Wasze pierwsze walki
Napisano Ponad rok temu
Ona nic nie trenuje i sportowo jest też dość mało aktywna (no właśnie,
a wygląda cudnie). Wracała sama do domu, a tu trzech kolesi sobie stoi. Fakt, że waliło od nich trawką. Otoczyli ją, a jeden koleś zapala zapalniczkę i mówi: "jakie ładne długie włosy. muszą się ładnie palić..."
No to moja kobieta niewiele myśląc kopnęła z miejsca kolesia w splot słoneczny. Ciężkie buty to dobre buty. Koleś machnął nogami, machnął rękami i leży na ziemi. Pozostali stoją jak zamurowani. Moja dziewczyna odwróciła się i spokojnie poszła do domu. :twisted:
Miała szczęście, ale też i szybka, niespodziewana akcja zrobiła swoje.
Moja pierwsza walka, poza takimi szarpankami w szkole: ćwiczyłem taekwondo i miałem 1szy sparing z kumplem, który już wiedział co jest grane. Nałożyliśmy kaski, rękawice i start. Przez pierwsze minuty tylko mi głowa skakała na boki :?
Ulicznych walk właściwie nie miałem - zawsze jakoś zagadałem. Mojego znajomego kiedyś kolesie próbowali skroić na dworcu. Wytłumaczył im, że to niehonorowo i poszli sobie
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
- Nowa szkoła - nowi ludzie... Jeden z uczniów (ze starszej klasy - 3/4 LO) postanawia mnie "skocić" (zrozumiał bym go, gdyby mi coś kazał zaśpiewać . Porobiłbym sobie jaja i wesoło by było). Ale on do mnie podszedł i złapał mnie za szyję. Ja odruchowo belzebub dwa paluszki mu wcisnąłem w szyjkę, zaraz nad mostkiem i lewy sierp w banie (lewy - bo leworęczny jestem ).
Kolega ze starszej klasy zrezygnował limo , ale chyba nie do końca. Na następnej przerwie podszedł do mnie i powiedział :agrue: ostrym tonem: "Jak wyjdziesz ze szkoły, to masz wpier...ol.". (myśle sobie - no cóż - mówi się trudno :drinking: i żyje się dalej).
AAaaalllee... Nie skończyło się to tak jak przewidywał ten starszy kolega.
Chyba zrezygnował :nie: . A to przez to, że przechodziłem obok naszego W-Fisty, z którym kolega (o którym wcześniej pisałem) sobie :agrue: rozmawiał.
Przechodzę sobie obok, a WFista do mnie - "Tomek, Ty będziesz w końcu miał tą walkę ? Ty trenujesz boks czy kick-boxing?"
Ja na to :twisted: "I to i to panie profesorze".
:twisted: Tamten gościu, teraz jak mnie na ulicy widzi (nawet jak jest z kolegami), to udaje, że mnie :shocked!: nie widzi. W chmury patrzy - taki jakiś zamyślony jest!
Napisano Ponad rok temu
Pamietam jak jeszczem pacholeciem byl i z ojcem mym ruszylismy na zdrajce przekletego Hideyoriego, ktory to roninow najal do obrony swojej twierdzy i poddac sie nie chcial. Wtedy sluzac pod choragwia Tokugawy pierwsza swoja bitwe przezylem na wlasne oczy widzac co szermierz dobry znaczy.
Napisano Ponad rok temu
Wracamy sobie z qmplem z krakowskiej gieldy RTV, a tu do nas trzech gosci z gatka "skad jestes?" i "zatrzymaj sie jak do ciebie mowie" w koncu musialo pasc "masz kase?". Byla to moja pierwsza taka sytuacja wiec dyplomacja zajal sie qmpel, jako ze obaj bylismy postawy dosc mizernej negocjacje skonczyly sie na "spier..." do dresow i odwrocie taktycznym ruchem jednostajnie (bardzo) przyspieszonym do domciu. Takie turbo dostalem 1 raz w zyciu i nigdy tego nie zapomne.
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
pierwszy raz uzylem karate na ulicy gdy trenowalem juz jakies 6 lat. ide sobie spokojnie z treningu a tu droge zachodzi mi jakis pionek ( ktorego zreszta znalem i wiedzialem ze jest pionkiem ), pyta sie "skad jestes?".
no to ja do niego "spier..., bo ci zaje..." ( std text ), on cos zaczal mowic, ja podszedlem blizej, hiza geri w krocze, prosta w twarz i tutaj popelnilem blad, bo chcialem kopnac mawasza w glowe, a ze bylo wlasnie po deszczu to troche sie poslizgnalem, kopniecie nie doszlo celu, ale gosc troche odskoczyl. ja potem dojazd do niego, mawasza w nerke, i on wtedy zaczal uciekac. taki bylem podjarany, ze spuscilem komus wpierdol, ze ho ho.
