cudze chwalicie .... (miecze)
Napisano Ponad rok temu
No cóż ten sport tanim nie jest, sama płytka mnie kosztowała 2,5 tys. Co i tak nie jest najdrozszym produktem dostepnym na rynku ;-)
Co do ceny mieczy to ja rozumiem że wydac 300 $ dl kogos to bedzie duzo, no ale Panowie ile kosztuja dzisiaj miecze np. Alladina? A ile ważą? Wolę dopłacić te kilka setek i mieć oprawiony wypolerowany miecz, a nie półprodukt, który sam będę musiał dopieszczać. IMHO wyjdzie na to samo.
Jeśli pożądna replika, bez zbędnych bajerów ma być wielkopańskim mieczem to sory ale ROTFL. No ale może to zależy od podejścia wogule do kwesti zabawy w Ruch Rycerski, ja wolę wydać więcej, ale aby było wszystko lege artis, a nie tylko przypominało miecz, czy tez ewipunek z epoki. Ja włądśnie zbieram pieniążki na taka maszynkę i IMHO jest tego warta.
Lukew:
Trafiałem w bitwie na takie sztaby z moim lekkim półtorakiem i nie miewałem większych problemów, dlaczego? Ot właśnie kwestia wagi, nie macham sztabą żelaza, ale mieczem, który jest lekki, szybki i zawsze tam gdzie chcę by był. ;-)
W łapkach wiele mieczy miałem i wieloma machałem, równierz i sztabami, sam też takie posiadałem.
Obecnie najlepsze moje miecze to wspomniany półtorak i dwójka produkcji Alladyna, jeden wazy jak pisalem blisko dwa kilo, dwojka, lekko ponad dwa. Reszta która mam to żelastwo ino do powieszenia na ścianie, niestety. Są to miecze chyba z przed czterech lat, zrobił wtedy kilka naprawde fajnych mieczy, niestety to co dziś wozi ze sobą to stare przebrane miecze, ciężkie jak cholera, wypolerować i na ścianę tylko.
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Pozdrawiam
Lukew
Napisano Ponad rok temu
Co do kasy to pełna zgoda, podzielam punkt widzenia, aj płytę spłacałem rok, no ale w końcu spłaciłem, no i mężem jeszcze wtedy nie byłem, na szczęście ;-)
Choć dla mej małzonki jest to ulubiony eksponat, kiedeyś tak palnołem, że ją sprzedamy, ale było oburzenie
Co do walki takim mieczem, prawda że może być żal, jeśli by pękł, ale jak się wyda 800zl. na Alladyna to jak pęknie to też żal ;-) A jak się jeszcze włoży pracę w zrobienie oprawy, szlif, poświeci się te godziny na pieszczenie to po prostu nie żal ale kurwica może człowieka wziąć ;-)
A tak w ogule to nikt nikomu nie karze od razu kupować miecza, lepiej zacząć od stroju, powolutku, pomalutku, na wszystko przyjdzie czas, i kolej i pieniążki ;-)
Lukew:
Co do tych mieczy, to powiem tak, niestety, ale te mieczyki, żeby trzymać się wymienianej stronki, nie są wcale tak wypasione jak by mogły być, są to właśnie zwyczajne miecze, jakie to rycerstwo nosiło. Ja rozumiem bul, że kosztują, ale sorki za 250$ miecz w oprawie, z piękna pochewką, kawał błyszczącej stali, co tnie powietrze tak, że aż miło, to IMHO nie jest dużo, to jest taniocha po prostu. Znacie strone płatnerza zdaje się że platnerz.com ? to zerknijcie na ceny i porównajcie.
Uwzgledniając jeszcze jakość, ja wiem że np. Alladyn potrafi zrobić dobry miecz, sam takie mam, ale niestety, wyszło spod jego młotka wiele mieczy które mi nie odpowiadają, choć wynika to z tego, że jak sam twierdził ludzie takimi właśnie sztabami chcą walczyć, ot po prostu.
