Skocz do zawartości


Zdjęcie

Historia urazów w knockdown - moje doznania.


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
38 odpowiedzi w tym temacie

budo_jarek
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 1566 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Budapest

Napisano Ponad rok temu

Historia urazów w knockdown - moje doznania.
Mam dzisiaj dzień na odskoki więc podobijam Was tekstami, których pewnie nie chcielibyście widzieć czy słyszeć. Tym razem o urazach :) Opiszę tylko te, które miały jakąś wagę i zapały mi w pamięć :evil:

Trenuje kyokushin od 1985 roku (wcześniej też trenowałem ale inne karate) W tym czasie doznałem takiej ilości kontuzji, stłuczeń i i w ogóle, że aż mnie przeraża, że człowiek może tyle przejść :)

Na drugim treningu kyokushin, sempai (tu nazwisko znane redacji) pokazał mi low kick. Rany, to nie chodziło już o ból ale o fakt, że nie mogłem przez tydzień chodzić. Wówczas sobie obiecałem, że kiedyś mu dokopie - ale odszedł z karate - lepiej dla niego.
Potem był okres niepokojów i złamań. Złamałem w czasie rozbijania butelek rękę lewą. Zbyt mądry nie byłem ale butelki padały niezależnie od wielkości pod moim zabójczym tettsui. Raz nie padły - bania mi się zrobiła okropna i przez kilka tygodni miałem tylko prawą do dyspozycji.
Ha, potem przywaliłem seiken w ścianę - pierwotnie wisiał tam worek, ale kolega go kopną akurat wówczas kiedy chciałem do po raz setki walnąć. Worek w bok, łapa w ścianę. Ciemny (ale dosłownie) lekarz, stwierdził, że nic mi nie będzie i przez rok czasu nie mogłem uderzać tą ręką, staw rozwalny do dzisiaj ale jakoś to idzie.
Kilkanaście razyw ogóle, a dwa nieszczęśliwe razy dostałem kopa w te no klejnoty rodzinne. Jakież było moje zdziwienie, gdy nie mogłem ich znaleźć tam gdzie być powinny. Potem znalazlem, ale przez tydzień mnie wywmioty męczyły i w ogóle nie podejrzewałem, że się na coś przydadzą. Tu pozdrowienia dla mojej ukochanej córki - zbója :) Ale, jak wszystko w życiu można znieść.
Hm, moja przyjaźń z ibuki sankai i sancin dachi zaczęła się dość spokojnie. Testował mnie taki jeden poprzez kopnięcie i połamał mi 4 żebra. Ło, ale bolało. Zdawałem egzamin z połamanymi żebrami - dobrze że nie było walk bo bym zapewne zszedł. Ale to nie wszystko, po potem znowu jakiś nawiedzony (też znam nazwisko) posiadacz czarnego paska znowu mi połamał 3 dla odmiany żebra. Ja nie wiem, jakby to nie można było kopnąć w mięśnie tylko w żebra. Ale człowiek nie świnia, wszystko przeżyje.
Potem miałem czas wstrząsów mózgu i łamanych nosów. W czasie walki mój instruktor strasznie chciał mi coś powiedzieć, szkoda tylko że nie powiedział tego mojemu przeciwnikowi. Dostałem takie pięknę mawashi, że od razu obejrzałem sobie parkiet z bliska. Do domu mnie odwieźli, koledzy, qrde. Dla odmiany nose to nie boli przy złamaniu, ale cholera przy prostowaniu. Zresztą tu byłem niezły, i chirurdzy i laryngolodzy byli pełni podziwu do moich zdolności nastawiania tegoż organu. Jak ktoś zainteresowany to napiszę :)
Ale już najwięsze patenty to ze stawami biodrowymi miałem. Polazłem do ortopedy z problemem strzelacjących bioder. Kazał zrobić zdjęcie, obejrzał i stwierdził (a z 15 lat miałem wowczas), że muszę zostawić karate bo niedługo będę jeździł na wózku inwalidzkim, żeby niejasności nie było. Nie posłuchałem i dobrze. Kretyn - i czego oni tam uczą na tej Akademii Medycznej ?
A golenie ? wiecie o czym mówie nie ? Mieliśmy taką zasadę, zero ochraniaczy. Szczerze powiedziawszy do teraz nie używam. Nie ma bólu, którego nie można znieść (odrzucam kamice nerkową bo nie dałem rady). Dla golenie o siebie to po prostu sama radość. Ale po jakimś czasie owe golenia jak grzebień mają fakturę. Stłuczone, skopane narastają nieregularnie jak mogą. Jeden pozytyw - coraz mniej reaguą, no chyba że kto drapnie okostną.

