Krzysztof Łoziński?
Napisano Ponad rok temu
W ostatnim numerze "Świata neijia" (mam nadzieje, ze wszyscy uczestnicy znaja) ukazal sie artykul " Opowiesci kwon" autorstwa niejakiego Krzysztofa Lozinskiego. No, jakby to powiedziec, dla zasluzonego "Swiata neijia" to porazka po prostu... i swoiste kuriozum. Kto nie czytal, niech natychmiast to zrobi! Zbior streszczonych opowiadan zerznietych z przekladow literatury chinskiej i publikacji w polskich magazynach sztuk walki, opatrzonych "ciekawymi" komentarzami autora (plagiatora?). "Autor" nie podaje tytułów opowiadań, nazwisk autorów i tłumaczy oraz źródeł natomiast jest na tyle bezczelny, że pisze mniej więcej tak: "część z tych opowiadań była publikowana w Polsce, ale w tak fatalnym przekładzie, że zdecydowałem się je napisać od nowa"! Jego komentarze na czele z komentarzem koncowym to zbior najgorszych komunalow wypisywanych od lat przez polskich pseudoznawcow kung fu, np. cos w tym stylu, "jesli prawa reka idzie w przod do gory, to lewa musi isc w dol do tylu, inaczej nie jest to kung fu". Oceny i komentarze pana Krzysztofa Łozińskiego beda ciekawe dla kazdego z tego forum, purystom jezykowym niebywala radosc sprawi sposob transkrypcji nazwisk wielu znanych osob... Czlowiek ow jest na koncu podpisany jako "mistrz kung fu" cwiczacy shorinji kempo i hung gar od ... roku 1964 (!???! wtedy najstarsi pionierzy polskiego kung fu nie wiedzieli jeszcze ze cos takiego istnieje) oraz judoka. Rozne dziwne osoby byly juz tutaj opisywane, niektore zbieraly nawet glos, ale to to juz jest nowa jakosc ze tak powiem. Czy ktos wie kto to taki ow Krzysztof Łoziński? Sprawdzilem szybko w necie i sie okazalo ze jest to "dziennikarz" wspólpracujący z Gazetą Wyborczą (no oczywiscie), polski obronca praw czlowieka w Chinach, weteran solidarnosciowej konspiry no i oczywiscie "mistrz kung fu". No mistrzem kung fu musi byc na pewno skoro sam o tym pisza "ja jako mistrz kung fu i dżudoka"! Lektura tworczosci tego pana moze duzo dac. Na pewno wielu uczestnikow tego forum sie zdziwi ze wg tego pana nauka tradycyjnego kung fu jest karana w Chinach smiercia. Na pewno zdziwic sie moga tez Tomasz i znany tu Jarek Szymanski ktorzy przebywaja w Chinach i cwicza Baguazhang. Otoz mniej wiecej tak: "Pa Kua Chang to nie tylko zwiazek kultywujacy chikung i sztuke bojowa ale takze sekta buddyjska gloszaca kult nadejscia Buddy Maitrei" (cytat z glowy, sorry za ewentualna niedokladnosc ale sens wlasnie taki). Dlatego wlasnie wg pana Łozińskiego "Pa Kua Chang" jest zdelegalizowane i zabronione w Chinach! Niezle, co? Nasz bohater jest prawdziwym hardcorowym bohaterem dawnych lat, w jakies akcji w stanie wojennym rzucil na raz czterema milicjantami ktorzy chwycili go za rece... Tego sie po prostu nie da opisac, to trzeba samemu przeczytac, zachecam uzyc wyszukiwarki, wstawic Krzysztof Łoziński i kung fu i czytac do oporu. Sam nie bede tego komentowal, zabraklo mi w tej chwili slow. Chetnie poznam wrazenia innych. Pan Krzysztof Łozinski to wg jego wlasnych slow nauczyciel Piotra Osucha, skadinad znanego w tzw. srodowisku...
Wosiu
Napisano Ponad rok temu
Przeczytaj sobie książkę autorstwa trzech panów:
-Krzysztof Łoziński
-Jacek Świątkowski
-Piotr Osuch
można tam poczytać o Krzysztofie Łozińskim, są zdjęcia z pierwszych treningów które nazywali samoobroną, o Namie z którym ćwiczyli i o wielu jeszcze ciekawych żeczach to że Łoziński nie jest już znany w środowisku kung fu nie znaczy że nigdy go nie trenował, tak się skłąda że oprócz krakowa,pszczyny to właśnie w jego ośrodku powstawały zalążki polskiego kung fu .
