Opisze pewno zdarzenie, ktorego bylem uczestnikiem: otoz siedzialem sobie z kumplem w knajpce (Dziupla). Jest piatek, wiec cieszymy sie dobrym piwkiem - slowem pelen luzik. Nie pamietam ile czasu/piwek uplynelo gdy nagle podchodzi do nas koles i rzuca textem w stylu "co sie k... gapisz" do mojego kumpla. My w pierwszej chwili

Tu pojawia sie zasadnicza kwestia: co w takiej sytuacji zrobic? Bo sprawy mogly potoczyc sie w zupelnie innym kierunku :? Przyznam sie, ze mnie po prostu zamurowalo :?

Bo jakie sa wyjscia? pomoc koledze i walka? Zabawa w negocjatora? Kolesi w sumie bylo 3, wiec...
A zabawa z kosami to nie przelewki.
PS. To moj pierwszy post na forum, wiec pozdrawiam wszystkich!
PS2. A Gliwice to takie spokojne miasto bylo :-)