Krzysztof Łoziński?
Napisano Ponad rok temu
Co do tego, co pisze arcydureń i ignorant Wosiu, to tradycyjne kung fu bylo jeszcze kilkanaście lat temu w Chinach ostro zwalczane i można bylo za nie dostać czapę. Propagowano zamiast niego Wu Shu - sportowe. To wtedy kilkanaście lat temu o tym pisałem. Później to sie zmieniło. Oczywiscie Wosiu o tym nie wie, ale uwaza sie za boga - jak on o czymś nie wie, to tego niema. Paquachang było na krótko zdelagazlizowane kilka lat temu, gdy Jang Zemin po delegalizacji Falun Dafa wpadł w szał daelegalizowania wszystkiego niemal. Później sie z tego wycofał. Oczywiscie znawca Wosiu znów o tym nie slyszał.
Co do pisowni nazw i nazwisk, to ignorant Wosiu oczywiscie nie wie, ze jeszcze niedawno w pisowni stosowanej w Europie nie używano pininu, lecz pisowni tradycyjnej. Stąd w moich starych artykułach sprzed urodzenia Wosia pisownia, ktorej on nie zna.
Krzystof Łoziński
Napisano Ponad rok temu
wy dzisiaj nie ćwiaczycie tradycyjnego kung fu, tylko sportowe wu shu, gdzie technika jest bardzo zmieniona. W odniesieniu do sportowego wu shu, to co pan pisze to prawda, ale w odniesieniu do kung fu nie.
Wybaczy pan, ale twierdzę, że ja sie na tym znam, a pan nie. Jakimś dziwnym przypadkiem, to ja, a nie pan, miewam na temat Chin wyklady na paru wyższych uczelniach. Ten mój artykuł, ktory według panow jest takim szajsem, przetłumaczony na angielski, bardzo podobal sie paru poważnym mistrzom kung fu z narodowości Chińczykom. Z Lam Chen Pingiem rozmawialem latem w Warszawie długo i serdecznie. On też chyba zna sie na tym lepiej od pana, podbnie Chang Fen Jun, którego też znam.
... W 1976 roku instruktorów kung fu w Polsce było pięciu: Jan Brudny, Józef Brudny, Józef Sosna, Grzegorz Ciembroniewicz i Krzysztof Łoziński. Nie można było znać środowiska i nie znać tych 5 nazwisk.
Krzysztof Łoziński
Wbrew twierdzeniu że nikt nie ćwiczy tradycyjnego kung fu jest jednak pewna grupa ludzi,którzy robią to. Czy może Pan podać gdzie Pan ćwiczył tradycyjne kung fu i u kogo? Podpieranie się nazwiskiem Chang Fen Jun (Zhang Fenjun) nie jest zbyt fortunne bo właśnie on robi uwspólcześnione wersje kung fu zwanego potocznie wu shu. Co do Lam Chen Pinga to jak się porozmawia z niektórymi instruktorami z Hiszpanii to też oskarżają go że bardziej uczy wu shu niż chuan tong kung fu. Ale mniejsza o to. Co do wymienionych nazwisk to tylko Grzegorz może mówić że w tym okresie ćwiczył tradycyjne kung fu.
Pozdrawiam
Maciej Wąsowski uczeń mistrzów Yu Tiancheng i Yu Tianlu z Yantai.
Napisano Ponad rok temu
razwem z nieżyjącym już Aleksandrem Trofimowem
AT nie zyje ? Nawet nie wiedzialem - kiedy umarl ?
Napisano Ponad rok temu
W 1976 roku instruktorów kung fu w Polsce było pięciu: Jan Brudny, Józef Brudny, Józef Sosna, Grzegorz Ciembroniewicz i Krzysztof Łoziński.
Hmmmm...
Że Grzegorz Ciembroniewicz był instruktorem kung-fu (jest nim nadal) to wiem...
Kim jest Józef Sosna nie mam bladego pojęcia...
Kim jest Krzysztof Łoziński dowiedziałem się przypadkiem i to dpopiero niedawno...
