Moda na karate minęła. I co dalej?
Napisano Ponad rok temu
odpowiedz sobie najpierw na pytanie co to jest sztuka walki. Możesz też poszukać informacji o koncepcji holistycznej uprawy ciała. Popatrz pomiędzy książkami i artykułami Ambrożego i Cynarskiego. poczytaj dla porównania zasady Yun Jung Do.
No i uczciwie odpowiedz na pytanie, ile znasz w Polsce klubów zajmujących się aspektem utylitarnym karate.
Napisano Ponad rok temu
Mylisz się. karate nigdy nie było forma samoobrony. była to forma ćwiczeń fizycznych i wpajania dyscypliny. W tym układzie kihon i kata świetnie się sprawdzały.
.
No to żeś mnie teraz "zastrzelił". Zburzyłeś cały mój misterny plan w którym wytłumaczyłem sobie "co i jak" z tym Karate. Jestem tym stwierdzeniem szczerze zaskoczony.
Wiele na temat starego karate napisał Patrick McCarthy i przyznam, że jest on dla mnie w tej dziedzinie niezaprzeczalnym autorytetem. To właśnie jego badania i dociekliwość wyjaśniają co nieco w temacie Okinawa Karate i niejednokrotnie podkreśla on, że było ono właśnie "samoobroną".
Podważając taki autorytet musisz mieć niezłe dowody.
To, że kihon i kata doskonale nadają się do podniesienia kondycji fizycznej i wpajania dyscypliny jest jak najbardziej słusznym stwierdzeniem. Ale dotyczy ono Karate, które uległo zmianom i zostało "dopasowane" do japońskiego ducha czasów militaryzmu sprzed II wojny światowej.
Napisano Ponad rok temu
Karate powstało jako forma samoobrony i dla tego celu zostały skonstruowane jego techniki, Kata, Bunkai i cały trening uzupełniający. Jestem przekonany, że to jest właśnie odpowiednia i właściwa forma karate. Samoobrona.
No tak ale samoobrona MUSI być logiczna, prosta, pragmatyczna. Karate może takie być.
Niskie pozycje doskonale działające na kolana możemy zastąpić wyższymi, takimi niemal "z ulicy". Zamiast setki powtórzeń bloków wykonywanych na pełnej dynamice zróbmy ich sensowne zastosowanie z partnerem. Kiedy całe te Karate na powrót stanie się logiczne i sensowne, to kto wie, może znowu ćwiczących będzie więcej.
Gaweł po co wyważać otwarte drzwi? Jest przecież ryu-te i koryu-uchinadi które są robione typowo pod samoobronę.
Napisano Ponad rok temu
A instruktorzy z dużych związków sportowych żyją z tego, żeby ich dyscyplina przynosiła dochody i często na siłę dorabiają to swoich metod teorie. I wtedy pojawiają się takie kwiatki jak: "dobry karateka pokona każdego zawodnika mma, ale musi być dobry". Albo czytam w książce o karate, gdzie dwóch mistrzów pokazuje zastosowanie technik tegoż karate w samoobronie i w podpisie jest, że "aby tak reagować trzeba długie lata ćwiczyć". I dlatego ludzie wybierają krav magę. Wielu mówi: " kata i kumite to dwie kompletnie różne sprawy". Potem jeszcze ci instruktorzy, aby nadać swojemu instruktażowi znamiona realności proszą do siebie instruktorów boksu. A cios to przecież cios. Bierze się z wyprostu ręki, który można zrobić słabo bądź silnie, ergonomicznie bądź nie. Cała reszta to strategia, timing, etc.
Moja definicja karate jest taka, że to jest walka pustymi rękami i gołymi stopami. W takiej definicji mieści się wiele. Dlatego uzupełniam je o parter, studiuję fizykę, interesuję się anatomią i fizjologią, badam, i przede wszystkim ćwiczę różnorodnie. A ponieważ chcę, aby oprócz prostackiego mordobicia było tam coś więcej, ubieramy karategi, stosujemy ceremoniał, czerpiemy wiedzę z kata (ale nie z kata sportowego) i kata mocno ćwiczymy. No i nie przyjmujemy do klubu dzieci (ale też z powodu, że nie mam nikogo, kto by dla nich poprowadził zajęcia, a mnie to nie interesuje). Zresztą zdawanie na jakieś tam 9.1, 9.2 itd. kyu uważam za głupie i niepoważne.
Finał tego jest taki, że na zajęciach mam samych dorosłych i grupa się rozwija i rośnie. Nie mam powodu narzekać, tyle, że z prowadzenia zajęć się nie utrzymuję. No i zdarzyło mi się dwóch jegomości, którzy przepisali się do naszego klubu z zajęć mma. Nie dowodzi to co prawda niczego, oprócz faktu, że to się zdarza
Napisano Ponad rok temu
To, że kihon i kata doskonale nadają się do podniesienia kondycji fizycznej i wpajania dyscypliny jest jak najbardziej słusznym stwierdzeniem. Ale dotyczy ono Karate, które uległo zmianom i zostało "dopasowane" do japońskiego ducha czasów militaryzmu sprzed II wojny światowej.
