No, straszny ze mnie manipulant
Tyle, że jak wejdzie tu ktoś z mniejszym doświadczeniem i poczyta "autorytety" które dziwnym trafem przytaczają wyroki sądowe na niekorzyść broniących się i z postów których jasno wynika, że nie angażowanie się jest najlepszą metodą, to naprawdę nie ma się co dziwić, że później będzie się zastanawiał i zastanawiał...
IMO (żeby nie było, że manipuluje), w tym kontekście ćwiczenie samoobrony ma dokładnie ten sam sens, co kata w karate, do walki się nie nadają, ale można poszpanować.
Ja mogę sobie wyobrazić inny scenariusz, jak młody człowiek po 2 latach trenowania karate czy kickboksingu, bojąc się, że mógłby zostać uznany za tchórzliwą cipę (bo tak twierdza autorytety na forum), wzorem herosów z filmów sensacyjnych dzielnie próbuje stawić opór bezprawiu i chamstwu i ląduje w szpitalu lub w wiezieniu.
To na pewno nie są proste sprawy, które można łatwo rozstrzygnąć na zasadzie "trzeba postąpic tak, a nie tak". I warto zdawac sobie sprawę z konsekwencji naszych działań, choć niesie to nowe problemy.
Jakiś czas temu oglądałem DVD obrony przed nożem, którego autor demonstrował zdjęcia ran zadanych nożem. Był to naprawdę makabryczny widok. Intencją twórcy było uświadomienie ćwiczącemu, jak bardzo groźnym narzędziem jest nóż. Ja natomiast zastanawiałem się, czy obraz tego, co może się stać, nie sparaliżuje broniącego się w najbardziej nieodpowiedniej chwili.
Z drugiej strony brak świadomości możliwych konsekwencji może doprowadzić do niepotrzebnej brawury i przynieść fatalne rezultaty. Trzeba więc znaleźć złoty środek między paraliżem, a brawurą. I dotyczy to nie tylko obrony przed nożem, ale tez tego o czym tu mówimy, czyli legalnych konsekwencji samoobrony.
Pozdrawiam, Thufir