Napisano Ponad rok temu
Re: Krzysztof Łoziński?
Nie dyskutuję z Wosiem, ale panom Adamowi i Pawłowi odpowiem. Artykuł nie byl dla "Świata Nieja". Tam był dopiero jego przedruk. Napisany był dla magazynu Gazety Wyborczej znacznie wcześniej. Ja teraz oczywiscie znowu podpadnę wszystkim, bo teraz napisalem artykuł, w którym zjechałem jako kit na wode krav mage i "samoobronę dla kobiet", gdzie zaleca sie rzucanie w napsatnika "pękiem kluczy" i inne analogiczne techniki.
Zwrot "polskie kung fu" użyty był w zaczeniu "kung fu ćwiczone w Polsce", a nie wymyślone w Polsce. Ja nie ćwicvzyłem kung fu wymyślonego w Polsce, tylko porządny styl shorinji kempo, a póżniej mutację shorinji i hung garu. Te style są zreszta bardzo do siebie podobne. Różnice są natury drugorzędnej. Któryś z panów napisał, że fachowcy dyskutują, czy shorinji to kung fu, czy co innego bo "powstało w Japonii, a nie w Chinach". Shorinji nie powstałow Japonii, choć tam dortwało do naszych czasów. Powstało w Chinach na bazie jednego ze stylów Shaolin, prawdopodbnie właśnie hung garu (choć historycy doklanie nie wiedzą). Pisal nawet o tym Doshin So. Nazwa Shorinji Kempo oznacza w wolnym tłumaczeniu "chinską walke z kalsztoru Shaolin". Bo Shorinji to po japońsku właśnie kalsztor Shaolin, a nazwa Kempo oznacza sztukę walki, która przyszła z Chin poprzez wyspy Ryukiu i Okinawę.
Zresztą o klasyfikacji, czy kung fu, czy nie, decyduje technkia a ta jest niemal identyczna z południowymi szkołami kung fu. Oczywiscie w Japonii została nieco zmodyfikowana, ale są to różnice drugorzędne.
Mojego stopnia mistrzowskiego w Shorinji nikt nie kwestionuje, poza Wosiem oczywiscie.
Co do Brudnych i tego człowieka od Red Tigrera, to jest pewna istotna różnica. Brudni nigdy nie ukrywali, że do techniki dochodzili sami. Są w tej materii uczciwi. Poza tym, umiejętności mieli naprawde niezłe, choć odbiegające stylowo od klasyki.
Myśle, że takie stawianie sprawy, że jak ktoś dochodził do techniki sam, a nie w drodze prostego przekazu, to to już nie jest kung fu, jest błędne. O tym decyduje ćwiczone technika, a nie droga przekazu. To co my, dziś starcy, ćwiczyliśmy w PRL-u, to było pod względem techniki napewno kung fu, a nie ping pong, czy szydelkowanie. Nieprawda, że bylo zlepkiem technik z karate (karate rodziło sie w Polsce dobre 10 lat później niż kung fu, choć bylo od razu znacznie liczniejsze i bardziej nagłośnione).
Panowie, takie myślenie, że wszystko co bylo przed wami to nie było kung fu, tylko "naśladownictwo" to jest pulapka, w którą kiedyś sami wpadniecie, bo wasi uczniowie potraktują was tak samo. Dlatego nie trzeba takiej pulapki budować. Zawsze to co robi kolejne pokolenie jest "naśladownictwem" wczesniejszych wzorców, nawet gdy te wzorce pochodzą z bezposredniego przekazu.
Panie Pawle, ma pan racje, że może za mocno potratowalem Wosia, ale niech Pan zauważy, że on najpierw ubliżal mi do woli w swoich postach, pisal bzdury o sprawach o których nie ma pojęcia. Niech pan zauważy że zostalem na tym forum nazwany "mitomanem", co "naklamał do gazety" itp. Myślę że każdy po takiej lekturze by sie zabulgotał.
Co do "rzutu czterema milicjantami", to sami sie o to prosili. Technika jest powszecnhnie znana i występuje tez w aikdo. Jest koronnym numerem wiekszości pokazów aikido. Niestety przez internet nie pokaże, bo sie nie da. Ten fakt został mocno udokumentowany w aktach SB i prokuratury. Są zeznania milicjantów i mój akt oskarżenia "o czynną napaść na funkcjonariuszy MO". Sprawa została umorzona, bo nie było jasne, kto na kogo napadł (oni mni najpierw zrzucili ze chodów). Oczywiścioe są tacy, co krytykują, a nie znają, ale to nie moja wina, że ktoś inny malo umie. No, ale jak ktoś ma 5 kyu, to na tym poziomie nie uczą.
Panowie ja już ostatecznie konczę. Mnie się w ogółoe nie podoba taka sytuacja, ze robi sie dyskusje o mnie, gdzie wypowiadają sie ludzie, co mnie w ogóle nie znają, a mnie nawet o tym nie raczono powiadomić prze pól roku.
Reasumując mam: porządny japoński 1 Dan w Shorinni Kempo; 2 Dan w judo zdobyty w bardzo porządnej singapurskiej szkole, choc nie udokumentowany w Polsce, bo po powrocie do kraju już sie tym nie interesowalem i nie chcialo mi sie ganiać do zwiazku z papierami. Mam tez przyznany później stopień mistrzowkai w Hung Garze, którego nikt poważny nie kwestionuje. Moje stopnie uznają tacy mistrzowie, jak Lam Chen Ping i Chu Wei, a takze wszyscy poslcy mistrzowie Hung Garu. No i mam 40 lat praktyki, co każdemu życzę.
I na koniec dokument, który jestem gortowy zeskanować i przeslać mailem, jeśli ktoś chce. Wystawiony na blankiecie firmowym Polskeigo Zwiazku Wu Shu:
"Zarząd Polskiego Zwiazku Wu Shu zaświadcza, że Krzysztof Łozinski byl jednym z pierwszych Polaków ćwiczących sztuke walki kung fu i jako jeden z pierwszych osiągnął w tej dziedzinei stopień mistrzowski. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych krzysztof Łozinski prowadził szkołę walki w Warszawie, z której wywodzi się wielu późniejszych mistrzów i wybitnych zawodnikow". Na oryginale podpis i pieczęć w imieniu zarządu: Piotr Osuch, wiceprezes. Na kopii podpisy: Andrzeja Braksala, Ernesta Szybowskiego i w imieniu Polskiego Stowarzyszenia Hung Gar kung Fu - Jacka Świątkowskiego.
Niestety musze panów pożeganać. Nie mogę nic innego nie robić, tylko śledzić to forum. Zapraszam na kawe przy okazji.
Krzysztof Łoziński