A o Janie i Józefie Brudnych już było... tyle że oni nie uczą kung-fu... więc jak to było z tym że byli instruktorami kung-fu ? Zwłaszcza że w tamtych "odległych" (niemal mitycznych) czasach chyba nie było możliwości zrobienia uprawnień instruktora kung-fu... ale może się mylę... czy ktoś może mi to wyjaśnić ?
pozdrawiam
Napisano Ponad rok temu
Dobrze, że podaje Pan nazwisko, bo możemy już chyba teraz rozmawiać normalnie.
Co do Pana pytania, to ja nie twierdzę, że ja konkretnie, cwiczylem czyste tradycyjne kung fu. Ta uwaga dotyczyła opisu tradycyjnego kung fu, a nie tego co ja cwiczyłem. Moja droga jest znana i nie jest żadną tajemnicą. W tamtych czasach tradycyjnego czystego kug fu nie cwiczył nikt, Grzegorz też (z pełnym dla niego szacunkiem, bo nań zasługuje). Ja ćwiczylem najpierw shodrinji, czyli japońskie kung fu, a doopiero potem zacząłem przechodzić na style bardziej chinskie. Uwazam sie za samouka, choć z paroma mistrzami na krótko (parę miesięcy) się stykałem. My wszyscy byłiśmy w tamtych czasach głownie samoukami, bo nie było innej możliwości, tylko nie wiem czemu inni wstydzą sie to przyznać. Przeciez to zadna hańba. Stworzylismy polskie kung fu w niezwykle trudnych warunkach i uwazam to za naszą wielka zasługę, a nie powód do wstydu. Po co podpierać sie zagranicznymi mistrzami, u których cwiczyło sie zaledwie pare miesiecy okazjonalnie? Takich możliwosci jakie wy dzisiaj macie, wtedy nie było i szczerze to wam tego dziś zazdroszczę. Ja nie mogłem pojechać cwiczyć do Chin, bo w Chinach to były czasy Mao i kung fu było wówczas zakazane całkowicie.
Myśle jednak, że to naszze polskie kung fu nie było wcale najgorsze. Gdy moi uczniowie po raz pierwszy zaczeli wyjeżdżac, to niemal od razu zaczęli wygrywać. Dzięki temu nawiązali kontakty i mogą dziś ćwiczyć u wielkich mistrzów. Moja technika byla w koncu bardzo zbliżona do Hun Garu, wiec wyczyszczenie stylu nie było trudne.
Widzi pan, jest to bardzo przykre dla starego czlowieka, który polskiemu kung fu poświecił niemal całe życie, gdy dziś czyta, że jest durniem, nic nie umie itp. Tak samo jest przykre, gdy ludzie, którzy u mnie ćwiczyli 15 lat albo 20 lat podają jako swego mistrza Chinczyka, u którego byli 3 miesiące.
Myślę, że mlode pokolenie, zamiast pluć na starych mistrzów, powinno postarać sie ich zrozumiec i zrozumieć niezwykle cieżke czasy, w ktorych przyszlo nam żyć. Naprawde mnie smieszy, gdy niektórzy podają egzotyczne nazwiska ludzi, z ktzórymi widzieli sie w korytarzu, zamiast przyznać, ze nauczyli sie tego od nas. Podobnie jest w judo. Tam założycielem był niejaki Skut, o którym nikt dziś nie chce pamiętać, bo wszyscy muszą być uczniami Tomity. A przecież gdyby nie Skut, to Tomita by nigdy do Polski nie dotarł.
Tak samo, gdyby nie my w kung fu, to żadni chińscy mistrzowie nie chcieliby z waszym pokoleniem nawet gadać.
Wyjątkowo już śmieszy mnie Red Tiger, który podaje swe pochdzenie w sposób tak tajemny, że nie widaomo skąd sie wziął. A to było tak: gdy mnie, Piotrka Osucha, Jacka Świątkowskiego, Darka Michniaka, Leszka Gago i Michała Sienkiewicza aresztowała komuna w stanie wojennym, klub (wówczas jedyny w Warszawie oprócz Nama, ktory wtedy nie działal, bo sie ukrywał) został niemal bez insruktorow. To był 82 rok. Na placu boju zostal tylko Staszek Filipowski, ktory chcąc ratować klub, zalożył sekcję przy Stowarzyszeniu Radiescetów. Ta skcja istniała kilka miesiecy, po czym Staszek musiał wymigrować z Polski. Wówczas przejął te skcję uczen Stasia, co ćwiczył jakies 3 miesiące, ale tez gdzies szybko zniknął. Wtedy przejąl prowadzenie jego z kolei uczen, co umiał tyle, co sie można domyślić i stworzył Red Tigera. W miedzy czasie wszyscy poza mną szybko wyszli z pudła i realktywowali naszą szkołę. Wszystko byłoby OK, gdyby ten gośc od Red Tigera powiedział otwarcie, że jest samoukiem. Powiedział bym wówczas: facet, jestś wielki - zrobiłes coś z niczego, ale gdy on pisze na stronie internetowej, że Red Tiger wywodzi się "ze szkoły na Świetokrzyskiej", to tylko robi z siebie durnia. Co to bowiem za szkola kung fu "na Świetokrzyskiej"?
