mieć w zakutym łbie, żeby mecz sportowy traktować jako okazję żeby się ponap***lać i przychodzić już na mecz z takim nastawieniem i odpowiednim sprzętem.
Jedyna korzyść, jaką normalny człowiek może odnieść z udziału w takim czymś jak wrzące nastroje kiboli na boisku, to bardzo szybkie i skuteczne wyrobienie w sobie instynktu do bezzwłocznego oddalenia się z miejsca zagrożenia
Uffff...... :roll:
Pozdrofka