Jako himalaista miał dostęp do ludzi o jakich inni nawet nie czytali ćwiczył to co się w tamtych czasach dało, a że przy okazji był działaczem solidarności to jego kariera na początku lat osiemdziesiątych została przerwana a schedę po nim przejęli m.in. Osuch i Świątkowski.
Jesteś jak duża ilość ludzi zachłystujących się polskimi galami mma, nie wiedzą nic o rodzinie Gracie o Gracie Jiu Jitsu o kilkudziesięcioletniej histori vale tudo w Brazyli o 1993 roku i pierwszym UFC, ale wypowiadają się nawet w talk show o histori tego zjawiska i o jego korzeniach jako rosyjskiego sportu narodowego!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :blus:
Widocznie twoja znajomość kung fu ogranicza się do treningów we własnej sekcji lub wypowiedzi niektórych tutejszych "znawców"- a ja myślałem że świat nei ja ma inteligentniejszych czytelników
Napisano Ponad rok temu
pamietasz?
Napisano Ponad rok temu
Andresa Hoffmann i Royce Gracie przeprowadzili wspólne seminarium po którym doszli do wniosku że w zasadzie ćwiczą to samo !!!(chyba puszcze pawia :blus: ) w wyniku czego Hoffmann otrzymał z rąk Royca czarny pas bjj.
Gdzie i kiedy bo takiej bajki to już nigdy potem w żadnej gazecie nie czytałem !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Napisano Ponad rok temu
to byla bajaka wymyslona przez Hoffmanna, aktora mi kazal napisac w polskich mediach.
jak sie o tym Rickson dowiedzial to podobno dal mu kopa, z czarnego pasa dostal niebieski
taki ten swiat maly
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Jak nic nie wiesz to co głos zabierasz takimi długimi postami.
Przeczytaj sobie książkę autorstwa trzech panów:
-Krzysztof Łoziński
-Jacek Świątkowski
-Piotr Osuch
(...)
Widocznie twoja znajomość kung fu ogranicza się do treningów we własnej sekcji lub wypowiedzi niektórych tutejszych "znawców"- a ja myślałem że świat nei ja ma inteligentniejszych czytelników
Coś tam trochę wiem kolego. W przypadku takich wypowiedzi jak twoja radzę najpierw poczytać archiwum aby poznac dyskutantow. Bo nie chce mi sie po raz ktorys pisac ze tzw. polskie srodowisko karate i kung fu znam od dawna, począwszy od roku 1976. Akurat o wspomnianym panu nic nigdy nie slyszalem... Nie o to jednak chodzilo...
Wosiu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Coś tam trochę wiem kolego. W przypadku takich wypowiedzi jak twoja radzę najpierw poczytać archiwum aby poznac dyskutantow. Bo nie chce mi sie po raz ktorys pisac ze tzw. polskie srodowisko karate i kung fu znam od dawna, począwszy od roku 1976. Akurat o wspomnianym panu nic nigdy nie slyszalem... Nie o to jednak chodzilo...
jeżeli chodzi o artykuł to akurat straszny szajs, ale mnie akurat sugestie o braku doświadczeń treningowyc kung fu u Krzycha trochę wnerwiły mówie ci poczytaj se tę książkę o której pisałem wyżej pt."Potęga południowej pieści" innej literatury w której było by coś o łozińskim nie znam.
Albo idź z nim na piwo i tam wyjaśnijcie sobie wszystkie nieścisłości, a po szóstym piwie - na stół i leitai
Napisano Ponad rok temu
podobnym mistrzem kungfu z lat 80-tych byl inny dziennikarz - M. Butrym
pamietasz?
Pamietam Trudno zapomniec te artykuly
Wosiu
Napisano Ponad rok temu
na stopce jest link do mojej strony. to tak w skrocie:Ving Dragon co teraz ćwiczysz w tej Ameryce i u kogo bo jakoś nie trafiłem na takie informacje na tym forum
nie mam juz zadnego nauczyciela bo z tym juz skonczylem. to co mialem udowodnic komus juz udowodnilem, to co sobie rowniez.
moj zasob wiedzy jest na tyle wystarczajacy zeby cwiczyc to co znam. opracowalem swoj program i tego ucze. jest tam piec dystansow walki wraz z parterem opracowane wylacznie na bazie stylu Weng Chun, material walki z bronia dluga i krotka. wiecej mi nie trzeba, tymbardziej tradycji
that's it!