Ponadto IMHO bardzo na jakości by się podniósł poziom walki mieczem w RR, gdyby stosowano nie kolejowe sztaby, ale miecze. A tak ludzie walczą półtorakami o wadze przewyższającej flambergi
Napisano Ponad rok temu
Witam!
Przeczytałem tą interesującą dyskusję i mimo, że generalnie nie dysponuje obiektywną i rzetelną wiedzą o rycerzach to chciałbym wyrazić swoją opinię.
Starałem się wyobrazić sobię grupę samurajów w pełnym rynsztunku, na przeciw grupie rycerzy także w pełnym wyposażeniu i zasymulować sobie wynik. Prawdopodobnie wykaże się tu ignorancją, ale nie wiem czy rycerze używali łuków i kusz i czy były one popularne, ale tak czy siak, nie mogę sobie wyobrazić rycerza, który celowałby z większą precyzją niż samuraj. Być może to kwestia mojej ograniczonej wyobraźni. :wink:
Myślę, że w bezpośrednim natarciu (walka bez opcji łuków i kusz) - ponownie wykarzą się ignorancją i brakiem wiedzy o polskim rycerstwie - kopie byłyby chyba dobrym ekwiwalentem yari i trudno mi przewidywać które zbroja byłaby lepsza. Czy Rycerska przeciw yari, czy samurajska przeciw kopii.
W walce na miecze, grupa rycerzy mogłaby myślę stanowić pewien problem dla samurajów i mogłoby się to skończyć klęską samurajów.
Te opinie są jednak moim tylko skromnym zdaniem o walce samuraj kontra rycerz.
Co jest ważne natomiast to fakt, że ilość osób w Japoni słyszących o polskich rycerzach jest zdecydowanie mniejsza niż ilość osób w Polsce będących świadom istnienia samurajów. I wynika to - myślę - z tego, że pojęcie samuraja kryje w sobie dużo więcej niż wojownik. W Polsce rycerz był rycerzem, bo - generalnie - był rycerzem. Wkład w bycie takowym - fizyczny czy psychiczny - nie podlegał jakimś prawom i rycerzem mógł być zarówno bardzo dobry szermierz (nie wiem czy w stosunku do miecza to określenie jest adekwatne, ale inne mi do głowy nie przychodziło) jak i rycerz, który zapijając kaca miodem czy czymś innym (znowu brak precyzyjnej wiedzy o rycerzach się kłania) chędożył po stodołach wiejskie dziewki. W przypadku samurajów tak nie było. Samurajem, żeby być trzeba było się nieźle postarać, a faktem jest, że starali się oni bardzo. Przestrzeganie kodeksu bushido i bezwzględne posłuszeństwo swojemu przełożonemu sprawiało, że samuraj diametralnie różnił się od polskiego rycerza. Bycia samurajem było swoistego rodzaju światopoglądem, a bycie rycerzem było - myślę - przywilejem.
Wg. mnie porównywanie polskiego rycerza do japońskiego samuraja lub też porównywanie miecza i tarczy do katany, tachi, tanto czy wakizashi nie ma sensu i mieć nie będzie dopóki nie zostanie stoczony pojedynek na śmierć i życie prawdziwego samuraja z prawdziwym polskim rycerzem. A i wtedy sensowność takich porównań zostawi wiele o życzenia.
Pozdrawiam,
Red Eax.