Tak, karate to samo zdrowie. ostatnio sobie kupiłem ochraniacze :) , szczękę bokserską i szereg innych gadżetów. Cóż, człowiek zaczyna się szanować na starość :)
  • 0

budo_mariusz radliński
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 921 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Katowice

Napisano Ponad rok temu

Re: Historia urazów w knockdown - moje doznania.
Z pewnoscia trzeba uzywac szczeki bokserskiej (przynajmniej w Shidokan).
Moje podejscie do ochraniaczy bylo zawsze dokladnie takie samo jak Twoje, historia przypadkow tez ciekawa. :) Choc do tej pory zadko uzywam ochraniaczy na piszczele, czasem zkladam je abym mogl sobie mocniej w kogos pokopac (tak zeby dluzej wytrzymal walke). Mysle z perspektywy czasu, ze warto stosowac ochraniacze w treningu - czyni sie w walce wieksze postepy.
Choc ja juz sie przyzwyczailem do tego, ze najwieksza przyjemnosc to sado-macho bez ochraniaczy, bol jest piekny. :)

Pozdrowienia,
MR.



PS
Jarek, co my tu piszemy? Przeciez to czytaja takze osoby poczatkujace. Co oni sobie o nas pomysla? :wink:
  • 0

budo_marchew
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 749 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Gród Kraka
  • Zainteresowania:BJJ

Napisano Ponad rok temu

Re: Historia urazów w knockdown - moje doznania.
To ja swoj wypadek tez opowiem.
Bylo to na pierwszym roku treningow, ja 4 klasa podstawowki co nie.. No i zrobil nam sensei trening taki ze na srodku byly materace, my male dzieci, costam biegalismy i przyszlo cos takiego ze na srodku sali bylo trzech kolesi skulonych i mozna bylo przez nich przeskoczyc, a na koncu za nimi byl materac, i kto ambitny robil na koncu przewrot, i taki genialny przewrot chcialem zrobic, ze skoczylem jak na glowke do basenu i mi kregoslup strzelil bo kark trafil na parkiet, do dzis mi strzela i sie przestawia.. Wogole to jaja byly ze ja 3 tygodnie nie kumalem dlaczego "Cos mnie tam w plecach uciska jak biore wdech".

Aha Jarek, mnie tez low kickow uczono, ale tym zajela sie bardzo mila kolezanka, ktora jak juz jej sie znudzilo (Moj 2 sparing w zyciu) to mi kolano wladowala w miesien tak, ze litosciwie nokaut dostalem.

No i jeszcze takie male cos, jak mnie uczyli zeby trzymac rece wysoko. Nie ma to jak dobra mawacha prosto w beben. Ja ziemia i leze, znajomy do mnie ile palcow widzisz, a ja tu widze 3 rece i 2 glowy.

Marchew
  • 0

budo_slaszysz
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 3313 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna

Napisano Ponad rok temu

Re: Historia urazów w knockdown - moje doznania.

To ja swoj wypadek tez opowiem.
Bylo to na pierwszym roku treningow, ja 4 klasa podstawowki co nie.. No i zrobil nam sensei trening taki ze na srodku byly materace, my male dzieci, costam biegalismy i przyszlo cos takiego ze na srodku sali bylo trzech kolesi skulonych i mozna bylo przez nich przeskoczyc, a na koncu za nimi byl materac, i kto ambitny robil na koncu przewrot, i taki genialny przewrot chcialem zrobic, ze skoczylem jak na glowke do basenu i mi kregoslup strzelil bo kark trafil na parkiet, do dzis mi strzela i sie przestawia.. Wogole to jaja byly ze ja 3 tygodnie nie kumalem dlaczego "Cos mnie tam w plecach uciska jak biore wdech".

