Problem pojawia się kiedy ktoś komuś opowiada historie, że nauczy się super walczyć itp itd.
Chyba kazdy kto zaczynal trenowac wschodnie sztuki walki chcial UMIEC WALCZYC, to jest ten glowny magnes. Byc jak Bruce Lee, Oyama czy inny czlowiek niesamowity. W miare trenningow i poznawania to sie troche zmienia, zaczyna sie dostrzegac inne cechy i wartosci. No i bardzo dobrze, ale to nie moze nigdy przeslonic tego pierwszego celu - umiejetnosci realnej walki, bo inaczej to zwykle oszustwo, oszustwo samego siebie.
W zasadzie mowisz takiemu poczatkujacemu "idz na karate ale nie spodziewaj sie ze bedziesz umial walczyc, to tradycja, kultywowanie sztuki itp Chcesz walczyc to idz na boks albo cos podobnego dla prymitywow" Czy takie jest karate ? Czy takie bylo ? Ja mysle ze nie.
Dobrze rozumiem o czym mowisz Jonie Snow. Jednak ich przyklad nie do konca mnie przekonuje, to zawodowcy, ludzie bardzo utalentowani i spedzajacy cale dnie na sali treningowej. Zreszta bardzo otwaci na wszystko co zwiazane z walka, bez klapek na oczach, tacy wspolczesni samurajowie. Taki poziom jest nieosiagalny dla ludzi ktorzy maja "normalne" zycie, praca, rodzina, dom. Raczej nie osiagneli tego myslac w sposob przedstawiony przez Druida:
Jak spotykam się z pytaniem po co itp itd odpowiadam a po co cwiczy iaidoka? Mieczem nikogo nie bedzie ciął.
Nie myslac o skutecznosci techniki, technika nie zadziala.Skoro potrafia urwac leb, do tego w ruchu i bez elementu zaskoczenia, to znaczy ze trenowali wszystko, nie tylko tradycyjnie. Zetkneli sie z europejskimi stylami i sporo podpatrzyli, zaadoptowali pozostajac przy swojej bazie wyjsciowej. Tak ja to widze i choc nie znam osob o ktorych mowisz to zaloze sie ze sporo wiedza np o boksie.