'NA PRZESZPIEGI' Chapter 2
Napisano Ponad rok temu
ale patrząc z drugiej strony, fajnie by było, jakby sensei równie entuzjastycznie raegował na moje wyczyny jak Wy na moją twórczość
ogólnie raz jeszcze -- :-) [mój stan ducha po lekturze powyzszych komentarzy]
wojtt--> w sirrocco? ale tam jest przeciez ciasno jak w.... no, niewazne gdzie, ale ciasno..
A tak w ramach rozrywki.. mój sposób na senseia podczas towarzyskich rozgrywek w piłke halowa.. (opłaty za wykorzystanie matody przyjmuję w formie przekazów, wiadomości na priv )
No wiec, sensei miał zawsze na nas irytujacy, ale skuteczny sposób - kiedy juz, juz ktos miał zakosić mu piłke sprzed nosa, porykiwał swoim słodziutkim głosikiem z siłą trąby jerychońskiej: 'stój, stój, zostaw..... NIE TAK!' No i my, biedni, posłuszni sempai, odruchowo przynajmniej zwalnialiśmy, a co poniektórym, nieprzyzwyczajonym, zdarzyło sie stanać..
Ale, zemsta jest słodka :twisted: Wykorzystałam bezposrednio swój optymizm i wiare w ludzi (nietórzy mówia cos o skłonnościach samobójczych), oraz, perfidnie, sensejowe poczucie odpowiedzialnosci...
Jakimś strasznym ułomkiem nie jestem (175), ale przy Maćku (na oko ponad 2m, + 2 razy moje nedzne 63kg - no, ewentualni 1,5 raza) wygladam jak piórko. No i osatanio tak sobie biegamy i powstaje problem - zabrać mu piłkę...
Sposób - beztrosko leceważąc wzajemny stosunek naszych gabarytów, wyskoczyłam mu błyskawicznie tuz przed nosem, zwinęłam piłke i dałam dugą :twisted: (dziewczynki z natury zwinne sa 8) ) Za pierwszym razem niemal dostał zawału, naiwnie sadząc że to był przypadek. Po nastepnych 2 razach ozbył sie złudzeń. Co w tym perfidnego - otóż, zdajac sobie sprawę z własnej siły (oscylującej tak na oko w granicach rozpędzonego nosorożca) za każdym razem odruchowo zwalnia i zaczyna manewr wymjania, co by biednej dziewczynki nie stratować. Efekt wizualny i ogólny za razem - baardzo podobny do tego, jaki osiagał stresując nas swoim basikiem. Wynik ogólny - w dziedzinie 'wredne zagrania' - 1:1 :twisted: Zaczynam lubić tę gre...
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
to byśmy mieli 'forum młodych literatów'Heh, gdyby wszyscy tak pisali
Co do patetntu - odkryłam go zupełnie przypadkiem, dzieki wspomnianemu optymizmowi.. "pewnie, spokojnie zdązy sie zatrzymać, nie zabije mnie...' Ale jego reakcja była piekna po prostu
- 'jezuuuu, elunia, elunia.. ehh,... '
-
-'... kurcze, to ja sie bardziej wystraszyłem niż ty...'
-
A tak wogóle.... Czy nikt oprócz mnie nie nie robi podobnych wycieczek?Posiadanie niemalże autorskiego wątku miłe jest, nie powiem 8) no ale naprawdą, Braci Walcząca, czy tylko ja miewam takie pomysły, i, jak to mawia moja przyjaciółka, na tyłku przez dwa tygodnie usiedzieć nie potrafię..????
nie mówcie mi, że tak
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
to teraz kawałek prawdy o świacie z mojej perspektywy, wczorajszej, niewyspanej, sfrustrowanej i złej jak sto diabłów... (pierwowzór poszedł na gorinkan, to o czymś świadczy )
moje pokolenie jakieś kaszaniaste jest i to je fakt
dzwonie ostatnio do jednej sieroty, rodzaju meskiego - zapytanie delikatne i dyplomatyczne, czy by ze mną przypadkiem w sobotę na to aikido (łódź, 12h trening )nie polazł.. eeee, tam, ten tego, nawet by chciał, pomyśli. Dzisiaj sie pytam - pomyslałeś - eee, no wiesz, jaki pech, gardło mnie boli, khe khe, no chyba sama rozumiesz, że w tej sytuacji to ten, no..... kuuurfa, dobra, jasne, nic nie szkodzi pierdoło skończona i sieroto boża, kuruj się i do zobaczenia...