dwa dni pozniej ja dostalem, przez moja wlasna glupote. specjalnie zachaczylem jedengo kolesia z ramienia, od do mnie podjazd, ja unik, sierpowy i tyle ja go bilem. potem on mnie, skonczylo sie na rozbitej brodzie i ruszajacej sie dwojce ( sjit, czy on zawsze sie musza ruszac ? )
inna akcja, tym razem juz bardziej pokojowa, bez zadnego lomotu. jechalismy z kumplami na rowerach i przejechalismy jakiemus kolesiowi przez posesje ( nie bylo ogrodzone, wjazd byl od strony lasu ). akurat on stal przy samochodzie, i cos tam krzyknal. ja nawet nie popatrzalem, tylko jade dalejm, a kumpel do niego "wbij sie w gowno". jedziemy jeszcze jakis kawalek, a tu za nami jakies auto do lasu wjezdza. z auta wyskakuje ten kolo ( jakies 20 lat ) i do mojego kumpla, ktory jest ode mnie i od niego wiekszy, startuje. no ja sobie mysle: tak byc nie moze i mowie krotko "ej!!". no to on do mnie. stanowczo chcial mnie trafic tylko nie bardzo mu to wychodzilo, ja caly czas blokowalem, a w pewnym momencie juz mialem mu kopnac mae - geri w twarz, jednak sie opanowalem i nei bylo bijatyki. moze to i dobrze, bo pozniej tego kolesia spotkalem jak szedl ze swoimi kupmlami ( a oni byli sporzy )
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
lowkick, idź do psychaitry. Jeśli lejesz ludzi za darmo, to jesteś pierdolnięty albo jesteś niedowartościowanym gówniarzem. Pisz takie posty dalej, to się pożegnasz z tym forum.
sam idz do psychiatry. a wczesniej naucz sie czytac, mODERATORZE. wskaz mi fragment w ktorym napisalem, ze leje ludzi za darmo? moze ten tekst o kolesiu ktorego zachaczylem ramieniem? a przeczytales dalej, ze przez wlasna glupote dostalem wtedy? przez 7 lat treningu 2 razy bilem sie na ulicy (w tym raz dostalem ja), co w tych czasach jest ciezkie do osiagniecia. zastanow sie, ile razy ty, w ciagu ostatnich 7 lat musiales uzywac sily na ulicy. jesli bylo to mniej niz 2 razy to respekt dla ciebie.
wiele razy mialem okazje, zeby sie bic, we wlasnej obronie, obronie swojego honoru, obronie swojej dziewczyny. i wtedy zawsze jakos wychodzilem z tego bez bicia sie.
Co do tego czy trenujesz karate mam watpliowsci.Bo po 6 latach troche musiało ci wlezc do tego zakutego łba jaka jest ideologia karate.
po pierwsze: g*no mnie twoje watpliwosci obchodza. a jaka jest ideologia karate to dobrze wiem. ale oprocz trzymania sie ideologii to nalezy tez umiec obronic swoj pas, na treningu czy na ulicy.
banda hipokrytow. wlasnie na tym forum przeczytalem, ze kopniecia na jodan sa skuteczne.Uwazasz ze ktos w walce zasuwal by kopy w twarz.Chyba nacpany Vandamme
hmm tak czytam te posty i czytam... po 6 latach karate mi sie wydaje ze kultura i filozofia na tyle sa "jednoscia" z trenujacym, ze taka akcja z barkiem nie byla by mozliwa. Sam z nam ludzi z karate, oni sa raczej spokojni, rowni kolesie ale do czasu. Zeby za nic kolesia na** albo wywolac jakis fight to nie slyszalem... coz opinie swoja wystawilem tyle moge
wyobraz sobie, ze ja tez znam ludzi "z karate". czesto kultura i filozofia nie ida w parze wsrod trenujacych. a wszczynanie bojek czesto sie zdarza.
calosc podsumuje tak:
nie po to trenuje karate, zeby dostawac wpier* na ulicy.
Napisano Ponad rok temu
trenujesz cos wogole? masz w tym jakies osiagniecia? moze wymysiles swoj wlasny styl, oparty na wieloletnich przemysleniach teoretycznych i godzinach ogladania w tv filmow karate?
