
Co ciekawe jak juz odpuścił i złapałem ręką z latarką za kierownicę, to zauważyłem że jest zapalona [włącznik "click"] - czyli adrenalina się wydzieliła :wink: - poczułem się jak postac w filmach akcji która po zastrzeleniu bardzo złego napastnika ciągle naciska spust chociaż nabojów już nie ma.
Oczywiście można sobie gdybać czy gdybym nie miał latarki to by mnie ugryzł czy nie, tak jak można gdybać, czy gdyby ratownicy nie sprowadzili człowieka z gór to by sam sobie poradził czy nie [czytam ksiażkę o TOPR więc jestem w temacie] ale ... dla mnie latarka spełniła swoje zadanie - było to niezbędne albo nie było, ale efekt się liczy - żadnych strat w mojej osobie.
Dzisiaj tez jechałem, jest taki mały [prawie że znajomy] piesek który mnie zawsze goni [i też próbuje podgryźć]. Jadę [latarka w ręce] , piesek wbiega na nasyp , podjeżdżam do niego i ... po oczach ... :twisted:
cisza
...
mijam go i wyłączam latarkę,
zaczyna mnie gonić i szczekać, zapalam ...
szczeka ale zwalnia,
gaszę .. przyspiesza,
zapalam - zwalnia i rezygnuje ...
i tak to chyba dziala
[tym razem nie kliknąłem wyłącznikiem czyli emocje jakby mniejsze :wink: ]