Skąd wiemy, za co Gichin Funakoshi dostał stopień pułkownika Armii Cesarskiej? Tego nigdzie nie napisał, a znane są jego zdjęcia w mundurze.
Napisano Ponad rok temu
Ale już na szczęście wiemy (choćby z zasad dynamiki Newtona) kiedy uderzenie staje się nieskutecznym pchnięciem, a kiedy pchnięcie działa jak uderzenie. Włócznią się pcha i mimo wszystko robi dziury ... żartNo tak, ale ZUKI w prostym tłumaczeniu to PCHNIĘCIE, a nie uderzenie! Z pchnięcia zrobiono uderzenie...
Napisano Ponad rok temu
Dajcie spokój z nazwami
Jebnięcie to jebnięcie, jak by tego nie nazwać
Napisano Ponad rok temu
Dlatego karate przeżywa kryzys...
Jebnięcie to jebnięcie,
Napisano Ponad rok temu
Nie chcę krytykować żadnego stylu walki, bo każdy ma swoje walory.
Dorzucę się jednak do głosu i dodam, że ja już próbowałem chyba wszystkich sposobów zaciekawienia ludzi sztukami walki (różnymi, bo różne uprawiam od wielu lat). Kursy samoobrony, grupy wyłącznie dla dorosłych, walka z bronią, MMA (wspólnie z instruktorami karate, jj i bjj), treningi za darmo, albo za półdarmo, nawet słodyczami próbowałem przyciągać ludzi. Sprzętu do trenowania jest tyle że hoho. Nic to nie daje. Przychodzą pojedyncze osoby i rezygnują po tygodniu. Odchodzą też ludzie mający duże osiągnięcia i sukcesy sportowe o wysokiej randze. Nie mówię tu tylko o moim klubie ale o klubach innych znajomych (a różne style reprezentują). Podpatruję innych (moją lokalną konkurencję) śledząc czasem ich strony www i widzę, że ich kluby dotyka ten sam problem. Strony www owszem imponujące, plakaty i zapowiedzi imprez niesamowite, ale jak się zobaczy zdjęcia z ich działalności to widać to co wszędzie. Grupka dzieci z kilkoma troszkę starszymi plus trener lub dwóch, i to jest cały klub, ten czy ów. Problem jest poważny. Niebawem dotknie każdego. I nie dotyczy on tylko Polski. To samo jest dostrzegane także w innych krajach Europy.
Ktoś tutaj przytoczył argument, że karate jest trudniejsze od mma albo mniej skuteczne itd. Nie zamierzam polemizować z tymi poglądami, bo nie o to tu chodzi. Równie dobrze można powiedzieć, że wszystkie inne dyscypliny sportu są do d..y, bo nie przydatne życiowo, nie uczą bicia się. Nie w tym rzecz. Rzecz w tym, że sztuki walki kiedyś były bardzo popularne, a obecnie przestają interesować już kogokolwiek.
Mówię - kiedyś zapisy do grupy początkującej trwały 2 tygodnie. Zgłaszało się 100-150 osób. Treningi morderczo ciężkie fizycznie i psychicznie. A mimo to trenowali z zapałem następne miesiące a niektórzy lata. Teraz jak przyjdzie jedna osoba nowa to jest to wielka radość dla trenera.
Kiedyś sale były pełne (pełne, czyli kilkadziesiąt osób naraz) ludzi dorosłych i starszej młodzieży. Dzisiaj najczęściej są tylko dzieci (kilkoro lub kilkunastu). Ja np. usłyszałem od mojej karateczki (wielokrotnej medalistki walczącej na zawodach... jujitsu i bjj), że już kończy, bo jest na to za stara (!). A dziewczynka ma dopiero 13 lat i świetne predyspozycje fizyczne.
Ja klub prowadzę nie dla pieniędzy tylko z pasji. Poprostu lubię sobie poćwiczyć i uczyć innych. Składki pobieram tylko takie, aby wystarczyło na czynsz za wynajem sali. Ale widzę problem od dawna i zdecydowałem się go poruszyć na forum. O tym warto rozmawiać.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję wszystkim za podzielenie się swoimi spostrzeżeniami i poglądami.
Napisano Ponad rok temu
Trening to godzina, w zasadzie to rozgrzewka w porównaniu z tym co było 20 lat temu. Dla mnie ok, bo chodzę dla wspomnień i utrzymania kondycji oraz sprawności. I zrobienia sobie któregoś z Heianów. Moje stawy regenerowały się kilkanaście lat, ale w obecnym wieku nie dostaną już drugiej szansy. Muszę uważać.
