Krzysztof Łoziński?
Napisano Ponad rok temu
Oto cytat Pana Łozinskiego - wyrwany z jednego z jego powyzszych postow:
"Trzeba pamiętać, że pierwszym i najważniejszym kryterium w kung fu jest skuteczność, a dopiero dalej są inne kryteria"
z czym sie w 100% zgadzam.
I wlasnie myslalem, ze moze Pan Krzysztof - jako osoba, ktora w swoim zyciu wiele widziala, wiele cwiczyla, podzieli sie swoimi spostrzezeniami na temat roznych systemow z ktorymi sie spotkal w aspekcie skutecznosci - a zwlaszcza ataku na nogi i sprowadzanai do parteru - bo to teraz takie modne (BJJ) :twisted: Pare slow o rozwiazaniach jakie sam osobiscie stosuje na takie sytuacje i w ogole troche o technikach - bo do historii nie ma co wracac - zawsze byli, sa i beda ludzie co przekreca rzeczywistosc, napisza nieprawde, poplotkuja - ale to gra nie warta swieczki w moim odczuciu zeby sie uzerac z takowymi.
A w ogole w moim odczuciu - to jest taka zasada - ze moderator od razu powinien kasowac topiki, gdzie sie pojawiaja jakies oszczerstwa czy cos w tym stylu, ze jedzie sie po kims po nazwisku a tej osoby w ogole nie ma na forum - zatem nawet nie moze sie bronic. To sa chwyty ponizej pasa - i w taki sposob powstaja wlasnie plotki.
Hmm, ale widze ze Pan Krzysztof nie jest internetowym mistrzem i go zbytnio dysputy na forum nie interesuja bo ma lepsze zajecia
pozdrowienia dla Pana Ł.
Napisano Ponad rok temu
Bardzo jestem ciekaw, kto to jest ten Wosiu z tego forum, bo pisze kompletne bzdury.
Mam nadzieję, że znajdzie się okazja aby ta ciekawość została w pełni zaspokojona. Co do kompletnych bzdur to niestety facet ty je produkujesz.
Znał srodowisko kung fu i karate w 1976 roku, a o mnie nie slyszał.
Dokładnie. Zabolało nadęte ego?Po pierwsze nie było jednego srodowiska kung fu i karate. To zawsze byly srodowiska rozlączne. W 1976 roku bylem jedynym instruktorem kung fu na pólnoc od Pszczczyny i Krakowa,
W 1976 roku w istocie nie było jeszcze żadnego środowiska kung fu. Byli tylko ludzie którzy dłubali sobie coś tam na podstawie karate, paru zachodnich książek o kung fu i czasopism w rodzaju "Black Belt". Niektórzy dodatkowo na podstawie paru spotkań z jakimiś mitycznymi "wietnamskimi studentami", "pracownikami japonskiej ambasady" itp. Może byłeś wtedy jakimś pseudoinstruktorem czegoś, jakiegoś "wyrobu kungfupodobnego" ale niczego więcej.a gość "znał srodowisko i o mnie nie slyszał". Ciekaw jestem, czy ten Wosiu w ogóle się już wtedy urodził?
Dla twojej wiadomości urodziłem się w roku 1963. W roku 1976 zacząłem w wieku 13 lat ćwiczyć karate shotokan. Był to okres początkowy rozwoju karate w Polsce i wiedza o poszczególnych prekursorach w tej materii (również tych co próbowali coś tam więcej wymyślać oprócz karate )szybko się rozpowszechniała i była dla większości zainteresowanych dostępna. O tobie nie słyszałem najprawdopodobnie dlatego, iż nawet jeśli ktoś z mojego środowiska się z tobą zetknął, to nie traktował cię poważnie. Jak więc widzisz twój wiek nie jest dla mnie żadnym argumentem bo też już od dawna jestem dorosły.W 1976 roku instruktorów kung fu w Polsce było pięciu: Jan Brudny, Józef Brudny, Józef Sosna, Grzegorz Ciembroniewicz i Krzysztof Łoziński. Nie można było znać środowiska i nie znać tych 5 nazwisk.
Żadni instruktorzy, tym bardziej kung fu. W tym czasie Brudni dopiero systematyzowali swoje eksperymenty oparte o judo i karate a Ciembroniewicz zaledwie liznął jakichś zagranicznych kontaktów związanych z kung fu. O Józefie Sośnie też nie słyszałem...
Słuchaj facet, po mojej uzasadnionej krytyce zacząłeś się rzucać, po chamsku, do mnie osobiście. Mogłeś milczeć i tak w twojej sytuacji byłoby najrozsądniej. Ale skoro pyskujesz, dostaniesz należytą odpowiedź... Nie wiem czy od razu, być może zrobię to w najbliższym czasie w odcinkach. Postaram się nawet dzisiaj jeszcze coś napisać.
