Napisano Ponad rok temu
Re: Granice zaufania
Fakt, przykład ekstremalny :? Tak sobie myślę, że więź mistrz - uczeń, jest inna na Wschodzie (szeroko rozumianym) niż u nas. Mieszkanie razem, w zasadzie posługiwanie mu i wiara, że mistrz nauczy. Zresztą, skoro ktoś przyszedł do mistrza i zabiegał o przjęcie w poczet uczniów (ew. stanie się jedynym uczniem), to musiał wierzyć, że wszystko co czynić od tego dnia mu wypadnie, jest formą szkolenia. Może niezrozumiałego, ale kierującego do celu. Bycie uczniem osoby znanej i uznanej nobilitowało. Spędzanie wspólnie mnóstwa czasu, umiejętne podsycanie ciekawości ucznia, sposób przekazywania (dawkowania) wiedzy, powodowało - wydaje mi się - utwierdzenie wiary tegoż w nieograniczoną wiedzę i umiejętności mistrza. No i mentalność mieszkańców Wschodu na dokładkę dawały w końcu bezwględne zaufanie do nauczyciela.
A u nas i teraz? Jak Łabędź Szanowny wspomnieć raczył, nie chodzi mu o instruktora widzianego 2-3 razy w tygodniu...może niezbyt udzielającego się na zajęciach. Chodzi mu o prawdziwego mistrza. Kurczę...nie widzę nikogo lub raczej widzę niewielu, którzy będę ufać nauczycielowi bez zastrzeżeń. Szczególnie Polacy ze swoją naturą niewiernego Tomasza i wrodzoną przekorą :wink: Zresztą....czy jest u nas możliwość bycia z nauczycielem wciąż? I czerpać z jego doświadczenia przez 24 godziny na dobę? Chyba raczej się nie da. Letnie szkoły aikido, jeżdżenie za nauczycielem po Polsce lub Europie to taka namiastka. Więź rozluźnia się przy każdej dłuższej przerwie. Oczywiście, skoro ktoś jeździ za mistrzem to pewnie mu ufa w jakimś stopniu....przynajmniej w jego wiedzę. I to chyba wszystko w co uczeń wierzy, bo mistrz zostaje ciągle obcym człowiekiem. A czy wierzy się bezgranicznie obcemu?
Taa, chyba spłyciłem temat, ale to przemyślenia na bardzo gorąco.
Shawnee (cholernie zabiegany i rozkojarzony ostatnimi dniami)