W Bieszczadach jestem 3-4 razy w roku.
Jesli planujesz wyjazd stacjonarny ze stałą bazą wypadową - Fiskars rządzi.
Przy częstej zmianie obozowiska i spaniu "na dziko" toporek, nawet mały, to kompletne nieporozumienie. Po prostu po tygodniu zastanawiasz się czy nie pieprznąc niem w najbliższe krzaki i ewentualnie zabrać go w drodze powrotnej.
Najprzydatniejszą rzeczą jest uniwersalny fixed. W moim przypadku to CS SRK. Wbrew pozorom bardzo poręczny i lekki jak na swoje osiągi.
- w zimie porabąłem nim 1 m. sześcienny opałowej buczyny w niecałe 5 dni. Bez ostrzenia.
- tej wiosny 3 razy wycinałem 12 tyczek m1 (8-9 cm średnicy, 7-8 m. długości) do budowy tipi.
- kije przeprawowe z czarnego bzu (3-4 cm) to jedno, max. dwa uderzenia.
- od biedy ujdzie jako skinner - oprawienie małego kozła ok. 45 min.
- mam co prawda otwieracz, ale testowałem go też na puszkach. Bezproblemowo.
- wystruganie łyżki - 15-20 minut.
O ostrzeniu patoli na ognisko, cięciu kiełbasek i chleba nie piszę, bo to Victorinox nawet potrafi.
Nie jest to może mistrz testu pomiodorowego ale mój podstawowy Bieszczadzki EDC.
Polecam też RAT-7 (niestety nie miałem okazji dłużej go testować, ale wygląda na to, że poradziłby sobie bez trudu).
Teraz jako backup mam TAKa. Idealny jako mały nóż wyprawowy na 2-3 dni w górach.
http://budo.net.pl/v...ghlight=#215157http://budo.net.pl/v...ghlight=#354857Poza ty polecam to co chłopaki - Bushmana i rodzinę Beckera.
pozdr
wysz