A oto moja część:
Miałem 16 lat, trenowałem kyokushin od chyba roku czy jakoś tak. Miałem 8 kyu, to był wówczas niebieski pasek. Właściwie wiedziałem wiele, ale doświadczenia w knockdown kumite żadnego. No i mój ówczesny trener wpadł na genialny pomysł aby mnie wysłać na zawody, bo akurat były, nie dlatego że byłem taki dobry. No problem, że zawody były dla pełnoletnih, no ale koledzy organizatorzy to załatwili, problem formalny to stopień, zawody były od stopnia bodaj 5 kyu (15 lat temu taka różnica była po prostu przepaścią). Przyniósł pasek w odpowiednim kolorze i wg niego wszystko było ok.
No i zaczęło się, bo zamiast w kategorii -70kg wepchnął mnie do -80kg. Trafiłem na gościa z 2 kyu przestraszony (wtedy) ważącego 11 kg więcej ode mnie, z kilkakrotnie większym doświadczeniem. Zaczął od faulu w którym to przypaprał mi piąchą w szczękę, lekarz te sprawy a potem przez 3 minuty tłukł mnie niemiłosiernie, sprowadzając mnie na matę ze 3 może razy. Pamiętam, te cholerne 3 minuty do dziś, bo się ciągnęły w nieskończoność, wrzeszczący tłum ludzi i lecący na mnie facecik na każde hajime, czujący swoją kompletną przewagę i pozwalający sobie na wszyskto.
To tyle.
Mam nadzieję, że nie ma już takich instruktorów w dzisiejszych czasach, jak są to ja współczuje. Przez długie lata odzyskiwałem poczucie własnej wartości po takiej lekcji, walcząc zawsze i z każdym. Nie zawsze to były dobre pomysły

Wniosek : jak jesteś leszczem to trzymaj sie zdala od knockdown.