No i jak się zachować w takiej sytuacji, jaka mi się dzisiaj przytrafiła??? Szedłem sobie z bardzo nieletnim dzieckiem na spacer, no i pod lasem nad rzeką podeszło do mnie 4 leszczy
Zdarzyło się co się miało zdarzyć (sorry za ten fatalizm ale tak właśnie często w życiu bywa, znam aż zbyt wiele zdarzeń które potwierdzają teorię, że w życiu nie ma przypadków, ale to tak tylko na marginesie, to odrębny temat). Wyrazy wspólczucia, reakcja była właściwa, instynktowne reakcje są z reguły najwłaściwsze. Jest tylko jedno "ale". Po co chodzić z dzieckiem "pod lasem nad rzeką"? Wiadomo jaka jest w kraju sytuacja, większość ludzi chodzi na spacery z dziećmi (kobietami, psami itp) w miejsca publiczne - skwery, parki - gdzie w związku z obecnością innych ludzi niebezpieczeństwo takiej jak opisana sytuacji jest znacznie mniejsze... Potwierdzam, że z dzieckiem, dziewczyną czy małym psem w takiej sytuacji nie ma mądrych, potwierdzam też z kolei, że nieraz pojedyńczy facet słusznej postury może w miejscach podejrzanych chodzić, chodzić i chodzić i nikt go nie napada (sprawdzone kiedyś przeze mnie i moich kolegów). Konkluzja - spokojne przewidywanie, czujność i uwaga stosownie do sytuacji. Obserwacja dalekiego przedpola Bez popadania w jakieś manie prześladowcze i schizy oczywiście...
Wosiu
zgadzam sie ...choc ja jeszcze bardzo slusznej postury nie jestem (180cm75kg - 16 lat) to mnie nikt nie probowal nawet atakowac na ulicy....mimo ze wracam z treningow czesto i kolo 22.00 ..... moich kumpli to nawet po kilku jak chodzili to ich atakowali i wpierdol im sprawiali..ehhh....ale do mnie jakos nigdy nikt...widac mam troche szczescia pewnie...ale i ta postura tez pomaga :twisted: