Napisano Ponad rok temu
Re: samoobrona i humanitazrym sztuk walki
Yareck napisal: "...ale poki moge to omijam, nie musze sobie udowadniac, ze jestem dobry a z cala pewnoscia nie za cene zycia
lecz gdy chodzi o zycie, to nie zastanawiam sie..."
Z tego co napisales wynika, ze walczyles o zycie. (To zart, oczywiscie! Nigdy nie wiesz jak zareagujesz wobec smierci. Zobacz jakie miny maja schwytani piloci amerykanscy przez sluzby Saddama! A to sa marines, najtwradsi z twardych!).
Masz dar oceniania, ktora sytuacja zagraza Twojemu zyciu, a ktora nie?Najczesciej napastnicy nie planowali zabicia swojej ofiary. Po prostu, jak pozniej tlumacza, nie wiedzieli (z glupoty najczesciej), ze kolejny kop w glowe przyczynil sie do zgonu.
Teraz bujin:
"...tutaj wchodza w gre brudne sztuczki w rodzaju palec w oko, kop w jaja etc. kwestia turlania sie po podlodze. rzecz to ryzykowna. latwo z mysliwego stac sie zwierzyna. mowie po sobie, bo nie jestem specem od bjj".
Jak slysze tzw. brudne sztuczki to jest to dla mnie sygnal, ze mam do czynienia z osoba delikatnie mowiac... zupelnie niedoswiadczona. (Te "brudne sztuczki" sa z reguly proba zakrzyczenia leku).
A teraz bujin z reka na sercu, walczyles kiedys z grupa napastnikow? Wg mnie nie... Bo jak bys walczyl (nawet w szkole), to bys wiedzial, ze jak Cie atakuje trzech, a Ty probujesz dac im odopor, nawet jak jestes ekspertem, to masz wielki problem bo...
Generalnie nie licza sie umiejetnosci napastnikow moga byc nikle i tak kazdy z nich wykonuje TYLKO swoja najskuteczniejsza technike, z reguly jeden kop, a najczesciej prawy prosty, po czym gwaltownie odskakuje, a w tym czasie jego kumpel atakuje z drugiej strony, trzeci z tylu. Wszystko pozbawione jest znanego rytmu treningowej walki, gwaltowne i na duzej predkosci. W koncu, ktoremus z nich uda sie zadac ten cios, ktory wstrzasnie obronca. Przewracja wtedy ofiare i kopia.
W takich warunkach nie mysli sie o zadaniu "brudnego ciosu", mysli sie o zadaniu jakiekolwiek ciosu, komukolwiek z napastnikow i gdziekolwiek (trafienie np. w oko napastnika graniczy z cudem). A jedynym pomocnikiem napadnietego jest z reguly tylko uplywjacy czas.
Co do Twoich uwag na temat bjj, to widac, ze sie nie znasz. Bjj zawiera takze techniki walki w stojce, niektore polegajce na wyniesieniu napastnika w gore i gwaltownym "polozeniu" na betonie. Powszechnie wiadome jest tez, ze wobec kilku napastnikow, schodzenie z jednym z nich do parteru, to nie dobry pomysl.
John Echevarria napisal: "Tzw. liderem jest ten najgłośniejszy, najchętniejszy do tego, żeby Cię pobić i prowokujący do tego kolegów. Przypominam sobie sytuacje, w których miałem do czynienia z grupą - za każdym razem łatwo namierzyłem przywódcę".
Och, jak sie mylisz! Namierzyles tylko prowodyra, nie przywodce. Z reguly (najglosniejszy) jest to najslabsza i najbardziej zakompleksiona gnida, ktora sama nigdy by sie nie odwazyla tego zrobic. Sadze, ze te grupy z ktorymi sie zetknales nie mialy wyraznego przywodcy!
Przywodca to ten, ktory jest najcichszy. Jak w stadzie psow. Widziales kiedys takie stado? Ten, ktory najglosniej szczeka i podbiega do siatki, to nie jest przywodca. Przywodca to ten w glebi przygladajacy sie bacznie i nie wydajacy za duzo dzwiekow. Wbrew pozorom ludzie zachowuja sie podobnie. M.in. i to zblizylo tak bardzo te gatunki.
K_P