I widzi pan, tu jest całe polskie piekiełko, tak jak z tym incydentem. Poszedłem z gołymi rekami na kryminała z nożem spreżynowym, uratowałem facetowi życie i zamiast słowa "dziękuję" zostałem publicznie opluty, przez ludzi, ktory o mnie i o sprawie nie wiedzą nic.
Pozdrawiam
Krzysztof Łoziński
Napisano Ponad rok temu
Co do drugiego pytania, to Brudni wówczas cwiczyli polskie specyficzne kung fu. Uprawnien instruktorskich z kung fu oczywiscie nie mial nikt, bo to nie było możliwe. Ja miałem uprawnienia z Judo. Jesli piszę o instruktorach to w sensie ludzi prowadzących zajęcia, a nie posiadających legitymację. Aż do lat osiemdziesiątych nie można bylo miec formalnych uprawnień instruktorskich z kung fu, bo nie istniala żadna orgaznizaczja, które by je wydawała. Podobnie zresztą było z Karate. Wtedy formalne uprawnienia mial tylko Leszek Drewniak i tez z judo. Najczęsciej ludzie podpierali się kursami instruktorów rekreacji ze specjalnoscia samoobrona.
Szanwni młodzi koledzy, to naprawdę byly inne czasy i nie molżna do nich przykladc dzisiejsxzej miary. Trochę szcunku dla siwych włosów.
Krzystof Łozinski
Napisano Ponad rok temu
To mój pierwszy post w tym temacie... zawsze podpisuję swoje postyWitam.
Dobrze, że podaje Pan nazwisko, bo możemy już chyba teraz rozmawiać normalnie.
Aż tak ostro chyba nikt nie napisał... faktem jest że na forum dość ostro są atakowani różni ludzie... od oszołomów po normalnych ludzi... sam zresztą często reaguję dość ostro na różne opowieści itp. bajki... Inna sprawa że spora większość piszących na forum to ludzie dość młodzi którzy czasem szybciej piszą niż "myślą"... a czasem ich płytka wiedza nie pozwala ogarnąć całości...Widzi pan, jest to bardzo przykre dla starego czlowieka, który polskiemu kung fu poświecił niemal całe życie, gdy dziś czyta, że jest durniem, nic nie umie itp.
Nie znam pana i nigdy wcześniej o panu nie słyszałem, dlatego nie wypowiadam się na pana temat... zawsze jednak jest tak że jest kilka wersji tych samych zdarzeń i tylko od nas samych zależy którą wersję uznamy za prawdziwą...
No cóż... niestety część tak włąśnie postępuje... mam nadzieję że nie wszyscyMyślę, że mlode pokolenie, zamiast pluć na starych mistrzów, powinno postarać sie ich zrozumiec i zrozumieć niezwykle cieżke czasy, w ktorych przyszlo nam żyć. Naprawde mnie smieszy, gdy niektórzy podają egzotyczne nazwiska ludzi, z ktzórymi widzieli sie w korytarzu, zamiast przyznać, ze nauczyli sie tego od nas.
Nie popadajmy w przesadę... gdyby nie WY to byliby inniTak samo, gdyby nie my w kung fu, to żadni chińscy mistrzowie nie chcieliby z waszym pokoleniem nawet gadać.
Red Tiger - śmieszy tutaj wszystkich...Wyjątkowo już śmieszy mnie Red Tiger, który podaje swe pochdzenie w sposób tak tajemny, że nie widaomo skąd sie wziął.
