Re: Opinie o aikido A. Cognard
Widziałeś, żeby na jakimś stażu dakmy na to sensei Savegnago kazał komuś dymać pompeczki za spóźnienie? Za bardzo też nie wiem co rozumiesz jechać na szmacie, znaczy zmywać matę w trakcię treningu?
Nie traktuj tego jako wycieczki organizacyjnej, ale na ostatnim stażu z Patrickiem Matoian, zorganizowanym przez Marcina Velinowa, tej "samodyscypliny" wśród jego uczniów nie dostrzegałem.
Oczywiście, shihan nie będzie robił czegoś, co powinien robić sensei w swoim dojo - czyli dyscyplinować ludzi. Masz rację.
Nie w trakcie treningu, miałem na myśli coś w rodzaju: zmywać matę przez pół obozu 3 razy dziennie
Nie wyciągajmy tu pana Velinowa, bo styczność z nim miałem i parę razy nie podobało mi sie jego zachowanie. Sytuacji o której mówisz nie znam, po prostu jego uczniowie wystawili świadectwo o nim, które sensei Patryk już pewnie zabrał ze sobą...
Bo to jest twoje dosłowne tłumaczenie. I to właśnie ono jest komiczne.
Właściwie nie moje, bo film oglądałem z lektorem polskim. Ja skłaniał bym sie w kierunku tłumaczenia jeszcze bardziej polskiego, choć mniej dosłownego - Pan czasu, może Rządca czasu.
Jest róznica? Mozna to załatwić po ludzku i powiedzieć że dzisiaj dyżur ma Xiński i pilnuje wszystkiego? "Mistrz czasu" brzmi jak imię postaci z kreskówki /na bank dysponującej magicznymi mocami :wink: / . Tyle w tym temacie.
Czepiasz się słówek. Pozatym funkcja timemastera wykracza troche poza dyżur - to nie przychodnia . Jest to odpowiedzialna funkcja i osobiście czułem że nie powierza się jej byle komu. Ale wiem że Ciebie takie bzdety nie interesują więc się nie będe silił.
Ale kiedy z tego właśnie się śmiałem, z tych słówek i z energii ognistej.
Poza tym, zdaję się, nie doceniasz mnie - nie jestem tak płytki by twierdzić, że nie istnieją wartości moralne, zasady panujące na macie itp, że ćwicząc SW nie rozwijamy swojej własnej psychiki. Odpowiednie zadania wymagają pewnego poczucia obowiązku, ustalają też pewną pozycję osoby je otrzymującej. Krytykując duchową stronę budo, czego niejednokrotnie sie dopusciłem, mam na myśli mistycyzm, duchy, energie tajemne. Jest to kwestia wiary, tak jak religia, jedni powiedzą że widzą palec boży działający w świecie, a inni że nie.
Niestety nie wyolbrzymiam. Goście gadali o koszmarach nocnych i niepewności. W ogóle bardzo uduchowiony był film.
Może poprostu film nie był skierowany do Ciebie
Trzeba wziąć poprawkę, że sensei Cognard z tego co wiem prowadzi też warsztaty dla różnych menadżerów, dyrektorów itp. Więc ja osobiście jego niektóre teksty odbieram trrochę jak filozofie zza wielkiej wody. No cóż taki jego urok. Być może dla aikidoków na bardzo wysokim poziomie (np. Dariusza Bieńkowskiego) jest ona bardziej zrozumiała.
Trafione w sedno. Film i tego rodzaju przekaz skierowany jest na wiarę. Na UMCS jest "Zakład religioznawstwa i filozofii wschodu", właśnie dlatego że myśl wschodu nigdy nie oderwała sie od teologii. Religia pozostanie zawsze sprawą wiary, nie wiedzy. A ja budo traktuje jako wiedzę. Tyle że wiara w to, iż można powalic oponenta duchową energią, jest niebezpieczna i dlatego piętnuję ją śmiesznością. Wiedza która zbudowała nasz obecny świat mówi co innego.
Jeśli jednak przekaz ten też ma znaczyc coś innego, powinien być wygłaszany za pomocą odpowiedniego zrozumiałego i jednoznacznego języka, nie metafor. Ponieważ, moim zdaniem, inaczej nie znaczy nic. Dopuścić też mogę, że znaczenia te można zrozumiec po latach prób - aż wreszcie samemu sie dojdzie co poeta ma na myśli i "przetłumaczy" na język bardziej pragmatyczny. Lecz ja mam jedno życie.