No comments... dla dzieci takie ćwiczenia robić. :evil:
  • 0

budo_max
  • Użytkownik
  • PipPipPip
  • 182 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Gliwice

Napisano Ponad rok temu

Re: Historia urazów w knockdown - moje doznania.

...No i jeszcze takie male cos, jak mnie uczyli zeby trzymac rece wysoko. Nie ma to jak dobra mawacha prosto w beben. Ja ziemia i leze, znajomy do mnie ile palcow widzisz, a ja tu widze 3 rece i 2 glowy.

Marchew


jezeli bys trzymał łokcie przy ciele to nic by Ci nie było..., a to ze trzymasz rece wysoko to nie znaczy ze nie mozna nimi ruszac, trzeba blokowac...
  • 0

budo_maciek
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 875 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Gdynia

Napisano Ponad rok temu

Re: Historia urazów w knockdown - moje doznania.
Troszke mnie Jarek przeraziles tym postem.. :)
A tak serio to ja nie wiem czy Karate to sport dla mnie.. w kazdym razie full contact.
  • 0

budo_louis
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 688 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Warszawa

Napisano Ponad rok temu

Re: Historia urazów w knockdown - moje doznania.
To jest właśnie sport - wycisnąć co się da z młodego organizmu, zniszczyć go bo wynik jest taki ważny, a później niech sobie chodzi o kulach. To nie koniecznie do Ciebie Jarek tylko znam wielu takich byłych sportowców bez łękotek po jakiejś chorej liczbie operacji. A najgorsze jak ktoś intensywnie trenuje a potem z jakiegoś powodu chćby na pół roku będzie musiał przerwać. Zaczynają wychodzić wszystkie luzy w wypracowanych stawach, kręgosłupy są do d...y. Jak mój kolega po mocnej sportowej kilkunastoletniej zaprawie poszedł i zrobił rentgen kolana to lekarz powiedział że to dziwne że on wogule chodzi - staw był jak u starca 80 kilku letniego. Kontuzje są zawsze, ale raczej trzeba rozkładać trening na całe życie niż na pierszą tercję.
Pozdrawiam
  • 0

budo_kamikaze
  • Użytkownik
  • PipPipPip
  • 333 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:z tej strony ekranu

Napisano Ponad rok temu

Re: Historia urazów w knockdown - moje doznania.
treniegi rozpoczęte w '91 tak więc juz trochę spokojniejszy okres (nie licząc 1/2 godzinnych stania na kościach "za karę" na posadzce :) ).

ćwiczenie low kicków takie, że po treningu nie mogłem wejść na 2 piętro do domu :) i "Himalaje" na piszczelu :)

jakieś ciekawsze kontuzje:

*złamany nos na zawodach dla juniorów: poślizg na macie (krope potu) lądowanie w klęku podpartym (jedną ręką) a nerwowy przciwnik nie wytrzymał i kopnął "z piłkarza"

* powrót na treningi piszczel w piszczel - potężny siniak i narośl na piszczelu dł. ok. 3cm wystająca na 1.5cm która nie chciała zejść przez ok 1/2 roku

* 3 klasa liceum podwiało mnie na imprezie (plecy koło łopatki), ale na trening trzeba iść :) , człowiek się rozgrzeja i przejdzie- nie przeszło- 2 tyg. chodziłem jak figura Picassa i 1msc przytykało mnie przy każdym głębszym wdechu

* koniec liceum wkurzyłem się na max.- trzeba się jakoś rozładować to wypieprzyłem z całej siły pięścią w murek betonowy takiok 30 cm. -efekt 3 msc nie mogłem sie z nikim przywitać

