Re: Korespondencja własna z Finlandii.
No witam, ponownie. :-) Na wstępie musze się przyznać do pewnej ułomności – nie nawidze schomen uchi ikro ura i omote, po prostu jakoś sens mi ucieka, jak chce zrobic dobrze to aikido mi się kończy, a „Rosja„ zaczyna, i pomimo mądrych rad wielu dobrych nauczycieli , że „jak Ci nie wychodzi to właśnie trzeba to robić częściej , bo to jest trudniejsze” , rzadko do tego sięgam u mnie na treningach

, ale - nie ubiegajmy faktów, nie uprzedzajmy zdarzeń.
Do miasta i do dojo mam siedem kilometrów, w jedną stronę, a jedyny pewny środek lokomocji to rowerek. Stąd od razu proszę zważyć jakie poświecenie i odpowiedzialność w pracy korespondenta przychodzi mi nosić 8) . I tu dla niecierpliwych kilka szybkich odpowiedzi do pytań poprzedniego meila.
1.Siedzą dowolnie – tzn. nie ma znaczenia stopień, po prostu luz – no jest to co prawda zaniechanie etykiety tak wyniesionej u nas , ale jeden temat nieporozumień mają z głowy.
2.Nice & gentle – pierwszy trening taki właśnie był, ale drugi i tu bije się w piersi był bliższy prawdziwej pracy, a wrecz niebezpieczny, za sprawą jednego napaleńca który zbyt serio podchodził do shihonage w takim mini randori, ale o tym pozniej
3.Przyjecie było takie oczywiście ciepłe, ale bez fajerwerków
Dziś był inny gościu, oczywiście jak każdy sensei na początku wydał mi się niezwykle miły i w porządku. Zaczął właśnie od schomen uchi ikyo omote i ura. No ciężkie to zajęcie robić tą technikę kiedy się chce zrobić dobrze, więc się nacharowałem. Musze z czystym sumieniem przyznać, że nawet sprawnie mu szło wynajdywanie tych argumentów na środku dlaczego tak, a nie inaczej. Najważniejsze to, że zadośćuczynił naszym świętym Kobayashowskim zasadom czyli wejście w centrum, żadne wiatraki, robić przed sobą, kontrola pod łokieć itp. I tu dygresja: siedziałem tak w rzędzie i zastanawiałem się czemu jest tak, że jak się pojawi gdzieś nowy hakamiarz to senseie nie biorą go na uke. I tu właśnie tak się zdarzyło, więc taka wątpliwość zaczęła mi się wciskać do głowy, boi się, że mu nie wyjdzie ze mną na środku? Czy woli pokazywać na „tresowanych” uke bo to dla celów edukacji lepiej? :?
No ale czekam dalej, później iriminage, ta forma z dołowaniem uke, tak nie lubiana w sferach Kobayashi, dla mnie jednak są zalety tego rozwiązania więc tym lepiej mi się ćwiczyło. Później niespodzianka, podczas ćwiczenia przyciągałem odruchowo już uke do ramienia podczas techniki i sensei zauważył to przerwał i powiedział, że jak najbardziej dobrze jest przyciągać uke do siebie (wcześniej tego na środku nie robił), choć są różne formy i ta jest bardzo dobra. No masz u mnie punkt 8) , pomyślałem – znoszony na manowce próżności naszym polskim sposobem myślenia. Później było dobre ćwiczenie dla początkujących na koshinage – uke klęka na kolano ,przykłada kolano lewe do stojacego po lewej partnera chwyta go wpół i powoli przeciąga – parner nie pada od razu tylko swobodnie próbuje się przegiąć na kolanie i swobodnie powolo upaść z amortyzacją. Tak się zdarza, że jak ktoś dużo koshinagi robił to drudnirj mu upaść powoli niż szybko, dlatego też głębiłem się nie dotykając kolana kolesia. O – „zostałem zwrócony uwage” i bardzo słusznie pmyślałem po czym nauczyłem się robić właściwie.
I tu taka ciekawostka, oni tu w AIKIKAI Joensuu nie podkurczają palców, Stopy przy padach proste, ajk w Kobayashi. 8O Prowadzący objaśnił, że gdy był w hombu to tam taka mata twarda, że inaczej się nie da i się przyzwyczaił. I tak mu lepiej.
No na końcu takie małe randori, a w zasadzie one to one, trafiłem na pasjonata gdzieś po roku intensywnego ćwiczenia – tacy są najlepsi – furia w oczach – aby zabić. No trzeba przyznać, że już trochę sił mi brakowało, bo starałem się ze wszech miar jako gość być jak najlepszym uke dla każdego. Ataki z yokomen, bardzo fajnie i szybko, podobało mi się aż się trochę spóźniłem a gościu , bez pieniactwa założył mi shichonage, a że dobrz mu ukowałem do tej pory ku uciesze innych gapiów zrywa mi staw w łokciu. No i byłoby ciężko. Ale nie takie wymyki się robiło (chodząc po suficie) aby ujść z życiem przy padaniu w mojej pierwszej szkole samuraja z kaszub. Ci co mają wiedzieć – to więdzą u kogo, jak są wątpliwości to na końcu odpowiedź. Ci co nie: poczekać aż stażu przybędzie. To tyle z pola walki. Pa i Buśka.