PS. Dodam, że kodeks bushido precyzyjnie określa miejsca gdzie samuraj może zadawać rany. Jest to czubek głowy, bok, bodajże nogi poniżej kolan i przede wszystkim nadgarstek. Przy takich zasadach rycerz uzyskuje oczywistą przewagę :wink:
Napisano Ponad rok temu
Samurajowie nie trenowali żadnego Iaido. Oni uprawiali Budo - sztukę walki. Obejmowała ona jazdę konną, szermierkę mieczem, strzelanie z łuku i o czym zdaje się większość przedmówców zapomniało, walkę włócznią która stanowiła podstawową broń pieszego samuraja, do tego oczywiście dochodziła walka wręcz i za pomocą incyh "drobnych" pomocy naukowych. Iaido powstawało u schyłku ery wielki bitew samurajskich gdy rozpoczęto proces zjednoczenia Japonii i samurajowie stali się raczej dworską szlachtą zajmującą się dworskimi pojedynkami a nie walką w polu. dowodem na to jest chociażby fakt, że w Iaido początek walki jest zawsze z mieczem w pochwie co raczej nie miało miejsca w bitwie...
Co do wywoławczego tematu (który zdaje się trochę zdryfował w strone kto jest lepszy Zawisza Czarny czy Musashi) to nie jestem przekonany czy to aby ma sens. Zwłaszcza dyskusja - jak samuraj by zaskoczył to .... . nie jednego i samuraja i europejskiego rycerza zgubiła chwila nieuwagi... w tym pojedynku wygrywa prawie zawsze ten zaskakujący...
Czy samuraj wytrzymał by cięcie póltorakiem? A po co? nawet cięcia boken w boken w zasadzie nei da się wytrzymać - ostrze atakujące ma w skutek bloku zmienić kierunek a nie się zatrzymać. Jest to zresztą korzystne również z powodu wybicia przeciwnika z równowagi. Dodatkowo większość bloków w dowolnym systemie walki jest poparta usuwaniem ciała z linii ataku. Uniki są podstawą obrony w każdym systemie. Chyba że ktoś się niezgadza? jesli tak to proszę powiedzieć kto jest na tyle uparty zeby ich nie stosować i dlaczego.
Ja osobiście nie mam pojęcia w ilu pojedynkach pomiędzy równorzędnymi przeciwnikami wygrałą by europa a w ilu azja. I chyba nie dowiemy się nigdy. w kardzym pojedynku "na ostre" jest wielka rola przypadku. Przypomnę może że Musashi Minamoto jest znany z tego że wygrał bardzo, bardzo wiele pojedynków. Czyli ile? 63 przez całe życie.... większość nie walczyła nawet jednej trzeciej z tego bo on podrużował po japonii by walczyć i to zdaje się 2 razy. a z 20 pojedynków to statystyka jest raczej żadna. nie znam żadnych danych odośnie wielkich mistrzów miecza europy (jestem raczej zorientowany w stronę wschodnią chciaż bardzo poważnie rozważam naukę polskiej szabli) ale sądzę ze sprawa wyglądała podobnie...
ups... ale się tego zrobiło sorki za longera
Napisano Ponad rok temu
Widziałem walki kendo i imho ta sztuka walki została niezwykle okrojona w stosunku do wyjściowej szermierki japońskiej. Moim zdaniem w walce kendoki z wąsalem ten pierwszy nie ma szans. Szabla polska oferuje tak szeroki repertuar technik, w dodatku tak jadowitych że trudno ją porównywać z czymkolwiek na świecie. Szabli brakuje natomiast tej warstwy duchowej, która jest ważna w iaijutsu i która przyciąga ludzi do japońskich sztuk walki. Samuraj vs wąsal - wynik wysoce niepewny, zależny wyłącznie od umiejętności, a nie szkoły.
Walkę mieczem widziałem w wykonaniu członków kilku bractw, a także i w kilku bitwach - "od środka". Wprawnych w fechtunku walczących policzyć można było na palcach jednej ręki, i to ręki pechowego szermierza Pojedynki na turniejach także nie porażały poziomem. Wiem, że zbroje, nawet pełne płyty, nie krępują specjalnie ruchów, ale walki turniejowe, które oglądałem - przepraszam, ale ci ludzie ruszali się bardziej drętwo od Frankensteina. w dodatku walki te także były liczone "na trafienie" i dochodziło do akcji naprawdę kuriozalnych 8O z pewnością są ludzie doskonale fechtujący półtorakami i dwójkami, ja widziałem niewielu. dokładnie: dwóch, obaj zapaleni szabliści
Napisano Ponad rok temu
RedEax, musisz wiecej poczytac na temat kultury wojennej sredniowiecznej Japonii, bo jak na razie masz rozne romantyczne wyobrazenia nie majace nic wspolnego z rzeczywistoscia, sorry :roll:
Napisano Ponad rok temu
gratulacje.