* 96' (niecałe 18 lat) zawody z low kick- obity goleń (dokładnie zewqnętrzny bok nogi nad kostką) tak że zwykle wystająca z regóły kostka tym razem była wgłębiebiem, potworny ból przy chodzeniu przez ok2 msc + 8 msc zero czucia na skórze nad kostką (do połowy golenia)

*inne zawody dla juniorów po trzeciej walce nie mogę domknąć kciuka- szybka konsultacja z kumplem- pewnie wybity-"trzeba zabandazować i będzie dobrze"- nie było bo był złamany :twisted:

* trenieng z wewnętrzynymi lowkami- kumpel wrócił po długiej przerwie- efekt strzał w klejnoty aż mi sie niedobrze zrobiło i nie mogłem stanąc na nogach jakieś 5 min :evil:

*egzamin na 3 kyu- ostatnia walka -świezy przeciwnik- ushiro mawashi w kość policzkową- nastepnego dnia przy wydmuchwaniu nosa zgasło światło w lewym oku - przyczyna- pęknięta kostka sitowa (przy nosie) i odma(powietrze) w powiece taka że zasłoniła świat :)

to oczywiście nie wszystko -> takie "ciekawsze" :)

ehhh... wesołe jest życie knockdown'owca

Teraz na każdy sparnig ochraniacze na golenie- trzeba szanować organizam- nich służy jak najdłużej :!:
  • 0

budo_mariusz radliński
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 921 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Katowice

Napisano Ponad rok temu

Re: Historia urazów w knockdown - moje doznania.

To jest właśnie sport ....



Nie, nie mozna zwalac tego na sport.
Przypadki, o ktorych piszemy zdarzaly sie nagminnie w czasach, gdy metody treningowe i kwalifikacje instruktorow byly dopiero w powijakach. Przy obecnym stanie wiedzy na temat treningu sportowego tych kontuzji jest z pewnoscia coraz mniej, wiele opisywanych urazow powstawalo z ewidentnych bledow szkoleniowych - tyle, ze wtedy nikt sobie tego sprawy nie zdawal.
Obecny stan wiedzy na temat metodyki treningowej w sztukach walki pozwala wyeliminowac wiele urazow i czynic trening sportowy bezpiecznym dla organizmu.

Poza tym o treningu stricte sportowym (chodzi o obciazenia) mozna mowic wtedy, gdy zawodnik cwiczy codziennie po 3-4 godziny (lub nawet wiecej). Taki system obciazen rzeczywiscie przewidzialny na okres lat startowych, zrobienie wyniku. Ale w zadnym chyba klubie MA nie trenuja w ten sposob wszyscy zawodnicy, a jedynie Ci ktorzy startuja w zawodach - o tych rzeczywiscie mozna powiedziec, ze trenuja sportowo. Reszta (w sumie zdecydowana wiekszosc) to cwiczacy rekreacyjnie z zastosowaniem sportowej metodyki treningu - tak tez mozna cwiczyc przez cale zycie.


Pozdrowienia,
MR.
  • 0

budo_pepe
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 677 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Wrocław/Aberdeen
  • Zainteresowania:MMA

Napisano Ponad rok temu

Re: Historia urazów w knockdown - moje doznania.
no wlasnie byc moze byly to zle metody szkoleniowe bo jestem teraz mlodym pokoleniem ktore jest juz chyba lepiej uczone bo narazie wiekszych kontuzji nie miale oprocz zwichnietych palcow i chyba wybitego malego palca i zbitego biodra ...ale wszystko przedemna :) niestety hehe :) ...ale i tak uwazam ze jest teraz mniej kontuzji z opowiadan kolegi ktory juz bardzo dlugo trenuje wychodzi na to wtedy to poprostu sie nie uczyli tylko okaleczali i niszczyli sobie zdrowie no coz dobrze ze jestem tym bardzo mlodym pokoleniem :)
  • 0

budo_kamikaze
  • Użytkownik
  • PipPipPip
  • 333 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:z tej strony ekranu

