Powaznie myslisz ze patrzac na trening aikido komukolwiek moze przyjsc do glowy ze to jest walka? Albo samoobrona? Juz tylko widok dwoch ludzi robiacych ikkyo i usmiechajacych sie do siebie zwraca uwage ze to nie ma nic wspolnego z walka czy samoobrona...
Ale skąd taki wniosek? Ja napisałem o powodach zapisywania się na Aikido. "Dynamiczna sfera" i filmy z Seagalem to przeszłość, współcześnie powody są takie jak podałem.
Co do zacytowanego fragmentu - przecież tak promowane jest aikido. Nie jako walka ale humanitarna umiejętność samoobrony. Ćwiczący są często autentycznie przekonani że wraz z nadawaniem kolejnych stopni, stażem mierzonym w latach i ilością rzucanych ludków stają się wymiataczami. Oczywiście wszystko do czasu, ale nie zapominaj że rotacja osób jest duża (3/4 klubu to osoby ze stażem poniżej 2 lat). Możliwe że mamy różny "kontekst" lokalny w miejscu zamieszkania.
Mysle ze 3 pierwsze punkty to wlasciwie pierwsza faza nauki, powiedzmy 1-2 miesiace, a potem natychmiast nalezaloby wprowadzic nastepne punkty. Niestety, 99.9999% dojo cwiczy WYLACZNIE 3 pierwsze etapy...
No właśnie, pełna zgoda. Jest dużo klubów na prowincji gdzie jest po prostu gnuśnie, prowadzący 1-2 dan i kilkanaście osób. Nie ma poziomu odpowiedniego, człowiek powyżej 4 kyu nie ma jak się rozwijać (co ktoś dojdzie do jakiegoś stopnia wyższego to się wykrusza - studia, założenie rodziny, wyjazd za granice do pracy). Wszystko ćwiczone jest niedynamicznie niezależnie od stopnia (przestrzennie ale w tempie ślimaka), do tego dodaj ciągłe zmiany w
kihonie i wrażenia obserwatorów treningów są takie jak napisałeś.
To jest głupota - Hombu jest wzorcem technik,
sensei w klubie pokazuje inaczej, "na górze" (główny klub organizacji) jest inaczej no i
shihan na stażu pokazuje jeszcze inaczej. Ludzie uczą się jak głupi w sumie nie dochodząc do niczego. Niepotrzebne mieszanie.
Kihon powinien być niezmienny.
Jestem na treningu np. w Crawley i za jakiś czas w Krakowie na stażu Tissiera i widzę to samo. Dlaczego w innych organizacjach tak nie może być? Rozumiem że ćwiczenia różnych wariantów jest miłym urozmaiceniem, ale przed osiągnięciem 1 dana to hamulec jest rozwoju.
Nie zgadzam sie. Jest calkowicie mozliwe prowadzenie treningu w ten sposob aby zaawansowani cwiczyli co innego a poczatkujacy co innego ...
Ja np prowadze trening indywidualnie, czasem kazdy cwiczy inna technike, zwracajac uwage na te punkty ktore ma ulepszac...
Tak, jest możliwe i praktykowane, ale głównie przed egzaminami. Dzieli się sale na dwie grupy, część sobie rzeźbi techniki pod egzamin a pozostali mają normalny trening. To co ty robisz jest fajne, ale myślę że jesteś w mniejszości. Nie spotkałem się z tym przy jednym prowadzącym.
W judo tak ucza, robisz tylko ta strone ktora ci naturalnie szybcie i lepiej wchodzi. Rozumiem ze z punktu widzenia czasu i specjalizacji(bo trzeba szybko ludzi przygotowac do zawodow) tak robia, ale ososbiscie uwazam to za blad, bowiem zubaza to ogromnie cwiczacego. Rozwijajac swoje slabo strone podswiadomie ulepszasz tez mocna strone, a pojakims czasie nie ma zadnej roznicy na ktora strone robisz technike, obie dzialala doskonale, Ale to zabiera duzo czasu. Jednak cwiczenie aikido to nie jedzenie w Mcdonaldzie.
Nie miałem styczności osobiście z
judo. To co napisałeś nie stoi w sprzeczności z tym co zaproponowałem. Nie pisałem nic o stronie w kontekście silniejsza/słabsza. Po prostu wiem co widzę - lewa/prawa/ zmiana w parze i tak z 3 razy, klaśnięcie, i siadają w
seiza tak samo głupi jak wstając. Rozmawiałem ze znajomym który ćwiczy
kung-fu i u nich tez ćwiczą na jedną stronę. Może coś w tym jest. Przy naprzemienności zauważyłem że pary robią coraz bardziej niechlujnie, przy jednostronności - że coraz pewniej.
Oczywiście, znów - każdy widzi coś innego, nie chodzimy do tego samego klubu.
Jednak cwiczenie aikido to nie jedzenie w Mcdonaldzie.
Tak, ale progres nie może być iluzoryczny. Wysoki poziom aikido to często wysoki poziom zabawy ruchem, ciałem, reakcjami, jak to wszystko pracuje. I niewiele to ma wspólnego z "realną" walką.
Jeśli odrzucimy realizm i pozostaniemy na dążeniu ku doskonałości - no właśnie czego, formy? - to chcę zauważyć że O'Sensei nie wznosił technik na coraz wyższe poziomy choreografii, nie na tym polegało jego mistrzostwo.
Skoro jest taki fajny temat, to pisząc o drillach przypomina mi się że kiedyś zapastowałeś fajny opis o
jo, jak to robicie w parach. Bardzo mi się to podobało, niestety sam nie mogę się podzielić czymś podobnym.
Dosyć mnie ciekawi temat poprawnego ćwiczenia, bez zmieniania charakteru aikido, jego istoty, ale często to co widzę ma mało wspólnego z
budo, a więcej z
kabuki. Jak sobie przypomnę jakieś wartościowe ćwiczenie to dorzucę do wątku.