wysunales teze, ze ciezkozbrojny europejski pokonalby lekkozbrojnego japomnczyka. mozliwe.
najczesciej przewaga bywa tez slaboscia.
uzycie katany i lekkiej elastycznej zbroi wiaze sie z dynamicznym traktowaniemwalki przez Japonczykow.
Starcie bardziej przypominalo by bitwy pod Nikopolis lub pod Legnica, gdzie ciezkozbrojni rycerze szrzowali na puste pole po pierzchajacych lekkokonych lucznikach. a pozniej gdy juz ciezkie konie byly niezdolne do ruch rycerze padali ofiara powracajacych i oskrzydlajacych lekkozbrojnych. powalonego rycerza mozna bylo usmiercic kolkiem osikowym lub zasostrzonym bambusem wbitym w szczeliny jego cudownej zbroi.
Jednoczesnie historycy podkreslaja, ze ci sami tatarzy nie mieli szans gdy ich szable spotykaly sie z katana. ale to nie miecze uratowaly japonie tylko tsunami.
swiat jest (na szczescie!) na tyle skomplikowany, ze nie decyduje o nim jakosc jakiejs broni. a w kazdym razie niezbyt czesto.
Natomiast jesli chodzi o wartosc w kategoriach sztuki uzytkowej to bron bliskowschodnia i dalekowschodnia jest wyzej ceniona.
Ale przeciez europejska tez, szczegolnie poznootycka i renesansowa.
Napisano Ponad rok temu
Może powiedz coś wiecej .
A i BTW jeśli mowa o szermierce i mieczach to w XV Europie na polu bitwy nie walczyło sie mieczem półtoraręcznym czyba że w ostateczności .
W miecz 2 reczny z koleji byli uzbrojeni ludzie z piechoty którzy mieli za zadanie rozbijać szyki wroga uzbrojonych w broń drzewcową .
Napisano Ponad rok temu
Jednoczesnie historycy podkreslaja, ze ci sami tatarzy nie mieli szans gdy ich szable spotykaly sie z katana. ale to nie miecze uratowaly japonie tylko tsunami
pozwolisz że trochę uściślę twój w zasadzie prawdziwy post
tsunami - gigantyzna fala morska wywoływana trześieniami ziemi zwykle podmorskimi...
a japonie uratował Kami- kaze - Boski wiatr czyli to poproszę jakiegoś speca meteo o ocenę poprawności nazewnictwa ale w tej strefie klimatycznej to się chyba nazywa tajfun któy zatopił flotę najeźdzców...
co do tych ostatnich to nie byli to Tatarzy jak sugerujesz ale Mongołowie a to nie to samo pomimo że i jedni i drudzy jako dominującej siły zbrojnej używali lekkiej jazdy uzrbojonej w zakrzywione szable i łuki. Mongołowie w przeciwieństwie do Tatarów dysponowli mocno rozminiętą taktyką wojskową i swojego czasu stworzyli nie małe imperium (Chyngis-chan i jego następcy). oprócz jazdy mieli też piechotę i co kluczowe dla sprawy flotę której o ile mi wiadomo Tatarzy sie nie dorobili. Nawet jednak gdyby to z Krymu było trochę daleko do Japonii.
Dodatkowo ciężko trochę przesądzac o bezspornym podbiciu Japonii przez mongołów gdyby nie Kami kaze. fakt wiatr na pewno ułatwił sprawę i to jesli pamiętam to chyba nawet dwa razy....
