Oczywiście, że można zmienić nawyki żywieniowe. Oczywiście, że jakość i dobór składników posiłków wpływa (prócz treningu, acz niekoniecznie przy jego obecności) na ilość tkanki mięśniowej i tłuszczowej. Wykazuje to spora ilość badań dostępnych na PubMedzie. Osobiście zmieniałem nawyki żywieniowe kilkukrotnie i znam wiele osób które również dokonały niemożliwego - z pozytywnymi skutkami dla kompozycji ciała, zdrowia i wyników sportowych.
Po pierwsze czuję się zobowiązany wytknąć Ci logiczną niekoherencję, która polega na tym, że mówisz o
kilkukrotnym zmienianiu nawyków. Nawyk jest czymś trwałym i automatycznym. Dlatego zmiana nawyku też musi być trwała, innymi słowy, musiałbyś wyuczyć i zautomatyzować inny wzorzec zachowania. Skuteczna nauka i utrwalenie nawyku (w sensie: odpowiednich reakcji, poprawnego zachowania) wyklucza potrzebę jego kilkukrotnej zmiany. Kilkukrotne powtarzanie terapii sugeruje, że nauka była nieskuteczna lub nie udało się utrwalić wzorca.
Jeśli myślisz o nawykach tak jak kolega
jerz czyli w kontekście społecznym to zmiana ich nie jest możliwa bez opuszczenia kontekstu społecznego. Tylko dokąd uciec skoro problem nadwagi jest powszechny w kapitalistycznych społeczeństwach Zachodnich? Np. w Polsce optymalne warunki pracy, których zresztą większość rodaków nie zaznaje, zakładają godzinną płatną przerwę z dobrej woli (hahaha) pracodawcy przeznaczoną na posiłek. Oznacza, to że możesz wyjść z pracy i udać się do najbliższego baru lub zamówić jedzenie przez telefon. Z przyczyn ekonomicznych większość posiłków dostępnych w ciągu godziny ma charakter zbliżony do fast foodu. Możesz oczywiście poświęcić dodatkowe kilka godzin każdego tygodnia na uprzednie przygotowywanie i pakowanie zdrowych posiłków do pracy. To jest jednak dodatkowy czas i wysiłek, który wymaga... no właśnie dodatkowego wysiłku woli, dodatkowego czasu. Prędzej czy później będziesz zmęczony albo czasu Ci zabraknie i wtedy bańka mydlana pęknie.
Po powrocie z pracy kiedy jesteś zmęczony i głodny masz praktyczny wybór: aktywność sportowa albo obiad. Jeśli wybierzesz obiad, to z aktywnością sportową możesz się praktycznie pożegnać. A nawet jeśli nie to fundamentalna zasada, by spożywać główny posiłek po głównym treningu zostanie złamana. Jeśli wybierzesz aktywność sportową, to przystąpisz do niej w niezbyt sprzyjającym stanie fizjologicznym (głodny i zmęczony!). Nie tylko obniży to twoją efektywność ale wywoła poważny deficyt energetyczny. Konsekwentnie biad zjesz nie tylko późno ale i prawdopodobnie zjesz więcej, a potem jeszcze zjesz na kolację więcej, najesz się na noc. Nie najesz się? Czeka cię zalew ciał ketonowych.
Największym ryzykiem obarczone są jednak weekendy, kiedy przypada najwięcej spotkań socjalizujących. Jeśli idziesz na obiad do znajomych to jesz to co dają i pijesz to co leją. Wtedy najłatwiej zaobserwować zachowania kompulsywne: skoro wkraczasz na drogę wyjątku, to już bardzo trudno o hamulce. Presja jest duża, asceci i abstynenci nie są społecznie pozytywnie postrzegani. Typowy cykl pacjenta walczącego z otyłością obejmuje właśnie takie chwile grzechu i długie okresy pokuty.
Podkreślam tutaj szczególnie, że przez cały czas trwania "diety" pacjent jest zafiksowany na jedzenie, czyli zachowuje się obsesyjnie, co jest stresujące, wyczerpujące i zwiększa szanse, że pod presją, w chwili stresu, rozkojarzenia albo pod wpływem alkoholu "popełni grzech". To jest tzw. błędny krąg poznawczy, który na poziomie kognitywnym definiuje jego problemy z utrzymaniem prawidłowej wagi.
Po drugie pragnę zwrócić uwagę na zachowanie rozsądku przy równoczesnym omawianiu problematyki diety sportowca oraz osoby z nadwagą, ponieważ ich potrzeby, cele i motywacje są zupełnie różne. Mieszanie tych kategorii przychodzi łatwo, ponieważ po pierwsze osoba z nadwagą (wg. mnie) powinna uprawiać sport, a więc teoria odżywiania w sporcie ją dotyczy, po drugie sport dostarcza najlepszej podbudowy teoretycznej dla tej problematyki, ponieważ żywienie w sporcie jest jednym z kluczowych składników dla osiągania optymalnych rezultatów sportowych.
Powiedziawszy powyższe należy podkreślić, że celem żywienia w sporcie jest dostarczenie odpowiedniej ilości składników odżywczych by wywołać korzystne fizjologicznie zmiany w organizmie, przede wszystkim szybką regenerację powysiłkową. W tym sensie dostosowanie pór posiłków do planu treningowego ma jak się okazuje ogromne znaczenie. Literaturę na ten temat, jestem pewien, że znajdziecie.
Przyczyną dla której sportowcy mają ładne wyniki jeśli chodzi o masę ciała jest fakt, że organizm zaadoptowany do dużych obciążeń jest, mówiąc metaforycznie, "droższy w utrzymaniu". Uzyskanie deficytu kalorycznego jest tutaj łatwiejsze, a przy tym pacjent nie musi fiksować na jedzeniu tylko na odpoczynku, co jest zdecydowanie mniej kosztowne emocjonalnie.
ryu,
W świetle mojej wiedzy na temat sportu, profesjonalni sportowcy nie stosują diety low carb ani żadnej innej patologii tego typu, która po prostu torpeduje osiąganie optymalnych wyników sportowych. W tekstach poświęconych żywieniu w sporcie o tłuszczach, cukrach, węglowodanach pisze się same pozytywne rzeczy i uczy kiedy i w jakiej postaci je przyjmować, żeby najlepiej je wykorzystać.