Ale piszę to nie po to by biadolić nad moim zdrowiem tylko wskazać na to co napisano wcześniej. Że tacy dorośli w wieku 30-40 lat to potencjalny ćwiczący. Wiedzą o co chodzi, pamiętają techniki, ale nie mogą sobie pozwolić by się skatować z wysiłku. Takie karate rekreacyjne. Takiej grupy ćwiczących nie było 20 lat temu, więc może trzeba przyciągać takich ludzi. Przyjdą z dziećmi, zapiszą swoje dzieci, przekażą im wartości płynące z karate i wszystko będzie się dalej kręcić.
Największy problem widzę z nastoletnią młodzieżą i młodszymi dorosłymi (do 25 lat), którzy trafiają jako początkujący. W czasie godzinnego treningu trzeba zrobić rozgrzewkę, trochę ogólno rozwojówki i de facto na technikę zostaje nie wiele czasu. Na takiej mieszanej grupie początkujący w ciągu jednej godziny nie mają takiej szansy poznać i wyćwiczyć podstaw (przynajmniej moim zdaniem). Pytanie czy będą zatem kontynuować treningi w kierunku wejścia do kadry i zawodów.
Druga rzecz to rozbicie karate na organizacje. Jak ćwiczyłem był po prostu Shotokan i Kyokushin, a dziś wszystko porozbijane. Mój dawny klub w JKA, dziś ćwiczę w karate tradycyjnym, bo w sumie do tej formuły było mi mentalnie zawsze najbliżej. To chyba też nie wróży dobrze.
Napisano Ponad rok temu
Ishida ja nie wyważam otwartych drzwi! Jeżeli chodzi o Ryu Te i Koryu Uchinadi to zgadzam się z Tobą całkowicie. Nawet praktycznie bo Koryu otworzyło mi oczy na wiele spraw, których nie doświadczyłem nigdzie indziej.
Mico 21 pisze o treningach w wymiarze 1 (!) godziny. Godzina jest odpowiednia na trening dla dzieci ale dla dorosłych?
Napisano Ponad rok temu
Pisząc mój post wskazuje tylko na potencjalną grupę docelową chętnych ludzi na treningi.
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
od sposobu w jaki prowadzą treningi
wydaje mi się ,że jeśli chodzi o karate biorąc pod uwagę obecne trendy sporo do zaoferowania ma Sei Budokai , Kudo , shidokan , Zendokai nowoczesne wszechstronne style karate z tradycyjnych to Goju Ryu które mimo , ze jest tradycyjne jest bardzo wszechstronne
wydaje mi się , że obecnie kluby Thai Boxingu , MMA, Boksu nie narzekają na brak trenujących
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Motywacja to jest coś, co motywuje do działania. I wydaje mi się , że nie ma znaczenia co jest ćwiczone tylko dlaczego.
problem numer dwa większości polskich klubów karate. chodzi o samouwielbienie instruktorów, którym wydaje się że najlepiej wiedzą, kto czego potrzebuje. dam przykład przychodzi do klubu mało sprawny grubasek po to, aby zrzucić kilogramy i poprawić kondycję, bez wielkich aspiracji w sztukach walki. Pierwsze wrażenie trenera, nie zrobię z niego zawodnika. Wiec niech sobie ćwiczy , zdaje na kolejne paski. jakoś to będzie. Instruktorowi nawet nie chciało się przeprowadzić rozmowy dlaczego przyszedł do klubu. po pewnym czasie gość odchodzi bo nie znalazł czego szukał. Do czego zmierzam. W polskich, nie tylko zresztą, klubach karate nie ma indywidualnego podejścia do trenującego, indywidualnych celów do osiągnięcia, pokreślenia pracy jaka musi zrobić poza klubem aby osiągnąć to, do czego zmierza.
Inny przypadek to osoba z zacięciem pedagogicznym, którą na siłę robi się zawodnika, i wiele innych.
Z każdym z nich trzeba przeprowadzić rozmowę indywidualna, co chce osiągnąć, ustalić wspólnie priorytety i małe kroczki, co trzeba zrobić.
Panowie instruktorzy, ilu z was to zrobiło?
Tak naprawdę egzamin na pas jest tylko sprawdzeniem stopnia uzyskania pewnego poziomu techniki. Nic więcej.
Napisano Ponad rok temu
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych
10 następnych tematów
-
VI Otwarte Mistrzostwa Polski Tang Soo Do 19/20. 10.2013
- Ponad rok temu
-
Karate Bunkai nowa moda
- Ponad rok temu
-
37 British Open IFK Kyokushin Karate 16.10.2013.
- Ponad rok temu
-
Karate-gi Maturo, tylko jedno pytanie
- Ponad rok temu
-
Tłumaczenie na japoński
- Ponad rok temu
-
Kyokushin-kan
- Ponad rok temu
-
Shinkyokushin w Polsce perspektywy organizacji
- Ponad rok temu
-
Lamanie desek
- Ponad rok temu
-
wado ryu - soto i uchi uke
- Ponad rok temu
-
Co jest napisane na mojej kuszulce?
- Ponad rok temu