Re: Dobry "tekst" na ulicę.
hehe, czytajac Wasze posty przypomniała mi się sytuacja, kiedy zaczepiło mnie dwóch kolesi, którzy byli totalnie nakoksowani (swoją drogą wyglądali, jak dwie szafy). Z miejsca chcieli mnie bić, jednak jeden zaczął coś mowić o Adrianie. Bozia mnie kocha i palnąłem: Adrian K...?, na co chłopak- tak, Kosmi, mój szwagier! I zaczęliśmy gadać, co prawda o niezbyt normalnych rzeczach (gość mnie pytał jak ja chcę rymować, skoro nie nagrałem żadnej płyty- o co chodzi? a może: ke pasa?). Skończyło się na tym, że mnie poklepali po ramieniu i powiedzieli, że jak by ktoś miał jakieś rzuty, to do nich kierować.
Gdy zapytałem na drugi dzień Kosmiego (zryty koleś, z każdego liceum go wyrzucili w okolicy, bo chciał się ze wszystkimi bić. W końcu teraz go wzięli do wojska, bo po 20stce bez pracy i szkoły by się nudził) o owych znajomych, to mnie pinformował, że faktycznie to jego szwagier... wyszedł z pierdla dzień wcześniej i chciał na ulicy powspominać stare czasy.
Zawsze mi się przypomina ta akcja, bo naprawdę rzadko miałem sytuacje, że ktokolwiek się do mnie odzywał na ulicy, o żadnej walce nawet nie wspominając. A co mi z tym Adrianem K... do głowy przyszło, to nie wiem sam
Fuks, nic więcej.