Napisano Ponad rok temu

Re: Historia urazów w knockdown - moje doznania.
Tak jak napisał, Mariusz:
"fizolstwo" ustapiło miejsca mądremu treningowi, dzięki któremu da się osiągnąć lepsze rezultaty kosztem dużo miniejszym kosztem (jeżeli chodzi o kwestie zdrowia):!:
  • 0

budo_cliff
  • Użytkownik
  • Pip
  • 18 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Chicago Zdrój

Napisano Ponad rok temu

Re: Historia urazów w knockdown - moje doznania.
"if you are injured - learn from it" M. Oyama
- i co wy na to?
  • 0

budo_pepe
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 677 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Wrocław/Aberdeen
  • Zainteresowania:MMA

Napisano Ponad rok temu

Re: Historia urazów w knockdown - moje doznania.
proste jak zostales mocno poturbowany na treningu z powodu zlej nauki wyciagnij wnioski i zmien sekcje na taka w ktorej bedziesz chodzil mniej poobijany.Ale wiemy oco chodzilo Oyamie chodzilo mu oto zeby wyciagnac wnioski z tego co sie satlo jezeli dostaniesz mawashi na leb toznaczy ze masz za nisko garde :) i trzeba to poprawic :) :) wielkiej filozofii w tym nie ma...
  • 0

budo_cliff
  • Użytkownik
  • Pip
  • 18 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Chicago Zdrój

Napisano Ponad rok temu

Re: Historia urazów w knockdown - moje doznania.
bzdura, nie zgadzam sie,
nie jest to takie proste!

To przez takie podejscie zbiezne z ta filozofia - moim skromnym zdaniem -doprowadzilo do powstania nowych styli wywodzacych sie z Kyokushinu.
I ta troche nowa metodyka walki jest tez po czesci wprowadzana do karate kyokushin, ale z opoźnieniem.
Na pewno duza liczba kontuzji jest spowodowana czesto nie najlepszym poziomem instruktorow. Objawia sie to pewnie tym ze czesto w Polskim kyokushinie malo zwraca sie niestety uwage na sama technike.

A poza tym to ta sentencja odnosi sie tez do adepta sztuki walki - chodzi o to ze instruktor nie zawsze wszystko powie, nie wszystko dostrzeze innymi slowy prawie nikt nie idnywidualnego trenera.
...
  • 0

budo_kamikaze
  • Użytkownik
  • PipPipPip
  • 333 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:z tej strony ekranu

Napisano Ponad rok temu

Re: Historia urazów w knockdown - moje doznania.

"if you are injured - learn from it" M. Oyama
- i co wy na to?


dla mnie:

Ćwicz mądrze- a jeśli zdarzy ci się zranienie/kontuzja przeanalizuj dlaczego tak się stało i na przyszłośc staraj sie wystrzegać tych błędów które do tego doprowadziły.

...co nie znaczy że mamy sobie na siłę robić krzywdę (to a props ochraniaczy) :wink:
  • 0

budo_pasjonat
  • Użytkownik
  • PipPipPip
  • 213 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Krakow

Napisano Ponad rok temu

Re: Historia urazów w knockdown - moje doznania.
Dlatego wlasnie lepiej jest moze nie byc super fajterem "na ulicy" od razu, ale cwiczyc tak, zeby zdrowie oszcedzic na lata.
Nalezy tez pamietac, ze pokolenia sa coraz slabsze i ludzie rozsypuja sie od tak sobie. Wiele boli w kosciach, kregoslupie to efekt kiepskiej kondyzji zdrowia wogole, a one wychodza przy uprawianiu sportu. Procz tego kazdy musi swoj trening dostosowywac do codziennej aktywnosci. Jesli ktos z nas zarabia np. rozwozeniem pizzy na rowerze, to niech sie juz na treningu nie wyglupia z treningiem wytrzymalosciowym tak, jak gosc siedzacy za biurkiem caly dzien.
Procz tego (moim zdaniem) kazdy z nas cwiczy tez po to, zeby osiagnac w miare dobra sprawnosc w samoobronie. Zeby to osiagnac lepiej wybierac od razu style, gdzie mozna taka sprawnosc osignac wykonujac tylko potrzebne w tym celu cwiczenia. Cwiczenie bowiem, np. stylu orla jest fajne, czlowiek zuzywa olbrzymia ilosc potu, stawy trzeszcza, serce pracuje a chocbysmy machali rekami 5h dziennie, to i tak nie wyrosna nam nigdy skrzydla...