Live is brutal...I widzi pan, tu jest całe polskie piekiełko, tak jak z tym incydentem. Poszedłem z gołymi rekami na kryminała z nożem spreżynowym, uratowałem facetowi życie i zamiast słowa "dziękuję" zostałem publicznie opluty, przez ludzi, ktory o mnie i o sprawie nie wiedzą nic.
Pozdrawiam
Napisano Ponad rok temu
Nie wiem, jak to sie stało, że Pan o mnie nie slyszał, skoro prowadziłem przez dlugie lata jedyną szkołę w Warszawie. Ale niech będzie. Jest w tym wszystkim taki smutny element, że młode pokolenie zupełnie nie zna historii polskiego kung fu. To tak, jakby przed dzisiejszym pokoleniem była pustka, czarna dziura, a niektórzy ludzie wzieli sie z powiertrza. Podobno dzieci królewskie rodzą sie dorosłe. Chyba na tej zasadzie Osuch, Świątkowski i paru innych urodziło sie z czarnymi pasami. Nie, dostali je ode mnie, a później ponownie od Lama. Szybowski i Leszcyński też nie wzięli sie z powietrza, tylko ćwiczyli u piotra Osucha w szkole, którą ja założylem 20 lat wczesniej. Ciekawe, czy Tomek Rybotycki wie, że cwiczy w szkole, którą ja założyłem?
No oczywiscie są jeszcze Tadek Kuczyński i Marcin Luniak, ktrzy przez pare lat mówili do mnie si fu, a potem zostali mistrzami z samomianowania i dziś udają, że mnie nie znają.
Pyta Pan, kim był Józef Sosna - trzecim, obok Brudnych założycielem tego, co dziś nazywa sie Pszczyńską Szkołą Budo.
Niedawno, w kuluatrach festiwalu Wu Shu w Warszawie rozmawialiśmy w gronie starych instruktorow, że trzeba spisać historie polskigo kung fu. Ja mam awet postulat, by ujawnić drogę instruktorów, by skonczyć z tym udawaniem, że jest sie mądrym z samooswiecenia, albo cwiczyło sie u "mistrza Pin Cing Ping", o którym nikt nie słyszał i nikt go na oczy nie widział. Jesli ktoś jest samoukiem, to niech się otwarcie do tego przyzna, tak jak ja sie przyznaję, choć cwiczyłem u różnych mistrow zancznei dlużej, niż niektórzy uczniowie "mistrza Pin Cing Ping". Przecież niektóre życiorysy mistrzów nie wytrzymują konmfrontacji z ich metryką urodzenia.
Ja mam na przyklad pare starych zdjęc z czasow, gdy wszyscy byłiśmy bardzo młodzi. Chętnie je udostepnie, ale muszę poszukać. Mam na przyklad zbiorowe zdjecie z pierwszego ogólnopolskiego spotkania instruktorów kung fu. Jest nas tam okolo 15. To był rok chyba 83 i to bylo 100% instruktorow kung fu w Polsce.
Pozdrawiam
krzysztof Łoziński
Napisano Ponad rok temu
Temat harmonii nie daje mi zupełnie spokoju. Pomijając to, że głęboko wierzę że w przynajmniej dwóch wypadkach widziałem tradycyjne chińskie wspaniałe kung fu a nie standaryzowane formy z instytutów Wu Shu (bo w końcu mogę się mylić a ktoś mi wcisnął kit po prostu), to mam kolejne pytanie.
O ile jestem sobie w stanie od biedy wyobrazić że ręce w prawdziwym kung fu pracują według Pańskiego opisu... to CO Z NOGAMI? Jak kopnąć prawą nogą w przód, jednocześnie wykonując drugą nogą kopnięcie w tył?
Pozdrawiam,
Adam Doroziński
Napisano Ponad rok temu
Pewnie dlatego że mieszkam przy zachodniej granicy Polski i prawie wcale nie miałem do czynienia z instruktorami z Warszawy. Interesowali mnie instruktorzy "mojego" stylu i myślę że jak dotąd nie wyparłem się żadnego z nich... (czyt. [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników] )Nie wiem, jak to sie stało, że Pan o mnie nie slyszał, skoro prowadziłem przez dlugie lata jedyną szkołę w Warszawie.