Ofiara druga, chodzi ze mną na treningi od 2 lat, nieźle sobie radzi.. Wszystko byłoby ok, to hormony zagrały - od wakacji, jak te kocury w marcu, prowadza sie toto z miłością swojego życia, notabene kolenją sierotą, która 5 lat trenowała, a teraz mu sie nie chce... Od 2 tygodni na treningu nie była, wczoraj ja byc nie mogłam, dzwonie, pytam, coo było i co z dzisiejszym - na co słysze, że tegooo, nooo, ona wyszła na trening, ale w knajpie z ukochanym wylądowała... quurfa, nooo.... Propozycja soboty - eeee, nooo, ten tego, przemyśle to... ale całą sobotę.... łeee.... (w wolnym tłumaczeniu weź ty sie odwal, daj mi spokój, ja tu mam ważniejsze sprawy, przedłużanie gatunku i te sprawy...) Ale to nie przeszkadza prowadzić autoreklamy w cały swiat bozy 'taaa, jestem taka interesujaca i wysportowana, trenuję takie tajemnicze karate już od, oh, całe dwa lata i wogóle jestem mistrzem, a mój facet już nie trenuje, ale tez jest mistrzem i dlatego przestał... nieee no, to po prostu porażka ludzkości jest.... ehh, ale mi sie zebrało :roll: ale chyba niestety coś w tym jest...
Napisano Ponad rok temu
Kiedyś też nie poszedłbym na trening aikido, bo myślałem, że to będzie strata czasu.
Niektórym treningi po pewnym czasie się nudzą. Ile jeszcze lat zamierzasz trenować? Do 90?
Mi Twoje reportaże bardzo się spodobały. Ja nie z żadnych "pochlebców perfidnych".
Respekt.
Napisano Ponad rok temu
co do kolegi, który sie wzbraniał przed aikido, to problem leży gdzie indziej... on nawet nie wie za bardzo, co to aikido, wiec to nie jest kwestia jekichś zastrzeżeń co do stylu.
Narzekał, że ciagle jestem zajeta, ciagle wychodzę - ja na to, żeby w takim razie poszedl ze mna.. wyłgał sie juz drugi raz - ok, nie ciągnie go.. ale miał mozliwość zastosowac powiedzonko 'jesli nie mozesz go pokonac, przyłącz sie do niego' Nie skorzystał - jego pech no ale zreszta, co to za facet, który z góry zakłada, że to mu nie leży, skoro nawet nie spróbuje :roll: ehh, pokolenie kaszaniaste i tyle
do 90? a czemu nie Tak na serio, to rozumiem, że mozna zmienić zainteresowania, ale nie uznaje tłumaczeń typu : 'eee, no bo mi się nieeechceee' czy 'no bo wiesz, zagadalismy się, no i potem nie chciało nam sie spieszyc, wiec postanowilismy sobie iść na piwo' Albo sie chce coś robic, albo jak przestaje sie podobac, to się mówi dziekuję, odchodzę bo '..' i nie zawraca się głowy...
więc sokoro nie 'pochlebca perfdny', to co ja mam biedna powiedzieć ?
THX po prostu
Napisano Ponad rok temu
Pytałaś czy inni także tak wędrują. No więc mi się zdarza niekiedy.
Opiszę coś niecoś pokrótce (nie tak ładnie oczywiście, ale też się postaram :wink: ).
Aha - nie będzie żadnych nazwisk ani adresów, coby niektórych nie reklamować, a innym świni nie podkładać.
1. KK - swoim zwyczajem poszedłem na trening początkujących (1,5 godziny). Po nim trener (3 dan, miszcz polszki 8O ) zaproponował cobym potrenował także na zaawansowanym.
Na obu dłuuuuuuuuuga rozgrzewka. Duuuuużo rozciągania, a że ciasno było i ludu kupa, to rozciągałem się praktycznie cały czas z nosem między nogami laski, co się rozciągała przede mną (co zapewne bardziej bym docenił, gdybym był człowiekiem stanu wolnego :wink: ).
No a potem te wymachy kulasami. :roll: Po 100 do przodu na nogę. Po 100 w bok na nogę. Po 100 tak, po 100 siak... Raaaaany! A potem, na grupie zaawansowanej znowu to samo - po 100 mawaszek na nogę, po 100 mae geri na nogę itp. itd. Jednym słowem - wracałem do domu baaaaardzo powoli. A przez kilka kolejnych dni miałem kłopoty z chodzeniem po schodach.
