Staż odbył się niedaleko naszej kwatery nr 1, tzn w Koninie, ale jak się okazało, to zimią można:
1) zgubić się na drodze ze Szczecina do Konina
2) podróżować 6,5 h dystans, który normalnie można pokonać w trochę ponad 4h
Poważni senesowie (tzn Benek i Maciek) siedzący z tyłu oglądali sobie komedie na DVD (Shrek i nieśmiertelny Vabank), pilot czyli ja bujał myślami w oddali i zamiast na Poznań, polecieliśmy na Zieloną Górę (na narty, narty

)...ale nie ma złego, co by na dobre nie wyszło...dzięki temu zjedliśmy kolację w hoteliku o wdzięcznej nazwie 'Jumar'

, na szczęście nie pozbywszy się niczego ponad koszt posiłku...Szukając drogi na skróty znaleźliśmy atmosferę jak ze starego firmu grozy...oblodzona wąska dróżka, stare, olbrzymie, powykręcane w przedziwne pozy, oszronione od korzenia po szczyt korony drzewa i snujące się pasma mgły. Brakowało tylko jakiegoś wielkiego, strasznego potwora wyskakującego na drogę zza któregoś z drzew przestraszony Potem zaliczyliśmy tylko gęstą mgłę, która spowolniła znacznie naszą podróż i spowodowała, że ledwo odczytaliśmy tabliczkę Konin. Ale drogi w samym mieście, widząc tylko najbliższe budynki, nie udało nam się odnaleźć. Na szczęście zasięgnęliśmy języka u służb niebiesko mundurowych, a Ci byli na tyle uprzejmi, że pojechali z nami kawałek na straży przedniej jako przewodnicy-autochtoni...
To co w samym dojo pierwsze rzucało się w oczy (a raczej w zmysł czucia) to przeraźliwe zimno. Zakopawszy się po same uszy w śpiwór już wiedziałem dlaczego nie jestem alpinistą :? W ten weekend sensei Patrick nas nie oszczędzał, zaczynaliśmy treningi rano, kończyliśmy wieczorem, przerw było mało, zaraz po naszych treningach zaczynała się część otwarta, odpoczynek po obiedzie też był bardzo krótki

W części stażu zarezerwowanej dla członków EFE sporo pracowaliśmy z bronią, ale głównie techniki rozbrojenia czyli jo dori i ken dori. Techniki przeróżne: i prostsze i trudniejsze, z różnymi formami samego rozbrojenia i kontroli czy rzutu z odbiorem broni. Trochę też pracowaliśmy nad technikami kaeshi waza z shomen uchi nikyo ura i shomen uchi kotegaeshi. W części otwartej stażu sensei pokazywał rzeczy prostsze, jako że było sporo osób raczej początkujących, skupiając się głównie na przemieszczeniach i bardziej podstawowych formach meguri. Ale nie tylko, ćwiczyliśmy też trochę technik z ataku futari dori, jako kontynuację ćwiczonych wcześniej z jednym partnerem form. Wszystkie okazywane techniki można było zamknąć określeniem przygotowywania do egzaminów od najniższych stopni kyu do 3 Dana włącznie. Osób do ćwiczenia było całkiem sporo, do wyboru, do koloru (włosów oczywiście), aczkolwiek wartość bojowa grupy 'palorękich' została znacznie zmniejszona z powodu braku senseia Arcta z Siedlec, który wraz z znanym tutaj na forum nauczycielem Panzerem ćwiczył chyba różnego rodzaje skrętu na 'winnych' stokach...Niestety widać było czasami (zwłaszcza wśród osobników młodszych stażem) zbijanie się grup w mniejsze znane sobie nawzajem grupki :? , a przecież staż jest od tego, aby męczyć się z obcymi 8)
Ale na szczęście wraz z praktyką ta tendencja maleje...
W czasie praktyki z wrażą warszawską grupą miałem okazję kolejny raz odczuć, że dziewczyny od Panzera w środkach nie przebierają. Zaliczywszy ładny podbródkowy (to chyba miało być atemi

), zacząłem się zastanawiać czy nie powinienem zacząć się zasłaniać jak w jednej z form kopania low kicka W każdym razie o brak kime, to cześci naszej 'młodzieży' nie można oskarżać...
W niedzielę kontynuowaliśmy pracę zaczętą w sobotę, aczkolwiek rano obudziły mnie wrzaski, że trening zaczyna się o 6:30, na szczeście z nieznanych mi bliżej przyczyn zaczął się normalnie, tzn o 9:00, co pozwoliło spędzić parędziesiąt minut w najbardziej zaawansowanej pozycji taiso, zwanej też w jodze pozycją trupa...Dla utrudnienia w sekcji aikido w Koninie wykonuje się ją zakopanym po same uszy w śpiworze...
W programie mieliśmy jeszcze kilka egzaminów na stopnie kyu oraz 2 egzamin próbne na 2 Dana. Nasi szanowni koledzy podchodzący do tych 'ewaluacji' chyba zdali sobie sprawę, że nad treningiem z bronią muszą jeszcze popracować.
W części przeznaczonej na pytania nie było zbyt wiele do opowiedzenia, bo grupa nie miała za dużo pytań...Ale pomimo tej wyraźnej niechęci do formułowania swoich spostrzeżeń sensei Patrick powiedział parę interesujących rzeczy, chociażby o 'wyłączaniu myślenia' w czasie technik, co uważny obserwator w cześci egzaminacyjnej miał okazję zaobserwować w jaki sposób sensei potrafił wymusić to 'niemyślenie'.
I to by było na tyle. Szkoda tylko, że tak mało obcych się pojawiło, być może nadchodząca sesja i aura nie sprzyjała takim rozrywkom...