Bo właściwie nikt nie zna tej "prawdziwej" historii polskiego "kung-fu". Cóż... moim zdaniem prawda jest taka (nie umniejszając oczywiście zasług pionierów "kung-fu" w Polsce), że o kung-fu w Posce można mówić od chwili kiedy nasi rodzimi instruktorzy nawiązali stałą współpracę z tymi czy innymi mistrzami kung-fu.Jest w tym wszystkim taki smutny element, że młode pokolenie zupełnie nie zna historii polskiego kung fu. To tak, jakby przed dzisiejszym pokoleniem była pustka, czarna dziura, a niektórzy ludzie wzieli sie z powiertrza.
Oczywiście należy sobie zdawać sprawę że nie każdy "skośnooki" który twierdził że jest mistrzem kung-fu, był nim w rzeczywistości... Dlatego moja wersja historii kung-fu w Polsce zaczyna się od włąśnie takiej chwili... wszystko wcześniejsze to tylko naśladownictwo nie zawsze prawdziwych "mistrzów"... to były trudne czasy dla pasjonatów...
Dla mnie historia polskiego kung-fu to przedewszystkim J. Szymankiewicz i G. Ciembroniewicz... o ile kogoś pominąłem to przepraszam
Tym bardziej mnie nie dziwi że o nim nie słyszałem...Pyta Pan, kim był Józef Sosna - trzecim, obok Brudnych założycielem tego, co dziś nazywa sie Pszczyńską Szkołą Budo.
Myślę że warto opublikować te zdjęcia... może wyjaśnią kilka kwestii, może dzięki nim kilka osób przejży na oczy, a kilka odzyska pamięć... kto wieJa mam na przyklad pare starych zdjęc z czasow, gdy wszyscy byłiśmy bardzo młodzi. Chętnie je udostepnie, ale muszę poszukać. Mam na przyklad zbiorowe zdjecie z pierwszego ogólnopolskiego spotkania instruktorów kung fu. Jest nas tam okolo 15. To był rok chyba 83 i to bylo 100% instruktorow kung fu w Polsce.
Napisano Ponad rok temu
Witam,
Jak kopnąć prawą nogą w przód, jednocześnie wykonując drugą nogą kopnięcie w tył?
Chyba pozostaje tylko wyskok... :roll:
Napisano Ponad rok temu
Myśle, że traktuje Pan rzecz zbyt doslownie. Te zasady, o ktorych pisałem oczywiscie istnieją, ale są też od nich odstepstwa. Niech Pan zauważy, że ja pisałem artykuł prasowy, a nie wyklad dla fachowców. Z koniczności musiałem nieco upraszczać. Moja pierwsza odpowiedź też była może nieco zbyt emocjonlana, ale myślę, że Pan rozumie dlaczego. Każdy kto czyta o sobie takie bzdury, jakie napisal o mnie Wosiu, może się wkurzyć. W końcu ja się kuklturą Chinska zajmuje dlużej, niz niektórzy żyją.
Tu chodzi o to, że w tradycyjnych formach Kung fu jest wiele ruchow, które wcale nie sa uzasadnione technicznie, tylko właśnie wynikają z tej harmonii lub innej symboliki, np. symboliki zwierząt, żywiołów itp. Oni tę harmonie interpretują w dość skomplikowany sposob. To nie musi być tylko tak, jak w technice żurawia, że jak jedna ręka do przodu, to druga koniecznie w tył poza ciało w przeciwnym kierunku. Można to interpretować także w ten sposób, że jest innne przeciwienstwo - jedna dłoń otwarta, druga zwinięta w pięść. Do ruchu nóg się tego nie stosuje. Ja tez sobie nie wyobrazam. Oczywiście nie jest to stosowane zawsze, bo Chinczycy nie są idiotami. Trzeba pamiętać, że pierwszym i najważniejszym kryterium w kung fu jest skuteczność, a dopiero dalej są inne kryteria. Tę zasade harmoni najlepiej widać w Taiji, gdzie jest wiele ruchów wyłącznie symbolicznych. Ale na przykład nie ma tego niemal wcale w wing shun. Niech pan sobie przypomni w jakim kontekscie ja to napisalem. Chodziło mi o to, że w kung fu łączy się techniki według pewnej logiki, która nie jest dowolna, natomiast na Zachodzie, głownie w filmach, robi sie kompletny techniczny groch z kapustą i często to, co w filmach nazywa sie kung fu jest w rzeczywistosci mieszniną karate, boksu i czort wie czego. To było w takim sensie napisane.
