Przeczytałem jeszcze raz post Wosia. Kretynizm i ignorancja tego facia po prostu powala.
Radzę ci uważaj.
Wosiu napisał o mim artykule "Opowiesci kwon": "Zbior streszczonych opowiadan zerznietych z przekladow literatury chinskiej i publikacji w polskich magazynach sztuk walki, opatrzonych "ciekawymi" komentarzami autora (plagiatora?). "Autor" nie podaje tytułów opowiadań, nazwisk autorów i tłumaczy oraz źródeł natomiast jest na tyle bezczelny, że pisze mniej więcej tak: "część z tych opowiadań była publikowana w Polsce, ale w tak fatalnym przekładzie, że zdecydowałem się je napisać od nowa"!" Oczywiście, że sa to stare opowiadania chinskie sprzed wieków i że są przeze mnie skrócone do celów artykułu prasowego. Piszę o tym otwarcie. Nigdzie nie twierdzę, że jsetem autorem tych opowiadań, nie jestem wię "plagiatorem", tylko przytaczam cudze dzieło mówiąc otwarcie, że je przytaczam. To nie jest plagiat. To sie nazywa po polsku cytat. To robić wolno.
Nie, nie wolno. Sam nie masz najmniejszego pojęcia o języku chińskim. Skorzystałeś z cudzych tłumaczeń, nie podałeś oryginalnego tytułu dzieła, autora, nazwiska tłumacza z języka chińskiego, tytułu źródłowego, wydawcy, miejsca i czasu publikacji co jest obowiązkiem w przypadku "cytatu". Dodatkowo zasugerowałeś, że tłumaczenia były kiepskie i sam przetłumaczyłeś teksty od nowa.
Co do zrzynania z publikacji w polskich magazynach sztuk walki, to tu Wosiu jest głupszy od buta i jeszcze trochę.
Teraz przesadziłeś, ponownie mnie obraziłeś i nie ukrywam, że dajesz mi powód żebym coś ci zrobił . Sam się nad sobą użalasz że jesteś już starym człowiekiem itp. a jednocześnie prowokujesz... Nie, nie będę cię specjalnie ścigał, jesteś zbyt żałosną postacią, ale zastrzegam, że jak jakaś okazja czy przypadek postawi cie na mojej drodze, bedziesz musial bardzo przepraszac aby nie doznac uszczerbku.
Pierwsze kilka opowiadań pochodzi z książki Eda Parkera "Secrets of karate" wydanej w USA w 1960 roku, a którą to książkę pracowicie, razwem z nieżyjącym już Aleksandrem Trofimowem przetłumaczyliśmy ok 1970 roku. Tak więc jesli pan Wosiu chce nazwiska tłumaczy, to brzmią one: A. Trofimow i K. Łoziński. . Oczywiście nasz ówczesny przekład był fatalny, wiec go porawiłem i mam do tego prawo. Później, te opowiadania były rzeczywiscie publikowane w polskich magazynach w innych tłumaczeniach, ale ja z tych innych tłumaczeń nie korzystam. Nieprawda, że nie podaję tytułów opowiadań. Podaję. Nie podaję autorów, bo nikt ich nie zna. Te opowiadania byly powtarzane przea wieki ustnie i nazwiska autorow nie dotrwaly do naszyych czasów. Ostatnie dwa opowiadania zostały napisane przeze mnie i były publikowane w piśmie "Shaolin". tu rzeczywiście nie podaję autora, wiec uzupełniam: autor - Krzysztof Łoziński.
W literaturze chińskiej tytuły i nazwiska autorów są pieczołowicie zachowywane. Jak ktoś nie jest w stanie ich podać to produkuje pseudochińskie bajdy. W tym momencie nie pamiętam dokładnie twoich wypocin bo nie jest to rzecz warta zapamiętania, ale przynajmniej jeden fragment ( o mistrzu łucznictwa) był prostackim streszczeniem opowiadania opublikowanego w Polsce w zbiorze opowiadań chińskich wydanym w latach 60`.