Trener jeszcze, na zaawansowanej grupie, jakąś kombinację bloków i uderzeń wyciął, tak szybko, że mu rąk nie było w trakcie widać. Nikt nie umiał powtórzyć. :wink:
No i miła niespodzianka na zakończenie - pięćdziesiąt pompek.
Ogólne wrażenie - bardzo dobry trening dla kopaczy, co lubią wysoko nogami pomachać. Nie odnalazłem się w tym...
2. Muay Thai (pochodziłem nieco dłużej - opiszę zatem przeciętny trening.)
Klub 1)
Trener spóźnia się godzinę (lub wcale nie pojawia, choć obiecał zawodnikom, że pogadają o jutrzejszych zawodach :? ).
Długa rozgrzewka. (Dłuuuuuuuuuuuuuuuuuugi bieg bokserski - na co to komu. :roll: ) Troszkę rozciągania (wsio prowadzi jeden z zawodników). Reszta - standard.
Potem ćwiczenia w parach. Cios prosty, na zmianę. Jakaś prosta kombinacja (jak akurat dobrze poszło, albo i to nie, jak trener nie dotarł).
Objaśnianie techniki od wielkiego dzwonu. Za to trener (jak już się pojawił) sadził kwiatki w stylu - do gościa z rozkrwawinymi kostkami dłoni, który nie chciał robić pompek na pięściach na baaardzo bruuuudnej podłodze (robił cichaczem zwykłe pompki) "Pompuj na pięściach, albo zmień klub!". Raz trener 'skonfiskował' innemu gościowi butelkę wody ("Na treningu się nie pije...") i nie raczył jej oddać. Głównie za to kasę zbierał. Potem sobie szedł...
Co jeszcze było? Oczywiście stacyjki . Do znudzenia, bo to przecież nie wymaga zbytniej inwencji trenera. Nawalać chołota i koniec. Wszystko jedno, jak.
Potem walki zadaniowe i sparingi. Po kolei, każdy z każdym, czasem początkujący z zaawansowanymi. Fajne, ale... Niektórzy początkujący w połowie obici tak, że jak przychodziła moja kolej, to robiłem raczej wszystko, żeby ich nie trafiać, bo się bałem, że trzeba będzie gości już reanimować (niewiele im brakowało po sparach z niektórymi zaawansowanymi fanatykami). Absurd jakiś.
Na koniec kilkaset brzuszków i innych takich.
Ogólne wrażenie - trudno o entuzjazm...
Muay Thai - Klub 2)
Standardowa rozgrzewka. Dużo biegania, skakania, noszenie kolegów :roll: itp. Potem technika. Trener ładnie i dokładnie tłumaczy. Chodzi po sali i pokazuje co i jak. Niestety - jest mnóstwo luda :? . Tłum straszliwy. Ludzie różnego pokroju. :wink:
Zacytuje fragment rozmowy z szatni:
"- Co tam u Benka?
- A nic. Uczy się...
(Tu pomyślałem z aprobatą - no proszę, jacy młodzi intelektualiści tu trenują. Jak się okazało - nieco przedwcześnie pomyślałem, bo dialog trwał dalej...)
- No co ty? W pierdlu się uczy?
- No!"
Po technice było tarczowanie. Ja i mój partner 'wylosowaliśmy' takie malutkie i cienkie tarczki.
Ćwiczymy lowkick. Najpierw nawala koleś. Przez te cienizny boli jak sukinsyn :? , ale jestem cierpliwy (karatecka szkoła ).
Potem ja nawalam. Po pierwszym kopnięciu partner (taki szczupły koleś) syczy boleśnie. Nie mam w sobie sadyzmu, zatem pytam, co się stało? Mówi, że go udo boli, ma obite itp. Zatem, pełen współczucia 'nawalam' jak tylko mogę najlżej. W tym momencie podchodzi trener. Patrzy na mnie z dezaprobatą :roll: . Odsuwa mnie na bok ze słowami, "To nie tak trzeba! Popatrz!" I jak gościowi nie pie...lnie pokazowego lowka z całej pary . Chłopaczek, z okrzykiem bólu poleciał aż pod ścianę. Trener zmieszał się 8O , popatrzył na mnie i wybąkał "Aha, jego tak mocno nie wolno?" i oddalił się pospiesznie.
Potem były walki zadaniowe. Ogólnie było super. Polecam każdemu.
