Wasza najcięższa i najbardziej dotkliwa walka
Napisano Ponad rok temu
A oto moja część:
Miałem 16 lat, trenowałem kyokushin od chyba roku czy jakoś tak. Miałem 8 kyu, to był wówczas niebieski pasek. Właściwie wiedziałem wiele, ale doświadczenia w knockdown kumite żadnego. No i mój ówczesny trener wpadł na genialny pomysł aby mnie wysłać na zawody, bo akurat były, nie dlatego że byłem taki dobry. No problem, że zawody były dla pełnoletnih, no ale koledzy organizatorzy to załatwili, problem formalny to stopień, zawody były od stopnia bodaj 5 kyu (15 lat temu taka różnica była po prostu przepaścią). Przyniósł pasek w odpowiednim kolorze i wg niego wszystko było ok.
No i zaczęło się, bo zamiast w kategorii -70kg wepchnął mnie do -80kg. Trafiłem na gościa z 2 kyu przestraszony (wtedy) ważącego 11 kg więcej ode mnie, z kilkakrotnie większym doświadczeniem. Zaczął od faulu w którym to przypaprał mi piąchą w szczękę, lekarz te sprawy a potem przez 3 minuty tłukł mnie niemiłosiernie, sprowadzając mnie na matę ze 3 może razy. Pamiętam, te cholerne 3 minuty do dziś, bo się ciągnęły w nieskończoność, wrzeszczący tłum ludzi i lecący na mnie facecik na każde hajime, czujący swoją kompletną przewagę i pozwalający sobie na wszyskto.
To tyle.
Mam nadzieję, że nie ma już takich instruktorów w dzisiejszych czasach, jak są to ja współczuje. Przez długie lata odzyskiwałem poczucie własnej wartości po takiej lekcji, walcząc zawsze i z każdym. Nie zawsze to były dobre pomysły
Wniosek : jak jesteś leszczem to trzymaj sie zdala od knockdown.
Guest_budo_Robert Flynn_*
Napisano Ponad rok temu
Kilka tygodni pozniej bylo podobnie z tym ze walczylem z innym klientem ,dostalem troche mniej ,w koncu udalo mi sie go przytkac na chwile technika seiken tate ken chudan ,ale jak kolo sie otrzasnal ,zakonczylem walke z mocno bolacym kolanem ,tak mu tylko troche low kick nie wyszedl pare razy.
Z poza sal treningowych ,to mialem dwie porazki na ulicy.Raz przed blokiem dostalem od boksera ,ktory cwiczyl jak sie pozniej dowiedzialem boks okolo 2 lat ( w przerwach miedzy kolejnymi pobytami w poprawczaku . Ja wtedy nic nie cwiczylem ,ale nawet gdybym cwiczyl karate to pewnie na nic by mi sie to nie zdalo.
Druga od jakiegos zula na fliperach dostalem mawszke w jajka z martensa i spalzowalem . Wtedy bylem z 8 kolesiami z mojej klasy i jak zobaczyli ze cos sie zaczelo dziac ,to nagle zostalem sam.
Napisano Ponad rok temu
Wiec tak, zaczely sie sparingi sensei wywolal mnie i jeszcze jednego pierwszego z pierwszego rzedu, powiedzial ze ja moge sie tylko bronic i nic wiecej i tak mialem ok 8 walk z lepszymi odemnie pamietam ze dostalem kilka low-kicow i bylem tak zmeczony ze po walkach nie umialem ustac papieros
Guest_budo_Robert Flynn_*
Napisano Ponad rok temu
Chodzi tylko o walki klubowe?
Wydaje mi sie ze ogolnie ,treningowe ,zawody i ulica ,ale nie wiem na pewno.
Napisano Ponad rok temu
Piotrek
Napisano Ponad rok temu
To bylo ladnych pare lat temu, bylem w 1 klasie szkoly sredniej i zachcialo mi sie boksu. Mialem bardzo fajnego trenera, najpierw sekcja poczatkujaca tzw. mlodsi juniorzy a po pol roku treningu przejscie do grupy zaawansowanej i pierwsze prawdziwe sparringi.