A co do wyższości broni Japońskiej nad resztą świata.... Jestem pasjonatem Kyudo (łuk) którego niestety nie mam jak i gdzie trenowac bo nie ma mnie kto uczyć (w Krakowie nie ma, albo ja o tym nie wiem nikogo kto by się tym zajmował) ale niestety musze przyznać, że mongolskie podbicie japonii odbyło by się właśnie łukiem... może i samurajowie trafiali w słup przy bramie (Shogun) przez ścianę ale łuk mongolski był dwa razy mniejszy i miał dwa razy lepszy zasięg...
Ale jak napisałeś - nie lepsza broń wygrywa....
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
...co do tych ostatnich to nie byli to Tatarzy jak sugerujesz ale Mongołowie a to nie to samo pomimo że i jedni i drudzy jako dominującej siły zbrojnej używali lekkiej jazdy uzrbojonej w zakrzywione szable i łuki. Mongołowie w przeciwieństwie do Tatarów dysponowli mocno rozminiętą taktyką wojskową i swojego czasu stworzyli nie małe imperium (Chyngis-chan i jego następcy). oprócz jazdy mieli też piechotę i co kluczowe dla sprawy flotę której o ile mi wiadomo Tatarzy sie nie dorobili. Nawet jednak gdyby to z Krymu było trochę daleko do Japonii.
Ja bym prosil o pare wyjasnien w tej kwesti. O ile mnie pamiec nie myli to Wielka Orda czingis chana jest wlasnie nazywana mongolami. Po smierci zalozyciela na skutek walk wewnetrznych podzilila sie na mniejsze ordy, z ktorych jena, najbardziej wysunieta na zachod zwana byla tatarami. Co nie zmienia faktu, ze nazwy te funkcjonuja jako synonimy. Bo gdyby rzeczywiscie chciec patrzec narodowosciowo to Chin, czy tez Japoni tez nie podbijali mongolowie tylko orda w sklad ktorej miedzy innymi wchodzily plemiona mongolskie. Organizacje wojskowa mieli wysko rozwinieta juz za czingis chana. Tak wiec cecha wspolna nie sa luki i szabelki tylko wspolne korzenie.
A z Krymu do Japoni nie jest dalej niz z Mongoli pod Legnice.
Napisano Ponad rok temu
nie zmienia to jednak mojego zdanie w temaci tsunami chyba że tutaj tez czegoś "nie doczytałem" ?
Napisano Ponad rok temu
Interesuję się tzw. szkołą niemiecką tradycji Johannesa Liechtenauera, w interpretacji Petera von Danzig. Zajmuję się głównie mieczem długim tej szkoły, ale od czasu do czasu rówieniż sztyletem i zapasami. Z Japonii głównie aikido i judo.
W okresie średniowiecza wyróżniano dwie podstawowe fazy walki: Zufechten i Krieg (Arbeit). Zufechten to czas do zadania pierwszego ciosu. Praca (Wojna) to techniki wykonywane po skrzyżowaniu głowni.
Z Zufechten wykonuje się cztery uderzenia podstawowe (2 Oberhau, skosy z góry, lewy i prawy, i 2 Unterhau, jw. z dołu) oraz pięć tzw. Verbogen Hauen (uderzeń Ukrytycj albo Sekretnych). Każde uderzenie można zadać w jednym z 3 możliwych timingów: Vor (przed) Nach (po) oraz Inndes (jednocześnie).
Liechtenauer bardzo wyraźnie odradza stosowanie akcji stricte obronnych- każde działanie ma albo ranić przeciwnika, albo ustawiać go w niekorzystnej pozycji, otwartego na zranienie/zabicie.
Arbeit to grupa technik wykonywanych 'am Schwert', na mieczu, czyli z kontaktu głowni. Podczas Arbeit kluczowe jest Fuhlen, czucie, czyli wyczucie siły nacisku głowni- czy przeciwnik jest 'twardy' czy 'miękki' na mieczu. Ważną częścią Arbeit jest Winden, czyli Zawijanie- odsuwanie miecza przeciwnika poprzez ruch obrotowy miecza wzdłuż jego osi podłużnej- jakbyśmy nawijali sznurek na miecz. Zazwyczaj obrót ma od 90 do 240 stopni.