Shidokan
Chyba najfajniejsze treningi w jakich brałem udział. Króciutka rozgrzewka. Częściowo pod kontem chwytów, częściowo prowadzona już samymi technikami uderzeń. Praca w pozycji bokserskiej. Trochę rozciągania samemu i z partnerem.
Trening właściwy: Kilka rundek walk w parterze. Świetna sprawa.
Jak szybko uda Ci się skończyć początkującego :wink: . (W moim przypadku zazwyczaj raczej długo, a i nie zawsze się udawało...) Jak długo uda Ci się nie dać skończyć się starym parterowym wymiataczom. :twisted: (W moim przypadku zazwyczaj zbyt długo to nie trwało, ale robię postępy :wink: ).
Potem techniki parterowe ćwiczone z partnerem. Potem techniki uderzeń, kopnięć, kolana, łokcie, klincz.
Sparingi zadaniowe i inne. Na luzie, ale czasem nawet w 'pełnej formule' , choć w rękawicach bokserskich :? .
Świetnie tłumaczona technika. Wykorzystanie czasu treningu do maksimum na ćwiczenie techniki i walki. Rewelacyjna sprawa. POLECAM.
Pozdrawiam
Napisano Ponad rok temu
co do konkretów, to bardzo przyjemnie brzmią te thayowe treningi - nr 2 oczywiscie :wink:
skąd jesteś? jesli z Łodzi, to by było naprawdę idealnie.. na thay'u jeszcze mnie nie było (narazie :twisted: ) No i shidokan - tez się ciekawie zapowiada
aha, no i co trenujesz na codzień?
Napisano Ponad rok temu
tkd (hyba itf..)
przyszedlem wczesniej, zeby zrobic rozpoznanie. na sali bylo juz paru kolegow, gral iw kosza. po chwili do nich dolaczylem, gralismy tak z 15 minut - zeszlo sie juz duzo ludzi. po chwili przyszedl trener. rozgrzewka - sporo biegenia, prawie wcale silowki, rozciaganie, samemu i z partnerem. po rozgrzewce kopniecia w powietrze ze dziwnej dla mnie tekwondockiej pozycji (rece po bokach), po chwili z garda. pozniej doszly tarcze - na poczatku zwykle kopniecia proste i boczne, ale pozniej juz jakies wygibasy - obrotowki, z wyskoku. pozniej trener kazal podniesc tarcze na wysokosc glowy i robilismy kopniecia z rozbiegu :roll: potem z rozbiegu i wyskoku. a na koniec tarcze naprzeciw siebie.
nie podobalo mi sie: rozciaganie w czasie rozgrzewki, kopanie w powietrze, techniki kopniec zaawansowane (grupa wygladala na b. poczatkujaca).
podobaly mi sie: tarcze
muay thai
krociutka rozgrzewka, po prostu pokrecenia stawami (czyli to, co lubie) i przez caly trening w parach: kombinacje uderzen: piesciami/lokciami/kolanami/low kicki. na koniec sparingi - ale tyko zaawansowani.
bardzo mi sie podobalo i z checia bym chodzil, gdyby nie cena :?
shidokan (kryptoreklama)
rogrzewka, tarcze, kombinacje, sparingi. jednym slowem - de best :twisted:
bylem tez kiedys na ju jitsu, capoeirze, kk i aikido, ale za malo juz pamietam i za duzo sie zmienilo, zebym mogl opisywac. niech starczy opinia, ze nie spodobalo mi sie na tyle, zebym zostal.
Napisano Ponad rok temu
Właśnie przed chwilą wróciłam z treningu.... taekwon-do i wyglądam dokładnie
tak --> Juz opowiadam...
Wogóle, to poszłam tam z 4 koleżankami z sekcji, zamist do osiebie. Był to objaw nieposłuszeństwa obywatelskiego - nasz trener od kilku miesięcy przechodzi kryzys wieku sredniego i odwala lipę na treningach... Ale ja tym razem nie o tym.
Akcenty humorystyczne, oczywiście, jak zawsze były Wchodzimy do budynku, mówiąc dzień dobry jakiejś starszej pani. za rogiem korytarza Marta nas oświeciła, że to była trenerka. upss.. No nic, wypadałoby sie wrócic, przedsawic troche i pro forma zapytać o pozwolenie itp... Oczywiście kto mówi - las rąk.. czyli ja.. No więc, powitałam pania tekstem : przepraszam, bo my sie własnie dowiedziałyśmy że pani to pani, od tkd znaczy się, no i chciałysmy....ple ple ple... kobieta na mnie popatrzyła, , mówi no ładnie, dowiedziały sie że jestem pani.... ale po chwili zerknęła - a wytrzymacie :twisted: ?