Nie moglem zrozumiec jak to jest mozliwe, ze koles mniejszy odemnie o glowe i lzejszy okolo 10 kg rozkwasil mi nos, polala sie krew, obil cala twarz. Po prostu przewyzszal mnie o niebo szybkoscia i technika.
Dotrwalem do konca walki ale czulem sie przemielony.
Taki byl moj pierwszy prawdziwy sparing, potem w miare uplywu czasu bylo lepiej.
Duzy
Napisano Ponad rok temu
Duzy
Napisano Ponad rok temu
Piotrek
Napisano Ponad rok temu
a co do mojej najtrodniejszej walki to bylo to wtedy kiedy z karate przeszedlem na kick dostalem wtedy po dupie ,nastepna walka to tez na kicku przyszedl bokser 110 kilo wagi i na sam bos sparowalem to wtedy nauczylem sie ze nie warto wchodzic w bezposrednia wymiane ciosow z wiekszym od siebie no i jeszcze jedna walka z mistrzem europy i 5 krotnym mistrzem polski i 3 na swiecie w kung fu san da san suhi krzystofem keska zlekcewazylem go myslalem ze jest takim sobie kung fiarzem ale sie grobo pomylilem ,a na ulicy to malem kiedys zapasnika z innego klubu (jak trenowalem zapasy) no i szybciej doszedl i lepiej rzucil na chodniu wtedy przegralem jakies 8 lat temu no i z zawodnicy bjj tez mnie utemperowali na sparingach a zwlaszcza dudu i taki jeden gagatek orto
(ulica jest mym domem streetfighting jest mym zyciem0
Napisano Ponad rok temu
na tej stronce sa informacje o tych zawodach
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Duzy
Napisano Ponad rok temu
Moja najciezsza jak do tej pory walka byla moja pierwsza walka w kyokushin. Mialem wtedy 9 kyu i nie mialem prawie zadnego pojecia o kumite. Dorwal mnie wtedy jakis starszy koles z 3kyu i lal mnie jak worek. Pamietam ze po walce mialem cale sine nogi od mawashi-geri-gedan i wogole bylem caly poobijany i nie za bardzo moglem chodzic.
Szkoda ze ten gosc juz nie chodzi bo bym teraz chetnie z nim powalczyl i oddal sobie za tamto lanie z przed kilku lat hehe :wink:
Z ciezkich walk przypomina mi sie jeszcze jedna z egzaminu na 6kyu. Dostalem wtedy piekne mawashi-jodan i mnie zdeka zamroczylo... pozniej pare mawashi-gedan na zmiekczenie i po walkach bylem poobijany jak nigdy.
Strasznie nie lubie gosci, ktorzy wyzywaja sie na tych z nizszymi stopniami i mniejszym doswiadczeniem, dlatego lubie czasem sprowadzic ich na ziemie
Az smiac mi sie chce, ze po tych wszystkich walkach i treningach bardziej sie poobijam niz podczas prawdziwej walki na ulicy. No ale w sumie gdybym tyle co na treningach walczyl na ulicy pewnie bylo by odwrotnie.
No ale to ktos powiedzial: "Im wiecej krwi na treningu, tym mniej potu na ulicy."
