Randall: nie wiem jak ci to lepiej wytlumaczyc, w tym co sensei robi nie ma zadnego cwaniactwa. To jest czlowiek szczery do bolu.
Sensei jest znakomitym pedagogiem i Nauczycielem. Moga ci sie jego metody nie podobac, ale polecam wziecie udzialu choc w jednym stazu, sam zobaczysz. Do Francji samochodem nie masz daleko, a on tam prowadzi staze. Takich jak on na swiecie juz nie ma wielu. A nie wiadomo jak dlugo jeszcze bedzie mogl nauczac.
ze zdrowotnego punktu widzenia lepiej jest cwiczyc New Age aikido niz aikido a la Yamaguchi. Oraz pic piwo - dobre na nerki, czy czerwone wino - dobre na serce 8)
Nie mozna osiagnac wysokiego poziomu w SW bez kontuzji. Zobacz ile kontuzji maja najlepsi sportowcy swiata - czy dlatego ze ich trenerzy sa sadystami??? :roll:
to proste: poniewaz popychasz cialo do skrajnych wysilkow, nic dziwnego ze czasami cos nawali. A bez takiego przekraczania swoich limitow nie mozesz rozwinac nic nadzwyczajnego.
Szczepan, czy ty rozumiesz co napisałem
:?
To oczywiste, że aby podnosić poziom, trzeba jechać na granicy możliwości, jak to lubisz określać "na krawędzi". Ale jeśli się tą granicę przekroczy, to kucha beton.
Ja na ten przykład mam do dwóch miesięcy rozwalony nadgarstek po sankyo. Powoli przychodzę do siebie, mogę już nawet pompki robić. Skutkiem tego było, że przez blisko 2 miesiące ćwiczyłem na 50% możliwości /przy okazji przeciążyłem lewą rękę/ Gdzie tu sens, gdzie logika? Najśmieszniejsze jest to że kontuzji można bylo uniknąć. Była przez głupotę /nie moją/. Teraz, co mądrego widzisz w tym że Chiba rozwali komuś staw podczas demonstracji? Zapewne mnóstwo go nauczy dzięki temu? /Poza oczywista nauką - nie ćwiczyć z nim więcej :twisted: / Takimi metodami można najwyżej doprowadzić się do niepełnosprawności, nie do mistrzostwa.
To jak zacząć ćwiczyć podnoszenie ciężarów od zaliczenia przepukliny. 8)
Pzeczysz sam sobie, bo w dyskusji "Co zrobić by aikido uczyło obrony przed serią" /czy jakoś tak/ stawałeś mi okoniem, mówiąc że kwestią metodologii nauczania jest "realność" i że nie da sie tak ćwiczyć, bo było by to zbyt kontuzyjne - stawy by nie wytrzymywały takiego treningu na dłuższą metę - co zresztą jest prawdą.
Każdy znający sie odrobinę na anatomii i medycynie człowiek powie Ci, że wszystkie urazy bańki sie odkładają, każdy popsuty staw zostaje popsuty, stale naciągane ścięgna pozostają naciągnięte, to nie tak jak ze złamaną ręką u dziecka.
Argument ze sportu? Bredzisz. Sportowcy są hodowani na wyniki. Leci chemia i specjalne programy. Trafiają w kilka lat swojego złotego wieku i odchodzą. Potem płacą za wyniki bardziej lub mniej. A jak mają kontuzje to zazwyczaj tracą możliwości. Jeśli trafi się uraz w "złotym okresie" to pozamiatane. Jak jest zamieszana wielka kasa to można się poskładać i startować dalej, lecz dla zwykłego szaraka, zerwanie np. łękotki to bilet do domu.
Do Francji samochodem mam niedaleko 8O :shocked!:
:-)
:rofl:
:rofl:
:rofl:
Blisko samochodem, to jest na drugi koniec miasta /pod warunkiem że się rezerwa nie świeci
/. Do Francji, to jest za daleko o ładnych parę stów - zarówno w portfelu jak i na mapie.