No, 2 lata kk, wiec raczej nie bedzie... Do szatni tędy!.. problemu (już po drodze :wink: ) To są po prostu plusy trenowania stylu z dobrą propagandą 8) Przywitałysmy sie ładnie ze wszystkimi (szatnia koedukacyjna 8) ) i na sale..
Na początku, była rozgrzewka, lub raczej ROZGRZEWKA. Była praktycznie w 95% na nogi, baaardzo sympatyczne, ciekawa, i cholernie męcząca. Bieg, bieg w różnych wariantach, potem ze trzy kółeczka przeskakiwania przez plecy poprzednika jak przez kozła, przeskok obunóż (oni tam są wszyscy skoczni jak nie wiem co, żaby zmutowane jakieś normalnie przestraszony , potrafili skakać obunóż na wys ok 60cm przez całe okrążenie bez przerwy praktycznie :shocked!: ), chodzenie w przysiadzie i tego typu przyjemności - myslałam, że mi poodpadaja moje kończyny dolne ukochane. Ale za to rozciaganko potem - miodzio. Gdyby nie to, że bardzo nie lubie sie rozciągac w satniu do tureckiego, bo a) - nie mam nad tym pełnej kontroli - skrzypią mi kolana niemalże, to bym chyba ten szpagat zrobiła - teraz i tak przy lekkim oporowaniu zeszłam z 15cm niżej niz normalnie.
Potem - tarcze. Jako że moja wiedza w zakresie koreańskich komend ograniczała sie do: dollyo yop chagi = mawahi geri (sorki za błędy wszystkim z tkd :wink: ), to nieocenioną pomocą była dla nas koleżanka, która trenowała tam 4 lata, zanim przeszła na kk - robiła za tłumacza rany, ale to pociesznie brzmiało
Trenerka - ^&*&^^%*! Marta, przetłumacz im!
Marta - podwójne yokogeri, z wyskoku
T[/b - jak jak? yokogeri? noo, ciekawe... (z zamyslonym wyrazem twarzy)
Napisano Ponad rok temu
Trening ju-jitsu.
Rozgrzewka w znacznej mierze indywidualna. Potem ćwiczenia z parnerem - ciosy proste na tarczę, kopnięcia, ale bez zagłębiania się w niuanse techniczne.
Potem wejścia do rzutów. Wejścia do obaleń. Pady (indywidualnie). Obalenia.
Wreszcie - walka wolna w parterze. 6 rund po 3 minuty. Zmiany w parach. Katorga, ale super.
Przekonałem się, że moje umiejętności nie są jeszcze dostateczne coby pokonać stukilowego sterydowca, który coś tam liznął tego całego parteru. (Raz z nim zremisowałem. Dwie porażki.) Ot - kolejna lekcja pokory.
Drągal z żółtym pasem (nawet niezły zawodnik) pojechał mnie ze dwa razy. Raz, jak się z nim kulałem, to nagle poczułem, że umieram! Dosłownie - śmierć zajrzała mi w oczy! W karku mi chrupnęło, aż echo poszło po całym dojo, a głowę przygniotła mi wielka masa. Już chciałem gorączkowo odklepywać, coby marny swój żywot ocalić... Jednak okazało się, że to nie mój oponent to sprawił - po prostu para walcząca obok (a był w niej ów stukilowy sterydowiec!!!!) wpieprzyła mi się znienacka prosto na głowę! Przeżyłem doprawdy tylko cudem...
Coby nie było mi tak całkiem smutno, o mały włos nie założyłem balachy czerwonemu pasowi (co poczytuję sobie nieomal za sukces). Wywinął mi się w końcu - zwinny skubaniec. A ja mu chwilę potem już nie.
Za to udało mi się pojechać gościa z ponad rocznym stażem w judo (mojej postury). Raz go rzuciłem i raz poddałem duszeniem kołnierzowym z gardy. Czasem zdumiewam sam siebie doprawdy. :wink:
Potem były techniki. Super, nowe przejścia gardy, których nie znałem, rzuty, wyjścia za plecy, duszenia itp. Wsio z partnerem oczywista.
Na koniec znowu walki w parterze. Ufffff!
Następnego dnia ledwo wstałem z łóżka. Nie zacytuję, co powiedziała moja żona na widok sińców i otarć na całym moim ciele. :wink: A następnego dnia byłem u lekarza i pani doktor też myślała, że coś jest ze mną bardzo nie ten tego...
Jednym słowem trening - super! Będę odwiedzał ten klub, kiedy tylko czas mi na to pozwoli.
Pozdrawiam
Napisano Ponad rok temu
Pozdrawiam,
Napisano Ponad rok temu
Jak już pisałem - nie chcę robić nikomu reklamy, a już na pewno nie chcę robić antyreklamy klubom (lub trenerom), w których co nieco jednak trenowałem.
Napisz jakie klubiki Cię zaciekawiły, to wyślę Ci prywatną wiadomość z odpowiednimi namiarami.
Pozdrawiam i dzięki za uznanie dla moich nędznych wypocin.
PS. I nie powiem na forum - skąd jestem, bo byłoby od razu dla wszystkich oczywiste o jakich klubach napisałem i antyreklama gotowa... :wink:
Napisano Ponad rok temu
A więc do dziela.Wstęp.Kto chce zobaczyć Twój opis wakacyjnych treningów-latwo znajdzie.Sama podalaś adres.Rozwinięcie,czyli jak to wyglądalo z drugiej strony.Treningi byly,,dla każdego",tzn.takie,żeby nawet ci,co nie trenowali nigdy shotokanu,lub trenowali inne style,mogli ,,liznąć"trochę charakterystycznych cech stylu.Między innymi(bo nieprawdą jest,że tylko one)przybyly kiedyś dwie(te pamiętam dobrze,bo komentowaliśmy potem ich zachowanie przy piwie)dziewczyny.Jedna trochę zbyt wyrośnięta wedlug naszych norm,a drugawedlug tych samych norm-z,,umiarkowaną"nadwagą.Obie trochę zbyt,,galaretowate"żeby nazwać je wytrenowanymi.Lekka rozgrzewka.Treningi mily być,,dla każdego".Podstawa-robić to,co może zrobić każdy,bez względu nazaawansowanie.Więc nie wiem CO mogloby się tam podobać.Jeśli dla kogoś standartowe rozciąganie może być powodem do POCHWAŁ-to już wspólczuję.Reszta rozgrzewki też bez fajerwerków.Potem jakiś kihon(?).Żeby ocenić poziom,,tych,co pierwszy raz".Raczej bez wielu kroków,bo tak latwiej.Dziewczyny stanęly jakoś tak bliżej wyjścia,prawda?PrawdaAle z tekstem o kata już nie,bo po zrobieniu pierwszego(robilyście-bez komentarza)przyszedl czas na drugie.I wtedy powiedzialem Wam dziewczyny,że pierwsze heiany -bo te mieliśmy robić-są b. podobne do pinanów(czyli,co prawda z trudnością,ale to przez Wasze wykonanie,rozpoznalem Wasz styl),tylko zmieniona jast numeracja.I zapytalem,czy jesteście w stanie zrobić z nami to drugie.Bo z poziomu na jakim wykonalyście to pierwsze-sorki-to nie wynikalo.Natomiast reszta wypowiedzi dotycząca,,kung fu"wynikala z mojej irutacji.Powód:widzialem kyokushinkai w dobrych wykonaniach.Pierwszy raz chyba w 1977r.Grupa pokazowa z Krakowa.Prowadzil Pan A.Drewniak.Mój pierwszy kontakt z KK.Wielkie wrażenie.Potem,kiedyś tam,trochę treningów i znajomi instruktorzy z AZS PŁ,potem Łódzki Klub Kyokushinkai,przemianowany na ŁKBudo.Dzięki tym ludziom KK kojarzylo mi się zawsze z silą,dynamiką,mocnymi i stabilnymi postawami,oraz z zaangażowaniem w trening.A TU NIC Z TEGO!Więc nie wytrzymalem i porównalem Wasze ruchy do technik z wczesnych filmów o kung fu.Chińskich-bo te są dla mnie symbolem.Domyślcie się czego.Ja zażartowalem,a za to przeczytalem potem potem komentarz.
Nie chce mi się już pisać,ale z powyższego chyba wynika,że trzeba czasem się zastanowić,czy pisząc coś-nie obrażasz kogoś.Tu:chodzi mi o trenera KENDO.Posądzonego o upierdliwość i nachalność-choć raczej wygląda mi to na chęć dobrego wypelnienia obowiązków i próbę zachęty do kontynuacji przez Ciebie treningów tej wspanialej sztuki.I jeszcze podalaś publicznie jego nazwisko!