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Lubię walczyć; jak nie popykam sobie na treningu to nosi mnie i jestem nie do zniesienia- wiec chyba kwalifikuje się do czubów-sado-macho. Jeśli chodzi o ulicę to nie chodzę z wielkim transparentem "chcesz wpierdal to wyskocz" i jakoś dawno juz nie miałem okazji powalczyć na ulicy. ostatnie takie zdarzenie miałem jakieś 1/2 roku temu. dwóch kolesi(mojej postury tak ok. 80 kg) ja i kumpel chudzina (ok67 kg). zaczęli sie przyczepiać do kumpla- nie wiem o co poszło bo stałem trochę z boku. podszedłem powiedziałem "Ej. Panowie dajcie sobie spokój" i kurcze dali 8O , odwrócili sie i poszli . No co ja mam kurde zrobić . Z tego wynika że nie leje sie z każdym i wszędzie...[/list]
Napisano Ponad rok temu
Nawe nie wiesz jak mi przykro
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Do tych najtrudniejszych zaliczaja sie te z sensejem Eugeniuszem Dadzibugiem , sensejem Tomaszem Najduchem i jeszcze jednym sensejem ktorego nazwiska nie znam ale byl wieelki , oczywiscie wszystkie te walki konczyly sie knockdownem ale nie przejmuje sie tym przeciez mam dopiero 7 kyu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Moja najciezsza walka (shotokan) 2 lata temu oboz zimowy
trener wzial najstarszych na wspolna zabawe. Po solidnej zgrzewce
na tarczach zaczelo sie. Mialem wtedy stopien o 3-4 nizszy od wiekszosci.
Nie czulem jeszcze co mnie czeka... Na pierwszy ogień dostalem 20 kilo ciezszego
kolege z pokoju. Jakims cudem udalo mi sie go trafic dosc nieprzyjemnie.
Efektem tego byl rozkwaszony nos i warga. Potem trafilem na dwoch 2x5min. bardzo podobnych
w stylu walki przeciwnikow, ktorzy przy dopingu instruktora lokasami obili moje uda do
nieprzyzwoitosci i pokruszyli moje zebra. Dzis to moi dobzy kumple i wcale nie
mam o to do nich zalu. Nauczylem sie od nich sporo i ciesze sie ze mialem
okazje wtedy dostac od nich baty :-D (totalny masochizm no nie?). A teraz radze sobie
z nimi...
A tak w ogole to zgadzam sie z Chong Lee:
Najcięzsza walkę toczymy zawsze z samym sobą...
baRtek
Napisano Ponad rok temu
Siedzie wlasnie z kumplem (Kyrix) i podziwiam forum :-) i chcialbym dodac cos od siebie.
Moja najciezsza walka (shotokan) 2 lata temu oboz zimowy
trener wzial najstarszych na wspolna zabawe. Po solidnej zgrzewce
na tarczach zaczelo sie.
No, ja na szczescie trenowalem wtedy spokojne Oyama Karate, a najciezsza walke mialem wlasnie w klubie u Bartka. Ale to inne dzieje...
Hej Żwiru!, a pamietasz to na pomoscie ? odp. na priv :-)
Napisano Ponad rok temu
Na pierwszy ogień dostalem 20 kilo ciezszego
kolege z pokoju. Jakims cudem udalo mi sie go trafic dosc nieprzyjemnie.
Efektem tego byl rozkwaszony nos i warga. Potem trafilem na dwoch 2x5min. bardzo podobnych w stylu walki przeciwnikow, ktorzy przy dopingu instruktora lokasami obili moje uda do nieprzyzwoitosci i pokruszyli moje zebra. Dzis to moi dobzy kumple i wcale nie
mam o to do nich zalu.
Zwirek, powinieneś zmienić trenera, bo z takim prędziej inwalidą będziesz niż karateką
Jak słyszę o takich typkach spod ciemnej gwiazdy, jak ten Twój trener (zakładając, że to, co piszesz, to prawda), to się człowiekowi kosa w kieszeni otwiera....
PS. Co to znaczy obić uda do nieprzyzwoitości? LOL :wink:
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych
10 następnych tematów
-
Ćwiczenia z partnerem
- Ponad rok temu
-
Seminaria - gdzie jeździć, czego szukać?
- Ponad rok temu
-
walka bronia w karate
- Ponad rok temu
-
Credo Wojownika
- Ponad rok temu
-
Co wy ..... wiecie o twardosci:-)
- Ponad rok temu
-
oyama i taekwondo
- Ponad rok temu
-
1998 K-1 Dream Tournament - Karate vs. Kickboxing
- Ponad rok temu
-
Kto jest najlepszym polskim zawodnikiem shidokan?
- Ponad rok temu
-
OMOTE NAGE (Front Throw)
- Ponad rok temu
-
Początki karate w Europie
- Ponad rok temu