Pmasz zapytowywal się, jak bylo na stażu. Oto, co mu odpisalem (nie mial nic naprzeciwko)...:Nie zmarnuj tej okazji. W dodatku to pewnie bedzie malo liczny staz, bedziesz mial doskonaly kontakt z senseiem. Doradzilbym zadawac pytania 8)No cóż, pozostaje mi tylko sprawdzić wszystko osobiście. Dobrze się sklada, bo Chiba sensei ma jakiś stażyk instruktorski next weekend 30 mil ode mnie... 8) 8) 8)
No, czolem...
Jak bylo? A jak mialo byc? Zajebiscie !!!
Rzadko kiedy ma sie okazje wziecia udzialu w takim specyficznym seminarium (a mam ich za soba juz dobrze ponad setke).
Co prawda, ku memu rozczarowaniu, Chiba sensei prowadzil tylko trzy z osmiu treningow - reszte obskoczyli jego uczniowie (Sara Nielsen, Dennis Belt, Lorraine Di'Anne, Archie Champions), z ktorych najbardziej spodobal mi sie G. Lyons, naprawde sharp guy.
Przyjeto mnie serdecznie, mimo, ze Juba sensei nie dotarl do Alameda i nie mial mnie kto przedstawic (bo Elmer Tancino, organizator, co zrozumiale, byl bardzo zajety).
Sam wiec sie przedstawilem po ostatnim treningu. Jak mnie sensei zobaczyl, to zapytal: "A ty kurwa kto?"
Ja mu na to, ze z Polski, a on: "Poland? Hohoho, welcome, welcome...".
Troche mu pocukrzylem (powiedzialem, ze poczulem sie jak w domu, bo my w Zlotowie non stop tak cwiczymy ).
Podalim se graby i juz, do gabloty...
Pocwiczylem ostro z wieloma osobami - dopiero pozniej, przy egzaminach, sie okazalo, ze wiekszosc z nich to shihani...
Mialem okazje na suwari-waza kokyu-ho z Teshiba sensei (nawet dalem jej sie przewrocic, co by jej przykrosci nie robic 8) ), ikkyo z Kristina z New Mexico (bardzo sympatyczna, zamienilismy potem pare uprzejmych zdan), za cholere (strasznie to frustrujace) nie dalem rady przewrocic Darrella Bluhma (ktory, notabene, byl dlugoletnim uczniem sensei Franka Dorana i kazal mi "pay his respect to Doran sensei" ), no i najwazniejsze - caly poltoragodzinny trening przewalczylem z George Lyons sensei (6 dan shihan) - ktory po pierwszym starciu za cholere nie chcial mi dac odejsc. Pare razy nawet musialem zaklepac 8) Teraz lize rany...
Kiedy potem mi powiedzial: "Wy tam, w tej Polsce, ladnie musicie napierdalac..." - przez grzecznosc nie zaprzeczylem... 8) 8) 8)
Treningi bardzo wymagajace fizycznie, techniki mocne (w koncu ktos umial na mnie bolesne ikkyo zrobic), aczkolwiek pozbawione moze finezji, tej slynnej "ki", co do ktorej Chiba sensei nie zaprzeczyl, ze jest. Powiedzial tez, ze sa moze gdzies tam jacys nauczyciele, ktorzy tego nauczaja - ale on takich nie zna... :twisted: :twisted: :twisted:
Spodobalo mi sie tez cwiczenie i ukemi pewnego chlopaka, ktoremu podziekowalem po treningach - okazalo sie, ze to Robert z Brooklyn Aikikai i ze sie dobrze znacie. Wprosilem sie do nich na wrzesien.
Ogolnie rzecz biorac - Chiba sensei to oczywiscie ogromna osobowosc, na sali psychoza strachu, ale sam sposob cwiczen czy ukemi nieobcy mi, gdyz Marian W. dawal nam w kosc w podobny sposob.
Najbardziej mi sie spodobalo, gdy po krotkiej pogawedce na zakonczenie treningu w sobote Chiba sensei zapytal: "Are there any questions?" ... i zapadla taka niezreczna cisza... 8O 8O 8O
Sensei na to: "Remember - there are no stupid questions"... No, to sie jeden niesmialo zapytal o cos drzacym glosem, na co Chiba po glebszym zastanowieniu odrzekl byl: "I don't even know, what you are talking about"...
I jeszcze odnosnie egzaminow: sensei stwierdzil, ze wlasnie jest w trakcie zmian koncepcyjnych - chce widziec na testach, ze zdajacy faktycznie rozumie co robi. Powiedzial: "Wiem, ze taka metoda jest bardzo czasochlonna, testowanie moze zabrac caly dzien - albo i dwa - ale jest to poswiecenie, na ktore jestem gotow !!!" (uzyl byl dokladnie slow: "...I am ready to sacrifice") - na co po chwili rozleglo sie niesmiale hehehe, hohoho, hahaha - ale dopiero, gdy Chiba sensei sie rozesmial w glos :twisted: :twisted: :twisted: .
Dali na koniec specjalnie przygotowane przez Chiba sensei referaty do przemyslen (poczytam na kiblu przy okazji) i kalendarze Birankai...
Dla mnie najwazniejsze okazalo sie potwierdzenie wczesniej dokonanych (i nadal dokonywanych) wyborow i ... to, ze czuje teraz jeszcze wiekszy szacunek zarowno dla sensei M. Wisniewskiego jak i sensei F. Dorana - za caloksztalt...
I koncowe bardzo powazne stwierdzenie Chiba sensei: "A SOLID TRAINING DOESN'T HAVE TO BE DANGEROUS"...
V.
PS. A zadnego miszcza Mariana nie znaja... 8) 8) 8)
PPS. Zastanawiam sie teraz, czy czasem nie uzyc tego maila jako relacji ze stazu, np na VB... Masz cos przeciwko?