Co do tej całej strony teoretycznej, to widzę, że młode pokolenie w ogóle jej nie zna. A szkoda.
Wracając do artykułu, to on był pisany dla Gazety Wyborczej, a nie dla fachowcow. Stąd może czasmi za duże uproszczenia. Gdybym jednak chcial nie upraszczać, to musilbym napisać nie artykuł tylko książke.
A tych zasad ja nie wymyślilem. Są bardzo obszernie opisane przez samych Chińczyków. W koncu skąd sie wzięło 8 trygramów, in i yang? Wlaśnie z tej harmonii.
Jeśli weżmie Pan pierwsze zdania z Tao Te King, to tam sie właśnie zaczyna od harmonii, jako podstawy porządku swaita.
Pozdrawiam
Krzystof Łoziński
Napisano Ponad rok temu
Co do tego, co pisze arcydureń i ignorant Wosiu, to tradycyjne kung fu bylo jeszcze kilkanaście lat temu w Chinach ostro zwalczane i można bylo za nie dostać czapę.
Pierwszy raz pojechałem do Chin 15 lat temu. Od samego początku spotykałem przedstawicieli rożnych styli tradycyjnego kung-fu (w terminologii chińskiej minjian wushu), którzy sobie ćwiczyli i jakoś nikt ich nie chciał rozstrzelać, chociaż faktycznie władze wspierały i propagowały sportowe wushu, a oni co najwyżej byli tolerowani, ale byli i ćwiczyli, i to otwarcie. W księgarniach były już tony książek nie tylko o sportowym wushu, ale i o stylach tradycyjnych, w tym reprinty dzieł słynnych mistrzów z początku XX wieku, ukazywało się parę czasopism o sztukach walki, gdzie pojawiały się artykuły i o stylach tradycyjnych, i o historii, o teorii, o formach, technikach, łącznie z zastosowaniami, w tym oddziaływaniem na punkty witalne, "uderzenia śmierci" itp. I tak już to wtedy wyglądało od ładnych paru lat.
Tradycyjne kung-fu było w Chinach zwalczane, ale kilkanaście lat temu już nie. Przed rewolucją kulturalną tak. W czasie rewolucji kulturalnej było wyjątkowo trudno, wielu mistrzów było prześladowanych (chociaż nie miało to nic wspólnego z jakimkolwiek prawem i kodeksem karnym). Ale jeszcze w czasie rewolucji kulturalnej Mao wydał odezwę popierającą uprawianie sztuk walki, tyle że niewiele ona zmieniła. Faktyczne zmiany nastąpiły po rewolucji kulturalnej, czyli po 1976 roku. Na przełomie lat 70. i 80. otwarte zajmowanie się tradycyjnymi stylami już niczym nie groziło. Na początku lat 80., czyli ponad 20 lat temu zaczęto już tworzyć (fakt, że pod nadzorem lokalnych oddziałów związku wushu) organizacje stylów tradycyjnych. Fakt, że oznaczalo to i oznacza nie ich wspieranie, a tylko tolerancję, ale już od wtedy nie można mówić o zwalczaniu i zagrożeniu wynikającym z zajmowania się tradycyjnym kung-fu..
Paquachang było na krótko zdelagazlizowane kilka lat temu, gdy Jang Zemin po delegalizacji Falun Dafa wpadł w szał daelegalizowania wszystkiego niemal. Później sie z tego wycofał. Oczywiscie znawca Wosiu znów o tym nie slyszał.
Nic dziwnego, że nie słyszał, bo coś takiego jak delegalizacja baguazhang nie miało miejsca. Nieporozumienie najprawdopodobniej wynika z tego, że komuś pomylił się system baguazhang z tajnym związkiem bagua. Związek między baguazhang, a tajnym związkiem bagua jest z grubsza taki, że w obydwu przypadkach w nazwie nawiązano do tej samej koncepcji tradycyjnej filozofii. To ta organizacja, tak czy inaczej wcześniej też nielegalna, znalazła się wśród tych, którymi władze postanowiły się poważniej zająć. Natomiast organizacje stylu baguazhang (tzw. stowarzyszenia badawcze, działające w ramach lokalnych oddziałów związku wushu) nie zostały zdelegalizowane, choćby na chwilę. Co najwyżej ich działalność była tymczasowo utrudniona, ale tak jak i innych styli, bo władze musiały się upewnić, czy nie pójdą one "drogą falun dafa". W efekcie doszło do takich sytuacji, że niektóre zaplanowane imprezy zostały wstrzymane, Natomiast nie miało miejsca nic takiego jak delegalizacja baguazhang.