Napisano Ponad rok temu
zapomniales dodac, ze jest tez "zawodowym kierowca ciezarowek"Czlowiek ow jest na koncu podpisany jako "mistrz kung fu" cwiczacy shorinji kempo i hung gar od ... roku 1964 (...) Czy ktos wie kto to taki ow Krzysztof Łoziński? Sprawdzilem szybko w necie i sie okazalo ze jest to "dziennikarz" wspólpracujący z Gazetą Wyborczą (no oczywiscie), polski obronca praw czlowieka w Chinach, weteran solidarnosciowej konspiry no i oczywiscie "mistrz kung fu".
good job !!!
Napisano Ponad rok temu
zeby bylo zabawniej jego nienawisc do chinskich komunistow wiarze sie z tym co mu sie przytrafilo podczas prob handelku walizkowego w Chinach, gdzie chinczycy orzneli go jak chcieli na koszulkach
od tego czasu zaczal sie udzielac i walczyc za kumunizmem w chinach....
Napisano Ponad rok temu
Jak napisał Zorro, jest to "wczesny" nauczyciel Piotra Osucha i Jacka Świątkowskiego - później obaj nawiązali kontakty z Lam Chuen Ping'iem, od którego z czasem otrzymali mistrzowskie stopnie, oraz założyli własne szkoły. Ale wróćmy do Łozińskiego. W owych latach w Polsce kung-fu właściwie nie było jeszcze znane i pierwsze kroki na tym polu należały do - możnaby rzec - zapaleńców, którzy podejmowali przeróżne wysiłki, by dotrzeć do specjalistów, informacji, zdobyć jakikolwiek materiał techniczny. Trenowano właściwie to, co było dostępne. Łoziński należał właśnie do takich "zapaleńców", którzy rozpoczynali tworzyć polskie kung fu, prowadził sekcję, w której trenowali wspomniani wyżej P.Osuch i J.Świątkowski, i na bazie której powstał później pierwszy ośrodek Hung-Garu (w TKKF "Błyskawica").
O Łozińskim mógłby pewnie również powiedzieć conieco Nam, z którym Łoziński przyjaźnił się, i którego skrzętnie ukrywał, gdy szukali go wietnamscy socjal-bracia z zamiarem wyeksmitowania do ojczyzny.
Cóż, dzisiaj Łoziński i jego KF nie odpowiadałoby obowiązującym standardom: mamy dostępnych kilkanaście albo i więcej stylów, do tego w różnych liniach przekazu, liczne szkoły i sekcje, wyedukowanych instruktorów... Ale nim te standardy powstały, ktoś musiał stawiać pierwsze kroki na nieznanym gruncie.
Nie chciałem tu bronić Łozińskiego, bo obecnie jest to dla mnie postać zupełnie obojętna, ale patrzyłbym na jego osobę przede wszystkim jako na jednego z pionierów, który obecnie może w KF niewiele znaczy (czy wręcz nie istnieje), ale który w dużym stopniu współuczestniczył w tworzeniu początków tego, co mamy dzisiaj. Warto o tym pomyśleć, zanim się po kimś pojedzie :-) .
Serdeczności,
M.
Napisano Ponad rok temu
Dla tych, którym się nie chciało poszukać - mój ulubiony fragment z wspomnianego tutaj artykułu.
Obecnie istnieje wielka liczba szkół (stylów) kung fu, między którymi obowiązują dwa zasadnicze podziały. Szkoły z południa kraju, charakteryzujące się niskimi postawami, stosunkowo prostą techniką i położeniem nacisku na ogromną siłę fizyczną, tworzą grupę nanquan (południową pięść), zaś szkoły z północy Chin, preferujące wysokie postawy, wiele efektownych wysokich skoków i bardziej wyrafinowaną technikę uderzeń, tworzą grupę changquan (długą pięść). Nie istnieje natomiast "północna pięść", czy "północy boks" - takie nazwy dla długiej pięści pojawiają się w niekompetentnych opracowaniach.
Drugi podział to style wewnętrzne (nei jia) i zewnętrzne (wai jia). Szkoły zewnętrzne kładą nacisk w większym stopniu na sprawność fizyczną a wewnętrzne na czynniki psychiczne. Trzeba jednak pamiętać, że kultura chińska nie zna podziału na ciało i duszę. Człowiek jest jednością psychofizyczną i dlatego każde ćwiczenie, każda technika w kung fu jest zarówno fizyczna jak i psychiczna. Każdemu ruchowi w walce musi towarzyszyć odpowiednia emocja i jest to nieodłączna część techniki. Dlatego większość europejskich adeptów nie wykonuje techniki kung fu, tylko ją naśladuje, koncentrując się wyłącznie na stronie fizycznej. Jednym z wynalazków kultury chińskiej jest odkrycie, że, w walce, sprawność psychiczna jest co najmniej równie ważna jak fizyczna.