Co do tego, co pisze arcydureń i ignorant Wosiu,
No dobrze Łoziński, odpowiadając pięknym za nadobne, muszę stwierdzić że jesteś starym kretynem i idiotą, nadętym egocentrykiem, megalomanem i mitomanem, grafomanem robiącym za wielkiego dziennikarza, człowiekiem nawiedzonym i chorym. Jeśli cośkolwiek robiłeś apropos sztuk walki to było to jedynie nieudaczne wymyślanie czegoś a`la kung fu w oparciu o techniki karate, judo, ksiązki i artykuły z zachodu i wyobrażenia o tym czym jest kung fu.
Może coś tam nawet wykombinowałeś, ale to nie jest kung fu. Nie można być prekursorem, instruktorem czy mistrzem czegoś co zna się ze słyszenia, pism, filmów i wyobrażen czy nawet sporadycznych spotkań z jakimiś pseudoznawcami. To stwierdzenie dotyczy zresztą nie tylko sztuk walki ale wszelkiej ludzkiej działalności opierającej się na kunsztcie czy też biegłości możliwej do opanowania jedynie w bezpośrednim przekazie mistrz - uczeń, czyli np. w rzemiośle.
O twojej miałkości, małości i głupocie świadczą twoje liczne teksty rażące zupełnym bezkrytycyzmem, samouwielbieniem itd. itp. Ktoś kto się sam tytułuje per mistrz kung fu, sifu itp., opisuje niestworzone historie jak to jednym ruchem rzucił czterech milicjantów, był główną podporą solidarnościowego podziemia może liczyć jedynie na pogardę.
to tradycyjne kung fu bylo jeszcze kilkanaście lat temu w Chinach ostro zwalczane i można bylo za nie dostać czapę. Propagowano zamiast niego Wu Shu - sportowe. To wtedy kilkanaście lat temu o tym pisałem. Później to sie zmieniło. Oczywiscie Wosiu o tym nie wie, ale uwaza sie za boga - jak on o czymś nie wie, to tego niema. Paquachang było na krótko zdelagazlizowane kilka lat temu, gdy Jang Zemin po delegalizacji Falun Dafa wpadł w szał daelegalizowania wszystkiego niemal. Później sie z tego wycofał. Oczywiscie znawca Wosiu znów o tym nie slyszał.
Co do pisowni nazw i nazwisk, to ignorant Wosiu oczywiscie nie wie, ze jeszcze niedawno w pisowni stosowanej w Europie nie używano pininu, lecz pisowni tradycyjnej. Stąd w moich starych artykułach sprzed urodzenia Wosia pisownia, ktorej on nie zna.
Krzystof Łoziński
Człowieku, bzdurzysz i bełkocisz. Nie masz i nigdy nie miałeś żadnego pojęcia o prawdziwym kung fu, języku chińskim, chińskiej historii i kulturze. Jesteś mitomanem. Człowiekiem który sam coś sobie wmówił i wmówił też innym. Doskonale rozumiem że chciałeś dobrze, masz jakieś tam prekursorskie zasługi sprzed 30 lat ale k...a trzeba się było rozwijać, spróbować zdobyć rzeczywistą wiedzę o Chinach, języku chińskim, kulturze i o kung fu. Nie jest żadnym usprawiedliwieniem, że duża część pozostałych "prekursorów" polskiego kung fu, tak jak zaczęła rozpracowywać kung fu w latach 70/80 na podstawie książek, tak do dziś pozostała na tej książkowej wiedzy z płytkich zachodnich publikacji tamtych czasów... No i trochę skromności, naprawdę, i nie szermuj swoim wiekiem, "nie każda głowa siwa mądrą bywa"...
Jak mi się natrafisz to cię zresztą w ten siwy głupi łeb strzelę za inwektywy i obraźliwe sformułowania w moim kierunku.
A mogłeś facet zachować się inaczej, gdyby nie to twoje rozdęte, chorobliwe ego...
Wosiu[/list]