Stosuje się trzy rodzaje ataków przy pomocy ostrza miecza- Ort, pchnięcie, Haw, uderzenie oraz Schnitt, krojenie. Każda z metod jest związana z odpowiednim dystansem. Do tego dochodzi możliwość ataków rękojeścią, np. uderzenie głowicą w twarz czy klatkę piersiową, Ringen am Schwert, czyli rzuty i rozbrojenia wykonywane przy pomocy miecza i głównie na ramionach przeciwnika (dla aikidoków-jakby ikkyo omote, gdzie rękojeścią zahacza się nadgarstek, lewą ręką prowadzi łokieć, plus, dla lepszego efektu podstawia nogę tudzież rzuca przez biodro- jedna z wielu możliwości) oraz Durchlauffen, czyli wejścia w ciało celem obalenia (głównie).
To absolutne podstawy, jeżeli chodzi o walkę bez zbroi (Blossfechten). W zbroi, z uwagi na nieprzecinalność tejże stosuje się tzw. półmiecz, czyli lewa ręka chwyta głownię miecza mniej więcej w połowie- jednej trzeciej długości, i używa miecza jak krótkiej włóczni, do pchania, zakładania dźwigni i rzucania przeciwnika. To w pojedynku.
W bitwie pełnozbrojnych miecz miał znaczenie trzeciorzędne- tak z konia jak i pieszo. Pieszo raczej stosowano broń drzewcową i drzewcowo-obuchową- topory typu głowacz, młotki rycerskie, nadziaki itp radości dla oczu i ręki, ale nie dla przeciwnika. Pomijam broń strzelczą.
To tyle celem dania jakiegoś pojęcia o czym rozmawiamy. Dodam, że techniki zapaśnicze wielokrotnie uderzająco przypominają japońszczyznę. Nie uważam, żeby ktokolwiek od kogoś zapożyczał. Po prostu anatomia jest uniwarsalna.
Pozdrawiam
Gwyn
Napisano Ponad rok temu
całkiem spore masz te garściTo ja garść info jeżeli chodzi o miecz europejski w pojedynku.
To tyle celem dania jakiegoś pojęcia o czym rozmawiamy. Dodam, że techniki zapaśnicze wielokrotnie uderzająco przypominają japońszczyznę. Nie uważam, żeby ktokolwiek od kogoś zapożyczał. Po prostu anatomia jest uniwarsalna.
Pozdrawiam
Gwyn
AMEN. Konia z rzędem temu co powie czy się różni kesa-giri od cięcia ukosem wg szkoły niemieckiej
Napisano Ponad rok temu
Garść numer dwa: zasady ogólne-stategia w szkole niemieckiej.
Liechtenauer mocno zaznacza ofensywność swojej metody. Mówi: "kto czeka mało radości z tej sztuki wyniesie". Stąd i duże znaczenie ma Vorschlag, pierwsze uderzenie, zadawane natychmiast po wejściu w zasięg. Wynika to z założenia, że po wejściu w zasięg uderzeń jest zbyt wiele zmiennych, by można tam było spokojnie przebywać. Dlatego należy wymusić określoną reakcję przeciwnika przez zadanie pierwszego uderzenia.
Inna możliwość to celowe otwieranie swojej pozycji, by wskazać 'najłatwiejszy cel' i tym samym uczynić zachowanie przeciwnika przewidywalnym. Tak czy inaczej nie wolno oddać inicjatywy.
Po wyjściu z opisanej w poprzednim poście fazy Zufechten nie wolno ani na chwilę przerwać ataku. Wszelkie działania mające na celu zapobieżeniu bycia trafionym jednocześnie są akcjami ofensywnymi.
