Mam taki problem z nadgarskiem (-ami). Otoz pewnego razu podczas kopniecia posliznolem sie na macie i po prostu upadlem na tylek

Problem z tym ze lekko podparlem sie reka i poczulem bol w nadgarstku. No, niesiestety, pady troszke znalem, ale widac nie mialem wycwiczonego (i pewnie nie mam) odruchu bezpiecznego ladowania.
To bylo dosc dawno (Styczen, moze luty tego roku). Przez caly trening nadgarstek bolal, jakby byl zlamany, jednak nic nie wskazywalo ze tak sie stalo. Nadgarstkiem mogle ruszac, ale czulem bol, ktory trwal przez kilka dni (gora tydzien). Potem przeszlo, jednak nie do konca.
Kiedy wykrece za bardzo nadgarstek (np. jesli partner wykonuje dzwignie) czuje lekki bol. Wiem, ze przy dzwigniach jest to normalne, jednak odczuwam duza roznice w porownaniu z prawym nadgarstkiem (na tem mozna zalozyc "silniejsza" dzwignie).
Teraz byl miesiac przerwy, myslalem a przejdze. Przyszedlem na trening, a bol jest nadal. Powoli staje sie to uciazliwe, a na JJ robimy duzo dzwigni.
Zastanawialem sie czy nie probowac robic pompek na nadgarstkach, jednak boje sie ze za duzy napor/wysilek moze pogorszyc sytuacje.
Znacie jakies dobre, sprawdzone metody?