
Przemcio - super tajowiec, to wali 2-3 kolanka i jest po walce. Ja tam Muay Thai nie ćwiczę, a na sparringach kolan nie muszę poprawiać.
Co do "kumpli" to ja jestem w zasadzie pewien, że kilku ludzi by za mną w ogień skoczyło (i nie po to, żeby się upewnić, że nie wyjdę). Ale chciałbym przytoczyć dwie historie:
O pierwszej już tu gdzieś pisałem - polowałem na jednego chłopaczka i jak go już dorwałem, to był z 4 kumplami, jeden się ulotnił jak zobaczyli, że za nimi idę, reszta stała i patrzyła jak ich kumpel dostaje "liście" i reprymendę

Półtora roku temu, w wakacje wracałem koło 22 do domu, od kumpla. W przeciwnym kierunku niż ja, szła ekipa na dyskotekę, 4 gostków, 3 laski. Ja jechałem na rowerku, powoli bo ścieżka niezbyt oswietlona. Jeden z gostków chciał być twardy i przechodząc trącnął mnie barkiem. Potem jakieś teksty z "pedałami" itd. Tak się złożyło, że ja miałem wtedy paskudny humor, bo mi się ogólnie nie układało jakbym chciał. Grunt, ze instynkt samozachowawczy poszedł na drugie miejsce... Bez słowa się zatrzymałem, rower oparłem na nóżce i za nimi szybkim krokiem, na tego co mnie zaczepił. Jeden to zauważył, szepnął reszcie, konsternacja. Ja już chce przyspieszyć i coś wypłacić, a nagle najmniejszy z nich do mnie z przeprosinami, że nie szukają kłopotów, że idą się bawić i trochę wypili. Popatrzałem, reszta milczy... No to odwróciłem się na pięcie i do domu. Jeszcze poleciały jakieś "pedały", ale już ochłonąłem. W każdym razie ten najmniejszy moim zdaniem umiał się zachować jako kumpel - szli dość szeroko, więc przynajmniej jednego bym skasował, zanim reszta by doskoczyła. Nie wiem czy zdawał sobie z tego sprawe, ale podszedł do mnie i on był najbliżej, gdyby trafili na bardziej agresywnego niż ja, to on by oberwał zamiast tego który mnie zaczepił.