Zasada 'stałego zagrożenia'. Cokolwiek robimy, należy zagrażać przeciwnikowi. Wszystkie uderzenia należy kończyć tak, by sztych nie odszedł dalej, niż szerokość dłoni od obrysu ciała przeciwnika. Wynika stąd również zakaz atakowania miecza przeciwnika. Atakując broń nie zagrażam mu, sam wystawiając się na techniki wyspecjalizowane w karaniu takich zachowań- pchnięć z Durchwechseln (przemienienia) i Zucken (wyszarpywania).
Zasada 'długie jest bezpieczne, krótkie mniej'. Zadając uderzenia i wyprowadzając pchnięcia należy całkowicie prostować ręce. Kiedy ćwiczy się regularnie w ten sposób od razu widać, czy atak ma wystarczający zasięg, czy też nie. Jeżeli jest zbyt krótki przepuszczamy go i dajemy przeciwnikowi w łeb bez marnowania czasu na nawiązywanie kontaktu z jego bronią (Nachraisen, podążanie, jedno z zastosowań).
Z tego wynika zasada 'góra jest cacy, dół jest be'. Ataki na nogi mają krótszy zasięg niż ataki na górne otwarcia (ramiona, głowa). Stąd nie należy się przed nimi bronić przez wiązanie mieczy (Anbinden)- nawiązywanie konatktu z bronią przeciwnika. Zwiększamy dystans i bez ceregieli w łeb.
Zasada ogólna- zawsze lać mocno. 'Używaj całej siły swego ciała' pisze mistrz. Zanaczam, ciała, nie rąk. Nie chodzi tu o zwykłe fizolstwo, jak wydaje się niektórym 'rycerzom', tylko o poprawne użycie pracy bioder, przekroku (obowiązkowy we wszystkich uderzeniach) itd. Ważna jest też 'uczciwość' techniki. Trzeba pamiętać, że te metody zostały opracowane dla potrzeb walki na śmierć i życie, więc nie wolno nam myśleć, że jak kogoś posmyramy z nadgarstków, to mu odpadnie górna część korpusu. Warto porobić odpowiednik tameshi-giri, cięć testowych. Wtedy można się przekonać jak miecz tnie i co tnie (oraz jak uderzć, żeby to zrobić).
Praca nóg to absolutna podstawa. Jeżeli komuś się wydaje, że może iść prosto naprzód i atakować, to sztych w twarz go z tego błędu szybko wyprowadzi.
Dziękuję za uwagę. W następnym odcinku porozmawiamy sobie o mieczach- jakie były, jakie nie były i dlaczego. pozdrawiam
Gwyn
Napisano Ponad rok temu
A Tatarami nazwali ich napadani przez nich europejczycy, przez skojarzenie z Tartarem, piekielnymi czelusciami. Te wysuniete ordy byly bardzo mobilne i szukaly szczescia to na wschodzie, to na zachodzie, choc wczesniej czy pozniej wszystkie przeszly na osiadly tryb zycia.z ktorych jedna, najbardziej wysunieta na zachod zwana byla tatarami. Co nie zmienia faktu, ze nazwy te funkcjonuja jako synonimy.
Narody tatarskie uformowaly sie z malych grup etnicznych podbitych przez mongolow i przylaczajacych sie do ich imperium, uproszczona historia jest tutaj [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]. Dzieki niezwyklej mobilnosci, do teraz Tatarzy sa porozrzucani na calym terenie tego imperium, bardzo zroznicowani etnicznie, kulturowo, jezykowo.
Wracajac do tematu: armia mongolska atakujaca dwukrotnie Japonie, z punktu widzenia powyzszej definicji, moglaby byc rowniez nazywana armia tatarska.
Napisano Ponad rok temu
Pozdrawiam
Lukew
Chorągiew Ziemi Górnośląskiej
Napisano Ponad rok temu
Gwyn
P.S. Już dziś! Miecze europejskie- z czym to się je!
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych