Witajcie
No poczytałem troszkę tutaj i się w koncu wypowiem.
Od żeczonych sytuacji minęły 2 treningi, na których skoncentrowałem się na moim karatece.. Sprawa nie podlega tutaj dyskusji jesli chodzi o leadership Szczepanie. Wiadomo doskonale, kto kim jest, kto mówi i instruuje.
Poprosiłem owego człeka o partnerowanie mi przy treingach. Przez całe 1,5 godziny ze mną. Każde trzymanie zapięte, każdy rzut wykończony trzymaniem, aż do klepania. Generalnie to przekonałem go (udowodniłem), że raczej miękkość stawów i mięśni uratuje go przed bólem. Pot się leje, matę słychać. Na koniec treningu poprosiłem go na bok na rozmowę. Wytłumaczyłem zasady na teningach w Naszym Dojo dla bezpieczeństwa wszystkich. Róznice pomiędzy zasadami w Karate i Aikido i to, że jesli chce trenować skutecznie, to musi zapomnieć o sztywności z Karate. Na własnym przykładzie pokazałem mu, że nie zrobi na mnie kotegaeshi po karatowemu, że ja wyjdę i kontratakując zapnę go na macie.
Na kolejnym teningu (dzisiaj) znów ze mną.. cale 1,5 godziny, ale po treningu poprosiłem go o pozostanie i zaprezentownie mi tego co złapał w dniu dzisiejszym. niebardzo widac poprawę, ale przynajmiej dyrdymałów nie opowiada
Na koniec tak dla rozluźnienia zaproponowałem mu ćwiczenie na pełnej szybkości i ataku, tak jak jest przyzwyczajony. Nie powaliło mnie to na kolana, ale róznica pomiędzy nim, a innym trenującym jest znaczna.
Reasumując. Troszke z każdej rady skożystałem. Troszkę klepania, rozmowy i uznania dla tego co robił kiedyś chyba poskutkowało. Zobaczymy co przedstawi na kolejnych treningach.
Dzięki wszystkim za porady. Bedę na bieżąco informował Was o jego postępach. Szkoda, ze chłop nie ma stałki. mogło by byc ciekawie