Wosiu
Napisano Ponad rok temu
rozumiem i to mi dużo wyjaśnia, choć odbiór wywiadu w telewizji odbierałem też jako taki że w pojedynkę Pan rozbroił i obezwładnił bandytę, ale skoro to było dla wywołania reakcji w prokuraturze to wszystko jasne...Relacja prasowa, w brew temu, co pan pisze nie jest realcją z pierwszej ręki, tylko jest spisana przez dziennikarza, który na tym się nie zna i wszystko pokręcił. Ta relacja rzeczywiscie jest podkoloryzowana, ale nie przeze mnie.
myślałem że to o tchórzostwie było konkretnie do mnie - dlatego się odniosłem...A co do szanownego Tomka, to pana nie znam. W knajpie na Bonifraterskiej nie bywam. Zakonczyłem z tymi ludżmi znajomość i nie zamierzam odnawiać, własnie dlatego, że zaczęli zmyślać na moj temat te bzdury, ktore pan powtarza. Co zaś do pytania się, to normalna kolejność jest taka, że to pan powinien mnie najpierw spytać, zaczym pan cokolwiek o mnie napisał. Twierdzenie, że to ja mam pytać o pana to chyba wolne żarty. Ja o panu nie pisalem.
wiem że mnie Pan nie zna - ja Pana rozpoznałem tylko po zdjęciu w gazecie, a to zeby Pan zapytał pisałem nie z braku kultury tylko z dobrego serca po to żeby sam Pan ocenił czy jest sens jak Pan napisał"dać mi w twarz" czy może lepiej usiąść, dopić kawę czy piwo, albo ewentualnie po prostu porozmawiać...
Tomek Wojtowicz
Napisano Ponad rok temu
Przeczytałem jeszcze raz post Wosia. Kretynizm i ignorancja tego facia po prostu powala.
Radzę ci uważaj.
Wosiu napisał o mim artykule "Opowiesci kwon": "Zbior streszczonych opowiadan zerznietych z przekladow literatury chinskiej i publikacji w polskich magazynach sztuk walki, opatrzonych "ciekawymi" komentarzami autora (plagiatora?). "Autor" nie podaje tytułów opowiadań, nazwisk autorów i tłumaczy oraz źródeł natomiast jest na tyle bezczelny, że pisze mniej więcej tak: "część z tych opowiadań była publikowana w Polsce, ale w tak fatalnym przekładzie, że zdecydowałem się je napisać od nowa"!" Oczywiście, że sa to stare opowiadania chinskie sprzed wieków i że są przeze mnie skrócone do celów artykułu prasowego. Piszę o tym otwarcie. Nigdzie nie twierdzę, że jsetem autorem tych opowiadań, nie jestem wię "plagiatorem", tylko przytaczam cudze dzieło mówiąc otwarcie, że je przytaczam. To nie jest plagiat. To sie nazywa po polsku cytat. To robić wolno.
Nie, nie wolno. Sam nie masz najmniejszego pojęcia o języku chińskim. Skorzystałeś z cudzych tłumaczeń, nie podałeś oryginalnego tytułu dzieła, autora, nazwiska tłumacza z języka chińskiego, tytułu źródłowego, wydawcy, miejsca i czasu publikacji co jest obowiązkiem w przypadku "cytatu". Dodatkowo zasugerowałeś, że tłumaczenia były kiepskie i sam przetłumaczyłeś teksty od nowa.
Co do zrzynania z publikacji w polskich magazynach sztuk walki, to tu Wosiu jest głupszy od buta i jeszcze trochę.
Teraz przesadziłeś, ponownie mnie obraziłeś i nie ukrywam, że dajesz mi powód żebym coś ci zrobił . Sam się nad sobą użalasz że jesteś już starym człowiekiem itp. a jednocześnie prowokujesz... Nie, nie będę cię specjalnie ścigał, jesteś zbyt żałosną postacią, ale zastrzegam, że jak jakaś okazja czy przypadek postawi cie na mojej drodze, bedziesz musial bardzo przepraszac aby nie doznac uszczerbku.
Pierwsze kilka opowiadań pochodzi z książki Eda Parkera "Secrets of karate" wydanej w USA w 1960 roku, a którą to książkę pracowicie, razwem z nieżyjącym już Aleksandrem Trofimowem przetłumaczyliśmy ok 1970 roku. Tak więc jesli pan Wosiu chce nazwiska tłumaczy, to brzmią one: A. Trofimow i K. Łoziński. . Oczywiście nasz ówczesny przekład był fatalny, wiec go porawiłem i mam do tego prawo. Później, te opowiadania były rzeczywiscie publikowane w polskich magazynach w innych tłumaczeniach, ale ja z tych innych tłumaczeń nie korzystam. Nieprawda, że nie podaję tytułów opowiadań. Podaję. Nie podaję autorów, bo nikt ich nie zna. Te opowiadania byly powtarzane przea wieki ustnie i nazwiska autorow nie dotrwaly do naszyych czasów. Ostatnie dwa opowiadania zostały napisane przeze mnie i były publikowane w piśmie "Shaolin". tu rzeczywiście nie podaję autora, wiec uzupełniam: autor - Krzysztof Łoziński.