Kończę.NIE OCZEKUJĘ ODPOWIEDZI,BO TO STRATA CZASU.Lepiej potrenuj.Polecam jeszcze jedną sekcję.OYAMA KARATE.Trenerzy trenowali KK ,potem zmienili organizację,a styl-Ty sama ocenisz.Byle z namyslem i nie po kilku(mylących może?)wrażeniach.Mają chyba treningi w szkole przy ul.Żwirki,między Sienkiewicza,a Piotrkowską.Przynajmniej mieli jeszcze przed feriami.Pozdrawiam.Milo bylo(ach to MAŁE Ł!)
Napisano Ponad rok temu
WIELKĄ zaletą jest prezentowanie subiektywnego spojrzenia "osoby z zewnątrz". Dobrze by było jeżeli komentowały by to też, osoby które stale ćwiczą w takich klubach. Podanie nazwiska prowadzącego i Nazwy klubu to tylko reklama... pozatym fajnie przeczytać odczucia kogoś na dany temat i samemu tego spróbować... Jak dla mnie to zachęta do przejścia się po wymienionych miejscach.
P.S. PISZCIE WIĘCEJ RELACJI
Napisano Ponad rok temu
napisałeś, że nie oczekujesz odpowiedzi.. rozumiem - ale mimo to odpowiem. Może nawet nie tyle po to, żeby sie bronić, ale po to, żeby wyjasnić parę spraw. Mam nadzieję - że przeczytasz. Po pierwsze - przykro mi, że moim tekstem kogos uraziłam, w tym wypadku Ciebie. Naprawdę - sprawianie przykrosci komukolwiek nie nigdy było i nie jest moim celem. Z Twojej perspektywy, rzeczywiscie - ten tekst moze wygladać na niesprawiedliwy i nieobiektywny. I zapewne taki właśnie jest. Ale taka juz jest specyfika tego typu relacji. Zauważyłeś z pewnoscią, że moje teksty są napisane w pewnej konwencji - konwencji nieco humorystycznej, pełne osobistych wtrąceń i wynurzeń. Wygladaja w taki właśnie sposób, żeby przy okazji sprawiały trochę radości czytelnikowi. Stąd tez, być moze zbyt duże, uwypuklenie pewnych elementów. Jak mówię - przyznaje sie do błędu. Do głowy mi nie przyszło, że moje stuprocentowo subiektywne wrażenia, opatrzone być może momentami zbyt zjadliwymi komentarzami pod adresem opisywanych, mogą komukolwiek zaszkodzić tudzież chociażby zepsuć humor. Teraz wiem, że mogą. (z doswiadczenia. wcale nie sadziłam, że aż tak buraczanie (i galaretowato :wink: ) wypadłysmy. ale cóz - czowiek uczy sie na błędach)
Z perspektywy czasu widzę, ze np jakoś nie wpadłysmy na to, żeby przed treningiem sie przywitac, przedstawic, no i wogóle zachować po ludzku. gafa. potem moja kolezanka z totalna wyższoscia spytała sie o walki bodajrze... brrr - kolejna gafa. To tak w ramach uzupełnenia relacji o niedociagniecia drugiej ze stron
Malutkie usprawiedliwienie - nasz staz treningowy wynosił wówczas cały.. rok Ani człowiek jeszcze ogłady nie nabrał, ani umiejętnosci. Tyle o naszej wizycie w Waszym klubie. Żeby przestać byc anonimową - jesli nas w miarę dobrze pamietasz, to ja byłam ta
' trochę zbyt wyrośnięta ' :wink:
Ale co do trenera kendo.... Posłuchaj - piszesz, że
i tu popełniasz błąd w klasyfikacji mojego tekstu. To NIE JEST przeciez np oficjalny ranking klubów, które ja oceniam i doradzam bądź odradzam na podstawie szczatkowych doświadczeń i własnych odczuć. To jest po prostu moja subiektywna ocena. Ten Pan wydał mi sie nachalny - i w ym wypadku nie tylko mnie, ale i osobom, które ćwiczą na codzień w innej sekcji kendo, a tam przeniosły się na jakiś czas z powodu nieobecnosci trenera. Też dziwił ich przymus podpisywania deklaracji, i przy mnie rozważali, co zrobią. NIe wiem, co postanowili, bo więcej mnie tam nie było.chyba jest napisany na podobnych podstawach i być może-równie prawdziwy
To tak samo, jak z nami. Jak sie chyba domyslasz - nie przejechałam połowy miasta w celu zrobienia z siebie bufona w Twojej sekcji. Ale z tego co ja sie domyslam - z Twojej strony tak to własnie wygladało. I w ten sposób nasze odczucia się rozmijaja. Gdybys napisał tekst na budo " przyszły do nas dzisiaj dwie dziewczyny, jedna gruba, druga wielka. Nie dość, że były technicznym zerem, to jeszcze im się wydawało, że sa nie wiadomo kim/były niemiłe/były galaretowate (niepotrzebne skreslić). No i zebyscie widzieli, jak robiły .....(wstaw pasujące techniki).... - normalnie komiczne. No a poza tym..." I w ten deseń. To pwnie byłoby mi przykro. Pewnie nawet napisałabym jakies pełne swiętego oburzenia sprostowanie - młodosc jest nerwowa, głupia i zapalczywa :wink: Ale tak naprawdę, to nie mogłabym zarzucić Ci kłamstwa czy złj woli - takie na Tobie zrobiłysmy wrażenie i juz. Nam się wydawało, że jest ok. Taka już jest ludzka natura.