W Europie nagminnie myli się kung fu z wywodzącym się z niego japońskim sportem karate. Tymczasem różnice są ogromne. Kung fu jest kompletną sztuką walki, to znaczy, że ten sam człowiek ćwiczy się zarówno w walce bez broni za pomocą uderzeń, kopnięć, rzutów, dźwigni i duszeń, jak i w walce wieloma rodzajami broni, z których najważniejsze to kij, szabla, miecz, włócznia, halabarda, trójczłonowy cep (san chien kan), żelazny bicz (łańcuch) i lina a także inne. Wymienia się główne 48 rodzajów broni. Ćwiczono się także w strzelaniu z łuku, kuszy, strzał rakietowych oraz ognistej lancy (arkebuza - broń palną znano w Chinach już w X wieku).
Zachód zna kung fu i inne pochodzące od niego sztuki walki, jak japońskie karate, judo czy aikido, głównie z nienajlepszego źródła, czyli z sensacyjnych filmów i związanych z nimi mitów. Prezentowana na tych filmach technika walki jest przeważnie nie tylko bardzo źle wykonana (choć przeciętnemu widzowi wydaje się być wspaniała) ale też z prawdziwą techniką kung fu niewiele ma wspólnego. Podobnie niewiele mają wspólnego z japońską szermierką kenjitsu i jaido wyczyny oglądane na wielu, zwłaszcza słabszych, filmach samurajskich. Mamy tam do czynienia z intensywnym wspomaganiem trickami filmowymi i niemal zawsze z całkowicie chaotyczną, przypadkową zbieraniną wykonywanych technik. Wyjątkiem są znakomite filmy Akire Kurosawy, z autentycznym mistrzem kenjitsu Toshiro Mifune. Perłą tego gatunku jest zapomniany niestety film "Saga o judo", który znakomicie oddaje istotę sprawy i nie stara się szokować widza efektami. Wyjątek technicznej rzetelności stanowią też dwa filmy chińskie: "Klasztor Shaolin" i "Mistrzyni Wu Dang" choć oba są potężnym fałszerstwem historycznym. Technikę walki prezentują tam jednak ludzie, którzy naprawdę ją umieją, m.in. Li Lian Chein znany szerzej pod pseudonimem Jet Li.
Technika walki, wykonywana w większości sensacyjnych filmów, przyprawia fachowców o salwy śmiechu. Z jednej strony bowiem aktor trzyma katanę (japonską szablę) jak najgorszy patałach (ostatnio Uma Thurman i Tom Cruisre), a z drugiej strony, dzięki trickom, skacze do góry trzy lub cztery metry. Najczęściej mam ochotę powtórzyć za panem Wołodyjowskim: "machasz waść szablą, jak krowa ogonem". To jest podobnie, jak z serwowaną w Europie chińską kuchnią. Naszym kucharzom wydaje się, że jak dodać do ryżu dużo farfocli, to otrzyma się chińskie danie. Tymczasem będzie to tylko ryż z farfoclami, a nie chińska kuchnia.
Każda z technik wykonywanych w kung fu, każdy blok, uderzenie, krok, cięcie szabli lub miecza, rzut, duszenie, dźwignia itd., przypisana jest do jednego z "pięciu żywiołów": powietrza, ognia, ziemi, wody lub drewna. Z tego wynikają zasady łączenia technik, których nie można łączyć zupełnie dowolnie. Na uderzenie przypisane ogniu, można odpowiedzieć wodą lub ziemią, ale nie powietrzem lub drzewem (bo podsyci się ogień). To przypisanie technik do żywiołów nie jest przypadkowe. Nie stosowanie się do tych reguł rzeczywiście jest błędem technicznym. Nie można też chodząc w pozycji związanej z powietrzem wykonywać techniki wody (woda nie może być nad powietrzem).
Ale to jeszcze nie wszystko. Techniki przypisane są do "pięciu zwierząt": tygrysa, pantery, żurawia, węża i smoka (naprawdę jest tych zwierząt dużo więcej). Na uderzenie tygrysa nie można odpowiadać blokiem żurawia, bo jest on za słaby. Technika żurawia jest natomiast dobrym antidotum na atak węża. Dochodzi do tego klasyfikacja ruchu według pięciu kierunków geograficznych (piątym kierunkiem jest środek) oraz przypisanie ich ośmiu trygramom (pa qua).