To był 82 rok. Na placu boju zostal tylko Staszek Filipowski, ktory chcąc ratować klub, zalożył sekcję przy Stowarzyszeniu Radiescetów. Ta skcja istniała kilka miesiecy, po czym Staszek musiał wymigrować z Polski.
Ta sekcja istniała co najmniej kilka lat. Staszek wyjechał z kraju ok. 1989 roku, o ile kojarzę.
Napisano Ponad rok temu
Tę zasade harmoni najlepiej widać w Taiji, gdzie jest wiele ruchów wyłącznie symbolicznych.
Hmmm... chyba nie więcej jak i w innych stylach kung-fu...
Napisano Ponad rok temu
Jeśli uważa Pan za początek polskiego kung fu pierwszy kontakt z prawdziwym mistrzem, to mialem go ja (i koledzy, ktrzy wówczas ze mną cwiczyli) niemal równo 40 lat temu. Bo moje Shoriniji Kempo było porwadzone przez bardzo porządnego japońskiego mistrza (nazywał sie Tanaka, chyba tego nazwiska nie przekrecam, bo z tym u mnie zawsze problem - jestem dyslektykiem), choć zupełnie prywatnie. Egzamin na 1 dan zdawałwem na terenie ambasady Japonii i był to bardzo porządny egzamin. Nie moja wina, ze mój mistrz jako dyplomata, musiał zmienić placówkę i wyjechał. Bylo to tak dawno, ze najstarsi górale co pamietali już umarli. Shorinnji Kempo to też jest kung fu, choc japonskie, a nie chińskie. Później był okres, gdy nie miliśmy wzorcow, ale to nie znaczy, że ani razu nie mieliśmy zadnego kontaktu z żadnym mistrzem. Ja nie chcę tylko podawać sie za ucznia kogoś, u kogo ćwiczyłem bardzo krótko, choć myśle, że ci co się za takich uczniów dziś podają pewnie ćwiczyli u tych mistrow dużo krócej. Ja jednak bardzo dużo jeżdziłem po swiecie. Byłem 11 razy w Indiach, 10 razy w Chinach, 6 razy w Afganistanie, mieszkalem prawie 3 lata w Singapurze. W Delhi i Kalkucie miałem nawet mieszkania kupione na własność.
I błagam, niech mnie pan nie porównuje z Szymankiewiczem. Aż taki kiepski to ja nigdy nie byłem.
No i oczywiscie cwiczyłe prze 10 lat judo w bardzo porządnym klubie, u Romana Kwaterskiego i Staszka Tokarskiego a poźniej jeszcze w Singapurze.
A co do zdjęć, to część byla publikowana na przyklad w mojej książce "Hung Gar kung fu - potęga południowej pięści" napisanej rzem z Osuchem i Świątkowskim. O publikacji dalszych warto pomyśleć. Są tez dokumenty, których teraz pare osob bardzo by nie chciało oglądać, bo mogą zawalić ich legende. Na przyklad niektórzy extra super wielcy mistrzowie figurują umnie w dzienniku TKKF grupy początkowej dziwnie niedawno.
Widzi Pan, wy w waszej szkole macie prosciej. Prowadzi od początku Grzegorz i wszystko jest jasne. W Warszawie był taki moment, gdy nastapił cudowny wysyp mistrzów, niczym komarów na wiosnę. I oczywiscie wszyscy mieli chinskich mistrzów, ktorych znali z widzenia. Dlatego ja wolę mowić, że jestem samoukiem.