Lord ja to sie nad tym astanowiłem i mysle ze low to poprostu lamer und das ist alles.Uwazasz ze ktos w walce zasuwal by kopy w twarz.Chyba nacpany Vandamme.Po drugie przemawia za tym ilosc jego postow widac ze koles nowy i sadzi ze to arena przechwałek i samych twardzieli.
a co ma ilosc moich postow do rzeczy? czy zeby mozna sie wypowiadac to trzeba miec np. 136 postow? z twoich slow wynika tylko jedno: to ty jestes lamerem.
uwierz mi, ze nie mialem na celu sie przechwalac. temat jest : "Wasze pierwsze walki". 90% postow to opisy tego, jak ktos walczyl na ulicy, w przeciagu ostatnich paru lat, a nie gdy mial 8 lat.
proponuje ci cos: jeszcze raz przeczytaj sobie, to co napisalem w pierwszy poscie w tym temacie. zwroc uwage na poczatek:
i postaraj doszukac sie w nim jakiegos glebszego sensu. wiem, ze to moze byc ciezkie dla ciebie, ale postaraj sie....pierwszy raz uzylem karate na ulicy gdy trenowalem juz jakies 6 lat.
do moderatora:
jasne, bo czytanie tego forum to jedyna rzecz, na ktorej naprawde mi zalezy. jak dostane bana to sie potne.Pisz takie posty dalej, to się pożegnasz z tym forum.
Napisano Ponad rok temu
na tekst jakiegos czlowieka :
"skad jestes?".
no to ja do niego "spier..., bo ci zaje..." on cos zaczal mowic, ja podszedlem blizej, hiza geri w krocze
po czym opisujesz swoje uczucia:
taki bylem podjarany, ze spuscilem komus wpierdol, ze ho ho.
druga opisana przez ciebie akcja zaczyna sie tak:
specjalnie zachaczylem jedengo kolesia z ramienia
oba te przypadki to wlasnie bicie ludzi za darmo. jest to nie mniej ni wiecej oznaka debilowatej agresji. to forum jest o samoobronie i sztukach walki a nie o bandytach napadajacych na ludzi.
co wiecej, rowniez uwazam ze jestes lamer jak probujesz na ulicy kopac w twarz. mam nadzieje ze szybko dostaniesz bolesna nauczke czemu takie kopanie jest glupie. od siebie tylko chce jeszcze dodac ze te wszystkie twoje historie smierdza bajeczka albo conajmniej sa ostro przebarwione. generalnie ode mnie masz zero szacunku.
Napisano Ponad rok temu
Drugie moje starcie było już lekko heroiczne (właściwie to leciutko :-) ). Wracałem czarną nocą przez park i usłyszałem krzyki. Podniosłem głowę i moim oczom ukazał się okropny widok - jakiś facet leżał na ziemi, kopany przez 3 dresiarzy, na śniegu pełno było jego krwi. Stanąłem i nie wiedziałem, co zrobić :? . Bić się nie umiałem jeszcze, nic nie ćwiczyłem i na pewno nie miałem najmniejszych szans w walce. Z drugiej strony: wiedziałem, że trzeba pomóc. OKROPNA SYTUACJA . Głupio mi teraz, ale już skłaniałem się do odwrotu, gdy tamci odpuścili sobie i odeszli. Podbiegłem, zacząłem budzić faceta (był lekko podchmielony). Myślał, że chcę go bić, ale w końcu dał się uspokoić. Cały był czerwony od krwi, pogadaliśmy, chciałem go zaprowadzić do domu. Szliśmy sobie tym parkiem, nagle usłyszałem za sobą kroki, odwróciłem się i... cios w twarz. Tamta trójka wróciła, przepychaliśmy się, chcieli mnie przewrócić, ale się nie dałem, kilka ciosów w twarz, cofałem się. Chciałem gadać, ciągle bić się nie umiałem i bałem się ich jeszcze bardziej rozzłościć. Krzyknąłem: - Ludzie, pomóżcie nam!!! - i po chwili obok mnie stało 3 chłopaków, więc było 5 na 3... Tylko, że jak skapnęli się, o co chodzi, to zwiali 8O !!! Zacząłęm się z nich głośno śmiać, przygotowując się na lanie (naprawdę...). No i dobrze przewidziałem przyszłość. Cios w twarz, gleba, kopniaki w żebra i bardzo dużo w głowę... Po jakimś czasie wstałem, zacząłęm szukać krwawiącego faceta, ale nie mogłem go znaleźć. W końcu powiadomiłem straż miejską o tym, że w parku może leżeć ofiara pobicia... I tyle. Myślę, przyszłość niesie mi przyjemniejsze scenariusze... :twisted:
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych
10 następnych tematów
-
z czym bezpiecznie po miescie
- Ponad rok temu
-
noz vs noz
- Ponad rok temu
-
Wchodź jeśli zostałeś brutalnie pobity
- Ponad rok temu
-
Czy taj box dobry na poczatek?
- Ponad rok temu
-
Ciepła, gruba odzież a walka na ulicy.
- Ponad rok temu
-
super wizjer
- Ponad rok temu
-
broń palna-dostep do broni palnej
- Ponad rok temu
-
Kryminalne Gry na TVN
- Ponad rok temu
-
Bójki
Guest_budo_Jaro9999_* - Ponad rok temu
-
uliczny boks
- Ponad rok temu