Bardzo ważnymi czynnikami w kulturze chińskiej, a także japońskiej, wietnamskiej, koreańskiej, są równowaga i harmonia. Bardzo ważny jest sposób poruszania się, chodzenia w określonych stabilnych pozycjach. Z wyjątkiem momentów wykonywania skoków lub przewrotów walczący cały czas zachowuje równowagę. Pójście "ciałem" za ciosem, tak zalecane w europejskim boksie, w kung fu jest największym błędem, bo wiąże się z utratą równowagi. Nie chodzi tylko o dosłowną równowagę, ale i o jej wyższą formę: harmonię. Jeśli, na przykład, prawa ręka uderza w przód z dłonią skierowaną do góry, to lewa musi iść w tył z dłonią w dół. Oczywiście można drugą ręką zrobić co innego, i taka kombinacja da się wykonać, ale to nie będzie już kung fu. Oglądani na filmach aktorzy, tacy jak Bruce Lee, Chak Noris, Cloth Wandam i inni, nie stosują się do tych reguł i wykonywana przez nich technika ma tyle samo związku z autentyczną sztuką wojenną wschodu, co ów ryż z farfoclami z chińską kuchnią. Wschodnie techniki łączą oni po zachodniemu, bo wymogi walki filmowej są zupełnie inne niż prawdziwej. Naprawdę groźna technika wygląda nieefektownie. Unika się skoków, kopnięcia wykonuje się nisko i do filmu to się nie nadaje.
Spośród znanych aktorów ćwiczyli kung fu: Bruce Lee (dość krótko, nie prawda, że był mistrzem z Hong Kongu. Mieszkał w USA i takie miał obywatelstwo), Lee Marwin, Stewe Mc'Quin, Charles Bronson i John Saxon (partner Bruce'a Lee z filmu "Wejście smoka"). Ten ostatni potrafi naprawdę dużo i technicznie jest znacznie lepszy od Bruce'a Lee. Większość dzisiejszych walczących aktorów zachodnich to kickboxerzy (Bob Wall, Chak Noris, Cloth Wandam). To już z kung fu nie ma kompletnie nic wspólnego. Chińczycy do kiskboxingu, podobnie jak do boksu, odnoszą się z głęboką pogardą.
Jest jeszcze jeden zupełnie u nas nieznany aspekt chińskiej sztuki walki: strategia. To cały osobny rozległy temat. Innym aspektem są wynalazki w dziedzinie uzbrojenia, w tym proch i broń palna zarówno lufowa jak i rakietowa, oraz wynalazki z dziedziny kwatermistrzostwa, w tym stworzone na potrzeby wojska najstarsze metody konserwacji żywności, jak obważanki (suszone pieczywo nanizane na sznurek, które żołnierz nosił na szyi), makaron, kostki rosołowe i preparowany ryż. Ale to już tematy na kilka osobnych artykułów.
OMG 8O
Napisano Ponad rok temu
Dla tych, którym się nie chciało poszukać - mój ulubiony fragment z wspomnianego tutaj artykułu.
Jak czytasz takie rzeczy, to nic dziwnego, że obgryzasz palce na avatarze.
Dobrze, że kawy nie piłem, miałbym monitor do czyszczenia
Napisano Ponad rok temu
Może dlatego że to właśnie ON uczestniczył w tworzeniu "polskiego Kung Fu" to to wszystko teraz wygląda, tak jak wygląda 8)
poklon :peace:
tekst miesiaca drogi kolego :wink:
Napisano Ponad rok temu
Czuję się onieśmielony :roll:
co Ty stary ja po glebszym przemysleniu to dochodze do wniosku ze to powinnien byc tekst roku
i mam taki pomysl coby wrzycuc zdjecie Lozinskiego z tym tekstem jako logo naszego podforum o kung fu
Użytkownicy przeglądający ten temat: 2
0 użytkowników, 2 gości, 0 anonimowych
10 następnych tematów
-
Ochraniacze piszczeli i stopy .
- Ponad rok temu
-
Walka san-shou
- Ponad rok temu
-
Kungfiarskie fotki
- Ponad rok temu
-
Realna walka w treningu kung fu
- Ponad rok temu
-
Wielki Międzynarodowy Festiwal Wushu... i co z tego?
- Ponad rok temu
-
Formy
- Ponad rok temu
-
Blokada:wywołam burzę.
- Ponad rok temu
-
WYWOLam burze
- Ponad rok temu
-
Broń w KF
- Ponad rok temu
-
Początkujący
- Ponad rok temu