Pozdrawiam
Krzysztof Łoziński
Napisano Ponad rok temu
Zdania ta temat Shorinji Kempo są podzielone (czy to było kung-fu czy też nie)... japończycy jednak ćwiczą trochę inaczejSzanowny Panie Pawle
Jeśli uważa Pan za początek polskiego kung fu pierwszy kontakt z prawdziwym mistrzem, to mialem go ja (i koledzy, ktrzy wówczas ze mną cwiczyli) niemal równo 40 lat temu. Bo moje Shoriniji Kempo było porwadzone przez bardzo porządnego japońskiego mistrza (nazywał sie Tanaka, chyba tego nazwiska nie przekrecam, bo z tym u mnie zawsze problem - jestem dyslektykiem), choć zupełnie prywatnie. Egzamin na 1 dan zdawałwem na terenie ambasady Japonii i był to bardzo porządny egzamin. Nie moja wina, ze mój mistrz jako dyplomata, musiał zmienić placówkę i wyjechał. Bylo to tak dawno, ze najstarsi górale co pamietali już umarli. Shorinnji Kempo to też jest kung fu, choc japonskie, a nie chińskie.
Kung-Fu to style powstałe w Chinach, a nie w Japonii... ale mniejsza z tym...
Nie przypominam sobia abym pana do niego porównywał, a stwierdzenie że Szymankiewicz jest kiepski mogę porównać do stwierdzeń na pański temat, które to właśnie pana tak oburzyły... :roll:I błagam, niech mnie pan nie porównuje z Szymankiewiczem. Aż taki kiepski to ja nigdy nie byłem.
Widocznie są baaardzo uzdolnieni :-)Są tez dokumenty, których teraz pare osob bardzo by nie chciało oglądać, bo mogą zawalić ich legende. Na przyklad niektórzy extra super wielcy mistrzowie figurują umnie w dzienniku TKKF grupy początkowej dziwnie niedawno.
Nie zupełnie... moja szkoła i szkoła G. Ciembroniewicza to zupełnie inne szkoły nie mające ze sobą zbyt wiele wspólnego... kiedyś ja uczyłem się u G.Ciembroniewicza... Ciembroniewicz u Gaspara Garcii Lopeza, a ten z kolei u mojego obecnego nauczyciela... teraz to dwie różne drogi...Widzi Pan, wy w waszej szkole macie prosciej. Prowadzi od początku Grzegorz i wszystko jest jasne.
Napisano Ponad rok temu
Pozdrawiam
Krzysztof Łoziński
A swoja drogą, to chetnie sie z panami spotkam przy kawie, gdybyscie zawitali do Warszawy.
Niestety już muszę sie wyłączyć
Napisano Ponad rok temu
Napisano Ponad rok temu
Jeśli chodzi o te ruchy wyłącznie symboliczne w taijiquan, to mam wrażenie, że to jakieś nieporozumienie. Myślę, że gdy ktoś miał okazję uczyć się taijiquan z dobrego bezpośredniego przekazu, powinien widzieć to inaczej. Przede wszystkim nie myśli wtedy za dużo o "zastosowaniu ruchów", a bardziej o ruchach, jako różnych możliwościach przejawu zasad systemu. Wtedy wszystko zaczyna się lepiej układać w całość, i ruchy, które wydają się mieć znaczenie tylko symboliczne, łatwiej odnieść do praktycznego zastosowania. Jest to kwestia leżąca u założeń - nie system ruchów/technik, a metoda ucząca zasad dających się dostosować do różnych sytuacji.
poklon poklon poklon poklon poklon poklon poklon poklon poklon
Napisano Ponad rok temu
- po prostu uprawianie lub nauczanie kung-fu,
czy może jednak za
- kung-fu uprawiane w ramach działalności uznawanej przez władze za nielegalną, np. w tajnych związkach politycznych..
Bo to są zupełnie różne sytuacje.
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych
10 następnych tematów
-
Ochraniacze piszczeli i stopy .
- Ponad rok temu
-
Walka san-shou
- Ponad rok temu
-
Kungfiarskie fotki
- Ponad rok temu
-
Realna walka w treningu kung fu
- Ponad rok temu
-
Wielki Międzynarodowy Festiwal Wushu... i co z tego?
- Ponad rok temu
-
Formy
- Ponad rok temu
-
Blokada:wywołam burzę.
- Ponad rok temu
-
WYWOLam burze
- Ponad rok temu
-
Broń w KF
- Ponad rok temu
-
Początkujący
- Ponad rok temu