Być może po 3 miesiacach doszedłbyś do wniosku, ze nie jestesmy aż takie złe. A moze ja dogadałabym się z treneram kendo. I polubiłabym Twoje treningi. Ale przy tak krótkim czasie, to jest to ocena wyłacznie na podstawie tzw pierwszego wrażenia. I dla mnie oczywiste jest, że na podstawie takiej wypowiedzi nie można wyrobic sobie zdania o danym klubie, czy, broń Boze, stylu. Jeśli ktoś zechce - to sam spróbuje. A jesli dokona wyboru na podstawie moich tekstów - to niezbyt to dobrze o nim świadczy. Ale nie mozna próbowac prostować tak subiektywnych wypowiedzi - przecież mogłam spotkac np pania Szymborską, i stwierdzić, że jest według mnie np niesympatyczna i zbyt gadatliwa. Napiszę potem o tym - i wcale Jej nie obrażam, po prostu tak ją odebrałam, i kropka. Nie oznacza to przeciez, że a)ona naprawde taka jest i b)wszyscy maja przyznać mi rację.
Uff.. ale się rozpisałam.. ale szczerze - mam nadzieję, że ten tekst naswietlił parę spraw i wyjaśnił Ci (oraz innym) mój punkt widzenia i moje motywy. Wbrew pierwszemu wrażeniu - zależy mi na porozumieniu (się wzajemnym) - naprawdę głupio się poczułam, widzac, jak taki niewinny dla mnie tekscik moze zostac odebrany przez kogos po drugiej stronie kabelka i ekranu. Relacje bede pisac dalej - może tylko nieco rozważniej dobierając słowa..
Za dane sekcji Oyama dziekuję - odwiedzę. (i opiszę :twisted: )
- przyda mi sie, co? :wink:Lepiej potrenuj
aha - i ja inaczej niz Ty - prosiłabym o odpowiedź. Straćmy najwyżej te pare minut wiecej - ale wyjasnijmy sobie watpliwosci do końca (kto wie, gdzie nas jeszcze rzuci los - moze jeszcze sie spotkamy kiedyś - a ja osobiście wolałabym wiedziec, czy dane mi będzie to spotkanie przezyc - czy tez zostane zgładzona (nie bez znaczenia jest tez rodzaj ewentualnej śmierci - mam sie przygotowć na długą i bolsną, czy może miłosiernie błyskawiczną) )
Pozdrawiam,
galaretowata i wyrośnięta three
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych
10 następnych tematów
-
Sprzet - rekawice?!?
- Ponad rok temu
-
Dlaczego akurat ta SW
- Ponad rok temu
-
Sklepy w Łodzi
- Ponad rok temu
-
rękawice bokserskie - skóra bydlęca (wołowa) czy kozia?
- Ponad rok temu
-
Niekoniecznie Japonia, Chiny, Brazylia też nie..
- Ponad rok temu
-
Jaką "Dżudogę" polecacie
- Ponad rok temu
-
jiu jitsu Ukraina
- Ponad rok temu
-
Systemy rozgrywek
- Ponad rok temu
-
prośba o wysławianie sie po polsku
- Ponad rok temu
-
Sycylijska szkoła walki
- Ponad rok temu