W literaturze chińskiej tytuły i nazwiska autorów są pieczołowicie zachowywane. Jak ktoś nie jest w stanie ich podać to produkuje pseudochińskie bajdy. W tym momencie nie pamiętam dokładnie twoich wypocin bo nie jest to rzecz warta zapamiętania, ale przynajmniej jeden fragment ( o mistrzu łucznictwa) był prostackim streszczeniem opowiadania opublikowanego w Polsce w zbiorze opowiadań chińskich wydanym w latach 60`.
Co do tego, co pisze arcydureń i ignorant Wosiu,
No dobrze Łoziński, odpowiadając pięknym za nadobne, muszę stwierdzić że jesteś starym kretynem i idiotą, nadętym egocentrykiem, megalomanem i mitomanem, grafomanem robiącym za wielkiego dziennikarza, człowiekiem nawiedzonym i chorym. Jeśli cośkolwiek robiłeś apropos sztuk walki to było to jedynie nieudaczne wymyślanie czegoś a`la kung fu w oparciu o techniki karate, judo, ksiązki i artykuły z zachodu i wyobrażenia o tym czym jest kung fu.
Może coś tam nawet wykombinowałeś, ale to nie jest kung fu. Nie można być prekursorem, instruktorem czy mistrzem czegoś co zna się ze słyszenia, pism, filmów i wyobrażen czy nawet sporadycznych spotkań z jakimiś pseudoznawcami. To stwierdzenie dotyczy zresztą nie tylko sztuk walki ale wszelkiej ludzkiej działalności opierającej się na kunsztcie czy też biegłości możliwej do opanowania jedynie w bezpośrednim przekazie mistrz - uczeń, czyli np. w rzemiośle.
O twojej miałkości, małości i głupocie świadczą twoje liczne teksty rażące zupełnym bezkrytycyzmem, samouwielbieniem itd. itp. Ktoś kto się sam tytułuje per mistrz kung fu, sifu itp., opisuje niestworzone historie jak to jednym ruchem rzucił czterech milicjantów, był główną podporą solidarnościowego podziemia może liczyć jedynie na pogardę.
to tradycyjne kung fu bylo jeszcze kilkanaście lat temu w Chinach ostro zwalczane i można bylo za nie dostać czapę. Propagowano zamiast niego Wu Shu - sportowe. To wtedy kilkanaście lat temu o tym pisałem. Później to sie zmieniło. Oczywiscie Wosiu o tym nie wie, ale uwaza sie za boga - jak on o czymś nie wie, to tego niema. Paquachang było na krótko zdelagazlizowane kilka lat temu, gdy Jang Zemin po delegalizacji Falun Dafa wpadł w szał daelegalizowania wszystkiego niemal. Później sie z tego wycofał. Oczywiscie znawca Wosiu znów o tym nie slyszał.
Co do pisowni nazw i nazwisk, to ignorant Wosiu oczywiscie nie wie, ze jeszcze niedawno w pisowni stosowanej w Europie nie używano pininu, lecz pisowni tradycyjnej. Stąd w moich starych artykułach sprzed urodzenia Wosia pisownia, ktorej on nie zna.
Krzystof Łoziński
Człowieku, bzdurzysz i bełkocisz. Nie masz i nigdy nie miałeś żadnego pojęcia o prawdziwym kung fu, języku chińskim, chińskiej historii i kulturze. Jesteś mitomanem. Człowiekiem który sam coś sobie wmówił i wmówił też innym. Doskonale rozumiem że chciałeś dobrze, masz jakieś tam prekursorskie zasługi sprzed 30 lat ale k...a trzeba się było rozwijać, spróbować zdobyć rzeczywistą wiedzę o Chinach, języku chińskim, kulturze i o kung fu. Nie jest żadnym usprawiedliwieniem, że duża część pozostałych "prekursorów" polskiego kung fu, tak jak zaczęła rozpracowywać kung fu w latach 70/80 na podstawie książek, tak do dziś pozostała na tej książkowej wiedzy z płytkich zachodnich publikacji tamtych czasów... No i trochę skromności, naprawdę, i nie szermuj swoim wiekiem, "nie każda głowa siwa mądrą bywa"...
Jak mi się natrafisz to cię zresztą w ten siwy głupi łeb strzelę za inwektywy i obraźliwe sformułowania w moim kierunku.
A mogłeś facet zachować się inaczej, gdyby nie to twoje rozdęte, chorobliwe ego...
Wosiu[/list]
Napisano Ponad rok temu
Wosiu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Wosiu
Napisano Ponad rok temu
pamietajmy, ze slowa sa slowami, a slowa trzeba czyms poprzec: foty, fotki, zdjecia, artykuly itp inaczej to tylko puste gadanie i oglupianie ludzi
PS. z goracego Pekinu pozdrawia wujek VingDragon
Napisano Ponad rok temu
PS. z goracego Pekinu pozdrawia wujek VingDragon
To jakaś restauracja w Nowym Jorku?
Napisano Ponad rok temu
Z chamem i tchórzem nie dyskutuję.
Wecej sie nie odezwę.
Krzystof Łozński
PS. A może szanowny Wosiu spotkamy sie w sądzie? Może zrozumiesz na własnej skórze przykry związek przyczynoiwy między kłanstwem i chamstwem a komornikiem?
Napisano Ponad rok temu
Krzysztof Łoziński
Mnie Wosiu zniszczyć nie zdola. Pies szczeka, a księżyc świeci.
Napisano Ponad rok temu
Witam panie Adamie
Myśle, że traktuje Pan rzecz zbyt doslownie. Te zasady, o ktorych pisałem oczywiscie istnieją, ale są też od nich odstepstwa. Niech Pan zauważy, że ja pisałem artykuł prasowy, a nie wyklad dla fachowców. Z koniczności musiałem nieco upraszczać.
Chciałem nieśmiało przypomnieć, że cytowany przeze mnie tekst pojawił się na łamach Świata Neijia który to jest - w moim mniemaniu przynajmniej - adresowany raczej do wąskiego grona pasjonatów i specjalistów, którzy wiedzą co czytają, nie zaś do przeciętnego odbiorcy "Glamour" który o sztukach walki wie tyle, ile pamięta z Wejścia Smoka.
A, i jeszcze jedna rzecz. Panie Krzysztofie, w wielu Pana wypowiedziach na tym forum przewija się termin "polskie Kung Fu". Śmiem twierdzić, że coś takiego z definicji samej po prostu nie istnieje. Mogą istnieć polskie style walki, i mogą istnieć szkoły Kung Fu w Polsce. Ale - litości - Kung Fu jest CHIŃSKIE. Czy może się mylę? Ale jeśli się mylę, to powoływanie się na znajomość chińskiej kultury, języka, wizyty w Państwie Środka i ogólne poszanowanie w środowisku chińskich mistrzów można sobie wsadzić w buty :roll: Bo wtedy to kung fu z chińskością wspólnego nic nie ma.
Gdybiąc sobie pozdrawiam,
Adam Doroziński
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Jeszcze tylko pytanie do moderatorów: dlaczego pozwalacie na to, by na waszym forum istniał wątek dyskusji, w którym ludzie anonimowi obsmarowują kogoś wymienianego z imienia i nazwiska? W dodoatku, jak widać wiedząc o nim tylko tyle, że ma takie nazwisko, dla nich abstrakcyjne. Dlaczego pozwalacie na anonimowe napaści slowne na kogoś konkretnego?
Krzysztof Łoziński
Mnie Wosiu zniszczyć nie zdola. Pies szczeka, a księżyc świeci.
No cóż... jak widać pozwalamy też na to aby ktoś kto się podpisuje obsmarowywał innych....
Napisano Ponad rok temu
Historia zarówno braci Brudnych, jak i szkoły Red Tiger jest mi mniej więcej znana. Ta druga nawet nieźle znana, przyznam z pewną przykrością.
Uważam, że naśmiewanie się z Pałysa przy jednoczesnym przyklaśnięciu Brudnym to czysta hipokryzja. Ci ludzie zrobili to samo: na podstawie swoich doświadczeń nabytych w różnych miejscach pozlepiali sobie coś, co potem nazwali "kung fu". Jedyną różnicą był czas. Brudni zrobili to przed Pałysem. Co, moim skromnym zdaniem, NICZEGO nie zmienia.
Pozdrawiam,
AdamD
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych
10 następnych tematów
-
Ochraniacze piszczeli i stopy .
- Ponad rok temu
-
Walka san-shou
- Ponad rok temu
-
Kungfiarskie fotki
- Ponad rok temu
-
Realna walka w treningu kung fu
- Ponad rok temu
-
Wielki Międzynarodowy Festiwal Wushu... i co z tego?
- Ponad rok temu
-
Formy
- Ponad rok temu
-
Blokada:wywołam burzę.
- Ponad rok temu
-
WYWOLam burze
- Ponad rok temu
-
Broń w KF
- Ponad rok temu
-
Początkujący
- Ponad rok temu