Napisano Ponad rok temu
Re: Tai Chi Taoistyczne - ktoś już to widział?
Chodziłem na to "Taoistyczne Tai Chi" przez jakieś 2 miesiące i mam parę uwag.
Średnia wieku fakt 65 lat, ale to mnie nie przerażało. Przede wszystkim strasznie zniechęciła mnie od samego początku instruktorka, bardzo miła i w ogóle, ale zawsze jest jakieś ale. Jak sama mówi ćwiczy od 12 lat, ale po tym co powiedziała na samym początku stwierdzam, że po prostu zna formę ruchów i tyle. Chyba nie stara się zrozumieć sensu tai chi. Stwierdziła, żeby się nie przejmować, jeśli ktos się pomyli w wykonywaniu formy bo ona tez się często myli, "bo w ogóle nie ma takiego mistrza co się nie myli i on też popełnia błędy w formie". No tak mi się to wyryło w pamięci bo gorszej bzdury nie słyszałem by mistrz mylił się w prostej formie ruchów i jeśli chodzi o starsze osoby to im tam wsio ryba, ale było parę młodych osób i nie rozumiem jak można ludziom wciskać taką ciemnotę.
Wg mnie to chyba powinno wyglądać tak:
- nauka podstaw ruchu tai chi, trochę teorii nie zaszkodzi,
- nauka formy, od razy wraz z nauką oddychania,
- ćwiczenia chi kung,
- etap ostatni, wykonywanie formy w sposób podświadomy, mechaniczny. Nie myśląc o tym, wyłączając się, relaksując się, medytując, koncentrując się bardziej na oddechu i odczuwając przelewająca się Chi z pustego w pełne.
Niestety tam chyba są nastawieni tylko i wyłącznie na ruch, a i z tym nie jest najlepiej, jak już ktoś wcześniej napisał sami instruktorzy czasami uczą czegoś błędnie. I ja zauważyłem parę karygodnych błędów, w ogóle postawy. Co gorsza pani zarzekała się, że kropka w kropkę tak to ma wyglądać, okej więc wszyscy starsi czy młodsi wykonywali to. Jak pani instruktor stwierdziła "oni nie uczą oddychania". Przecież czy wykonywanie formy bez odpowiedniego oddychania czy świadomości przepływu chi nie jest pustym ruchem?
Trenuje tai chi od dość dawna, jednak nigdy nie miałem fizycznie styczności z prawdziwymi instruktorami, także zapisałem się tam, ale raczej z możliwości po prostu ćwiczenia, a nie nauki formy. Formę yang znam i przyznam szczerze, że ta interpretacja mistrza Moy nie bardzo przypada mi do gustu forma wykonywana przez instruktora, który ćwiczy przecież już tak długo (przypomnę od 12 lat) wygląda miejscami jakby ruchy nie pasowały, nie łączyły się, ale co gorsza boję się, że ta pani wykonuje je jak najbardziej poprawnie i błędy są u korzeni (czytaj w interpretacji formy)
Jedyny plus to kasa, ale uważajcie to straszna ściema, przychodzi się i na początku by się zapoznać najlepiej kupić znaczek Yin Yang z imieniem (koszt 2 zł, koszt wytworzenia takiego znaczka w chinach to parę centów), tu jakaś gazetka 4zł tam co innego. I generalnie widzę, że ssają jak mogą, tyle, że nie wprost a raczej podstępnie kombinując. Poza tym pamiętam taką sytuację jak instruktorka wspominała coś o jakiś pracach na rzecz stowarzyszenia czy to budowlanych czy podobny, ważne by być użytecznym dla stowarzyszenia. Prawda, że kojarzy się z sektą?
To tylko moje subiektywne odczucia i pewnie jeszcze pokrążę po szkołach by odnaleźć swoje miejsce, ale babci bym tam nie zapisał. Dla mnie osoba która naucza musi mieć do tego predyspozycje i przede wszystkim najważniejsza sprawa NIKT NIE PRACUJE ZA DARMO!!! to wbrew elementarnej zasadzie dzisiejszego świata. Mistrz przekazuje swoją wiedzę, a w zamian otrzymuje pieniądze. No chyba, że to Twoja rodzina, bądź przyjaciel innej opcji nie ma.
ps. olbrzymi minus także za zbyt dużą ilość osób na zajęciach (nie było miejscami warunkow na wykonanie formy)