Jeżeli mamy do wyboru : w jednej szklance mądrość w w drugiej głupotę to czemu wybieramy szklankę z mądrością ? Jeżeli tak to musimy się kształcić !
Wyborowa napisałeś bardzo dobrą książkę ale czy gdybyś nie ukończył II klasy trenerskiej w karate byś ją napisał - nie. To druga część Twojej książki uczyniła ją popularną i wartościową. Sam piszesz " na drugą część książki składa się moja praca dyplomowa kończąca studia trenerskie w AWF Poznaniu" " zawiera podstawowe informacje z zakresu fizjologii wysiłku oraz teorii sportu w odniesieniu do treningu i walki karate kyokushin,.......... myślę, że będzie to ciekawa lektura dla wszystkich, którzy trenują z myślą o startach w zawodach karate". Otóż nie dla wszystkich tylko dla tych, którzy są wyedukowani w zakresie teorii sportu, bo jeżeli nie
to postronny czytelnik nawet o aspiracjach wielkiego mistrza karate nic z niej nie zrozumie. To super książka ale dla ludzi wyedukowanych w zakresie teorii treningu sportowego.
po tym poscie widze, ze mam do czynienia z gosciem, ktory jest dlugo w karate, ma cross oglad i spojrzenie na sprawe z dystansu.
I mam odczucie ze da sie z Toba porozmawiac na argumenty bez jakis prywatnych wycieczek, jak czesto ma tu miejsce. Zobaczymy.
Powiem tak... mnie sprawy organizacyjne nie interesuja... kazda organizacja sie po swojemu rzadzi i nic mi do tego. Tam kazdy szef to expert.
Ale jesli chodzi o trening ... to juz jest inaczej... anatomia, fizjologia, biomechanika, teoria sportu to sa rzeczy ktore dotycza kazdego, bez wzgledu na styl i tu jest moje pole walki. Tu jestem expertem i nikomu zadne prezesury i dany to nie pomoga. Dostanie ode mnie lanie jak bedzie dupil fleki. Tak po prostu i bezinteresownie. W imie wspolnej sprawy jaka jest trening.
Obojetnie czy cwiczysz Goju, czy KT, czy KK... sila explozywna, trening rownowagi, skocznosc to sa tematy ktore musisz w treningu realizowac albo masz swoje miejsce na poboczu i robisz Ludowe Zespoly Sportowe i Ochotnicza Straz Pozarna zostajac wiejskim guru.
Co do mojej ksiazki to sprawa ma sie na odwrot... pisalem ja od lat. Program treningowy z 1995 do Mistrzostw Europy rozwijalem jeszcze wczesniej, a studia trenerskie skonczylem w 2004. To moja ksiazka stala sie czescia pracy dyplomowej, a nie odwrotnie. Prace dyplomowa poskladalem w dobe z tego co pisalem przez lata.
Co do samych studiow - jedna osoba - Pawel Przybylski (AWF Poznan) - czlowiek ktory sie kursem opiekowal i prowadzil specjalizacje. Serdecznie polecam - madry, otwarty na dyskusje czlowiek, bez jakiegos stylowego szowinizmu. Fachowiec. Ale na caly kurs to byla jedna osoba i mowiac szczerze, na takim kursie ja bylbym pozytecznym wykladowca. Wiele rzeczy zrobilbym z wiekszym efektem niz cala reszta utytulowanych naukowcow, ktorzy teoretycznie sa przygotowani, ale pracuja tam gdzie pracuja, bo praktycznie sa slabi.
Gdybym nie sluchal, nie analizowal, nie uczyl sie od innych to bym nie byl w miejscu w ktorym jestem.
Co do sensu studiow trenerskich...
Wtedy 2400 za semestr ( jak dobrze pamietam) pomnozyc razy trzy, plus podroze, hotele jedzenie wyjazdowo - ok. 300-400 zl, dwa razy w miesiacu - razy trzy semestry...
Mysle ze ze za ta kase to w Stanach mam o wiele wiecej na o wiele wyzszym poziomie.
Certyfikacja master trainer ktora jest miedzynarodowa kosztuje ok. 500 dolarow...
Wtedy jednak tego nie wiedzialem. Teraz dzialam sam, nie zwiazany zadnymi obligacjami, kihonem, wymaganiami.
Szybkosc ma tylko jeden wymiar, bez wzgledu na dyscypline to droga pokonana w jednostce czasu...
Jak sie na tym skupiam to te wszystkie dany, platne konsultacje, punkty .... sa jakas chorym doswiadczeniem. Przykro tego sluchac, ale mnie zastanawia sila tej hipnozy. Ludzie gotowi sa placic... zreszta... jak sie jest " w srodku" to sie widzi i odczuwa inaczej.
w swiecie gdzie sie liczy wynik, rezultat, rzeczywiste osiagi i umiejetnosci, nic co jest poddane ocenie przez jakies punkty, wpisy, uklady czy procedury...
TO jest jedyna konkretna droga w karate. Reszta to oszustwo lub majaki niedorobionych pacjentow. To jest moje pole walki. Tu sie czuje jak ryba w wodzie. Moja wiedza ma zrodlo w doswiadczeniu i praktyce. I sprawdza sie na ubitej ziemi.
Jesli ktos chce byc trenerem-expertem, to edukacji nie da sie uniknac. Tak samo jak wlasnej inwencji, pomyslow, cwiczen, metod.
Ale tez liczy sie zdolnosc i wyczulenie oddzielania bullshit od rzetenej wiedzy i umiejetnosci. I zwalczanie tego bullshit. Mysle ze to obowiazek kazdego kto ma choc odrobine wiedzy, ktory musi byc realizowany w interesie cwiczacych i tych ktorzy mniej wiedza.