Nie wiem jak wy, ale ja sie spotkalem z tym, ze w wielu szkolach kung-fu (style zewnetrzne, albo jakas dzika mieszanka ktora tak naprawde to nie ma wiele wspolnego z kung fu) instruktor na zakonczenie ciezkiego fizycznie treningu robi jakis tam "chi-kung" (ruchy raczkami i oddychanie) ....
No i uparcie robi taka ekipa ten chikung, i ignoruja ludzie sygnaly plynace z ich wlasnych cial (zawroty glowy, uczucie slabosc) bo to musi byc znak ze cwicza prawidlowo i ze to dziala...
Tez kiedys tak robilem, na szczescie Tomasz ( poklon dzieki, Tomaszu!) mnie uswiadomil ze to niebiezpieczny kretynizm wiec juz nie robie. Niestety tych paru ludzi w Singu ktorym to probowalem wytlumaczyc jakos nie chce mi wierzy (tak to jest jak sie jest zielonym - nikt nie chce sluchac) i dalej robia sobie krzywde.
A co jest takiego zlego w machaniu raczkami i oddychaniu, prosilbym o pare slow komentarza, bo jak widac ja tez jestem nie uswiadomiony i moze robie sobie jakas krzywde, o ktorej nie wiem. A szkoda by mnie bylo...