1.Założenie, że samoobrona kobiet jest działalnością niewymagającą szczególnych kwalifikacji, niepoważną, dorywczą, drugogatunkową.
2.Przekonanie, że sprawność fizyczna jest warunkiem sine qua non samoobrony kobiet. W konsekwencji prowadzi to do nauczania kobiet konfrontowania siły fizycznej z facetem, czyli tego, czego absolutnie powinny unikać.
3.Prowadzenie szkolenia dla kobiet w formie treningu sportowego, tyle że ulgowego. Prezentowaanie technik sportowych jako sprawdzonych sposobów na samoobronę dla kobiet.
4.Przypadkowość tematów wchodzących w szkolenie. Program szkolenia najczęściej jest oparty o subiektywne wyobrażenie instruktora, który będąc fachowcem w dziedzinie sportu czy sztuki walki, ma mętne pojęcie o rzeczywistych potrzebach, oczekiwaniach i możliwościach kobiet.
5.Brak analizy potrzeb i oczekiwań kursantek.
6.Brak informacji zwrotnej.
7.Przedmiotowe traktowanie kobiet.
8.Instruktor w roli bezwzględnego autorytetu w sprawach bezpieczeństwa.
9.Dawanie rad, czyli dogmatyzm i powielanie stereotypów.
10.Cel szkolenia: większoć kursów niestety odbywa się nie po to, by nauczyć kobiety, jak mogą się bronić. Chodzi w nich głównie o to, żeby zrobić jednorazową akcję dla splendoru konkretnego klubu czy dla zaspokojenia ambicji instruktora.

11.Metody pracy: tutaj najczęstszym błędem jest stosowanie metody podającej, którą można nazwać „popatrz jak ja to pięknie robię”. Metoda zakłada bierność kobiet w procesie uczenia. Metoda ta jest zupełnie nieskuteczna. Dowód: po paru miesiącach od zakończenia szkolenia kbieta nie jest w stanie przypomnieć sobie, jak wyglądała ta technika. Nie mówiąc o tym, żeby ją samej zastosować.
12.Założenie, że w relacji instruktor – kursantka tylko ten pierwszy ma coś do dania, a kursantka tylko może brać. Nigdy nie jest tak, że wyłącznie jedna strona coś daje, a druga bierze. Uczymy się od siebie nawzajem. Radość obcowania z ludźmi polega na tym, że wszyscy od wszystkich mogą czerpać.
13.Patronat instutucji cieszących się dużym zaufaniem społecznym. W większości przypadków objęcie takiego patronatu następuje nie całkiem oficjalnie (instruktor szkolący kobiety często sam jest byłym policjantem lub ma kolegów policjantów). Nie ma weryfikacji programu i metod szkoleniowych. Efekt jest taki, że pod patronatem Policji lub Straży Miejskiej odbywa się szkolenie kobiet, w którym popełnione zostają te wszystkie błędy, o których mowa wyżej.