Zgadzam sie z Mariuszem w 100%, ze tu wszystko zalezy od trenera. Jesli ktos trafi na oszoloma, to lepiej nie czekac na kontuzje i przeniesc sie gdzies indziej. Dyscyplina na treningach musi byc, ale zmuszanie do cwiczen do upadlego, kiedy komus sie robi np. slabo jest absurdem, bo wtedy tylko latwo o nieszczescie. A takiego trenera tez kiedys mialem. I powiedzial jeszcze, ze lepiej wogole nie przychodzic na treningi, kiedy ktos jest taki cienki.
  • 0

budo_kyrix
  • Użytkownik
  • PipPip
  • 57 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Gdynia

Napisano Ponad rok temu

Re: Historia urazów w knockdown - moje doznania.
Przy odpowiednim podejsciu i treningu mozna sie cieszyc swietnym zdrowiem przy mocnym treningu. przyklad - G. Funakoshi dozyl 90 lat be zadnego kontaktu z lekarzem od wieku 15 lat. Nawet grypki nie mial !

Robiac przeprosty zjezdzasz stawy, zla rozgrzewka, nierozciagniecie, bledy metodyczne (jumpy ze zginaniem nog do konca) itd sa powodem licznych kontuzji. Aby uniknac ich nalezy oddac sie w rece wykwalfikowanego trenera, lub naczytac sie wielu ksiazek na ten temat i samemu przestrzegac pewnych zasad....
  • 0

budo_jarek
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 1566 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Budapest

Napisano Ponad rok temu

Re: Historia urazów w knockdown - moje doznania.
Biorąc pod uwagę fakt, że nie ma żadnego przekazu aby Funakoshi kiedykolwiek i z kimkolwiek walczył, jego dobre zdrowie nieszczególnie mnie dziwi. Funakoshi był twórcą nowożytnego karata a nie fighterem trzaskajacyk się z kim popadnie - spora to różnica jest :)
  • 0

budo_louis
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 688 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Warszawa

Napisano Ponad rok temu

Re: Historia urazów w knockdown - moje doznania.
W tym wypadku popre Kyrixa z tym ze na przykladzie nauczycieli Taiki. Jeden umarł w wieku 102 lat, a drugi 98. Obydwaj byli wojownikami majacymi dziesiątki walk, z ktorych wiele zakończonych było ostateczną eliminacją przeciwnika.
Cos w tym musi być.

Albo nauczyciel mojego poprzedniego nauczyciela chinczyk w wieku ok. 70 lat

Dołączona grafika

Dołączona grafika
  • 0

budo_jarek
  • Użytkownik
  • PipPipPipPip
  • 1566 postów
  • Pomógł: 0
0
Neutralna
  • Lokalizacja:Budapest

Napisano Ponad rok temu

Re: Historia urazów w knockdown - moje doznania.
Jasne, wielcy wojownicy. A może wkleić zdjęcie Casiusa zwanego dalej Ali ? On był także wielkim wojownikiem i zdaje się, że ma sie nienajlepiej :!:
Przykłady chińskich ryżożerców zdaje się nie bardzo są dobre w naszym specificznym Europejskim układzie, ale niech tam.
  • 0


Użytkownicy przeglądający ten temat: 2

0 użytkowników, 2 gości, 0 anonimowych

Ikona FaceBook

10 następnych tematów

Plany treningowe i dietetyczne
 

Forum: 2002 : 2003 : 2004 : 2005 : 2006 : 2007 : 2008 : 2009 : 2010 : 2011 : 2012 : 2013 : 2014 : 2015 : 2016 : 2017 : 2018 : 2019 : 2020 : 2021 : 2022 : 2023 : 2024